Robert Noga - Moje Boje: Ministerstwo wszelkiej szczęśliwości
Uff, to była prawdziwie gorąca niedziela, chociaż aura już przecież zdecydowanie bardziej jesienna niż letnia. Wieczorem sportowa i nie tylko sportowa Polska eksplodowała za sprawą naszych siatkarzy.
Rzecz dla ligowego żużla nieosiągalna, bo nawet żaden polski klub żużlowy nie dysponuje stadionem o takiej pojemności. Ale skoro nawet na magicznych derbach Ziemi Lubuskiej w meczach o najwyższą stawkę, telewizyjne kamery mimochodem wyłapywały połacie wolnych miejsc na trybunach w Zielonej Górze i Gorzowie - obiektów przecież ponad dwa razy mniejszych niż stadion w Krakowie poświęcony legendzie polskiej piłki Henrykowi Reymanowi, to jest o czym myśleć. Bo przecież środowisko żużlowe lubi się chwalić rekordowym zainteresowaniem naszej ligi i chętnie wskazuje wyższość pod tym względem nad innymi popularnymi sportami w Polsce. A tutaj proszę. Tak więc niedzielne mecze półfinałowe w naszych ligach odbyły się (a raczej odbyły tylko częściowo) w cieniu siatkarskiej fety i meczu na szczycie piłkarskiej ekstraklasy. I całe szczęście, bowiem tamte wydarzenia zupełnie przyćmiły kolejną świeżą dostawę kontrowersji związanych z tymi meczami, które akurat się nie odbyły.
Najpierw mieliśmy oberwanie chmury w Tarnowie, a potem telewizja transmitowała pasjonujące przygotowania do meczu w Gorzowie, który opóźniony o godzinę skończył się szybciej niż się rozpoczął. I oczywiście jedni do Sasa inni do Lasa, jak w znanym od lat porzekadle. W Tarnowie gospodarze podobno jeździć nie chcieli, więc wypowiadali się, że mecz w takich warunkach byłby masakrą, goście narzekali, że decyzję o odwołaniu meczu podjęto zbyt pochopnie i za szybko. W Gorzowie na odwrót, to miejscowi byli pewni, że da się spotkanie odbyć, przyjezdni twierdzili niezbicie, że byłoby to narażaniem życia i zdrowia zawodników. Czyli, można by rzec, nasza żużlowa klasyka. Ładnie to ujął jeden z internautów na forum SportoweFakty.pl pisząc: - Nigdy nikomu nie dogodzi. W Tarnowie za szybka decyzja w Gorzowie za późna. Oj, my Polacy jesteśmy daremni.
Pozostaje więc jedno rozwiązanie. Podobno, tak przeczytałem w jednym z tygodników, w Wenezueli powołano do życia ministerstwo wszelkiej szczęśliwości, którego urzędnicy czuwają, aby wszyscy byli zadowoleni. Trzeba szybko zaadaptować pomysł do naszych potrzeb inaczej zawsze ktoś będzie nabzdyczony. Jest dobry moment, bo akurat mamy rekonstrukcje rządu.
Robert Noga
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>