Robert Noga - Moje Boje: Nie chcę, ale muszę czyli nie dziel skóry na byku
Zrobiłem sobie moi drodzy prawdziwy sportowy weekend. W sobotę wybrałem się do Rybnika na finał Indywidualnych Mistrzostw Europy. Tor po opadach jak guma.
W niedzielę odbyły się natomiast pierwsze mecze finałowe wszystkich lig, ja wybrałem się na mecz o mistrzostwo Polskiej 2. Ligi Żużlowej w Krakowie pomiędzy Wandą, a Ostrovią. Jeszcze raz okazało się jaki nieprzewidywalny jest sport żużlowy. Kibiców gości, wypasionych nieco na sukcesach rundy zasadniczej spotkał prawdziwy szok. Ich ulubieńcy wygrywali jak chcieli, w sezonie zasadniczym, potknęli się jedynie nieznacznie w Krośnie, generalnie zdawali się przewyższać o głowę wszystkich rywali. Niektórzy spekulowali nawet, że team z Ostrowa jest tak mocny, że poradziłby sobie bez większych problemów w tym sezonie w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. Tak było do play-offów. Już mecz w Pile w półfinale był pierwszym ostrzeżeniem. Teraz debet jest pokaźniejszy, bo zdeterminowani krakowianie zawiesili swoim finałowym rywalom poprzeczkę bardzo wysoko i w Ostrowie mają z pewnością prawdziwy ból głowy.
Głowa boli pewnie tak samo, chociaż z innego powodu, sterników łódzkiego Orła. Miał to być w tym roku orzełek, a nie orzeł, odjechać spokojnie i bezstresowo sezon, cieszyć kibiców jazdą i tyle. Tymczasem Doyle, Jamróg i spółka awansowali do finału, pierwszy mecz z faworyzowaną armadą z Podkarpacia wygrali, niewiele, ale taka sama zaliczka w półfinale pozwoliła im pobić grudziądzki GKM. Co będzie jeśli Orzeł awansuje do ekstraligi? Czy prezes Skrzydlewski powtórzy głośną sentencję ex prezydenta "nie chcę, ale muszę?". Bo co, zakaże swoim zawodnikom wygrywać biegi? Ciekawie to się wszystko zapowiada, prawda?
I tak nieco od tyłu doszliśmy do najważniejszego wydarzenia, czyli finału ekstraligi. W Gorzowie pewnie zaczynają już mrozić szampany, ale na razie tak dyskretnie, żeby nikt nie widział. W każdym bądź razie wynik Stalówki w Lesznie daje duże nadzieje na to, że po 31 latach (słownie trzydziestu jeden latach) tytuł Drużynowego Mistrza Polski powędruje do miasta i klubu, gdzie wychowali się Edward Jancarz, Zenon Plech, Jerzy Rembas, Bogusław Nowak i cała plejada kilku pokoleń wspaniałych zawodników. Ale spokojnie. Proponuję do niedzieli nie dzielić skóry na... byku. Byłoby to nieostrożne.
Robert Noga
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>