W SPAR Falubazie tylko kosmetyka. "Wystarczy jedno wzmocnienie"

budżetu, mimo sportowego sukcesu, wcale nie są większe. Ten scenariusz się powtarza: mistrz Polski do gwiazdki ma czas na spijanie śmietanki. W tym czasie wszystko przynosi zysk. Każda akcja marketingowa i wydarzenie to konkretne wpływy. SPAR Falubaz Zielona Góra krótko po finale w ubiegłym sezonie zorganizował Puchar Fair Play z Włókniarzem Częstochowa. Na zawody o nic przyszło 8000 ludzi. Oglądalność imprezy w Polsacie, choć nie była ona mocno reklamowana, wyniosła 250 tysięcy. Jednak boom szybko mija. Rok temu pierwszy kłopot pojawił się przy odnawianiu kontraktów. Klub z Zielonej Góry zadziałał w myśl zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Żużlowcy to wykorzystali. Przy negocjacjach jednogłośnie stwierdzili, że skoro na torze zrobili swoje, należy im się podwyżka. Nie wszyscy ją dostali, ale Falubaz, chcąc jakoś skusić zawodników do podpisania nowych umów, zaproponował 2-, 3-letnie kontrakty z gotowymi aneksami finansowymi na kolejne lata. Zielonogórzanie będą więc teraz mogli jedynie zazdrośnie przyglądać się, jak większość klubów będzie próbowała zbić koszty utrzymania drużyny, podpisując kontrakty oparte na limitach finansowych. Wydatki mistrza Polski idą więc w górę, a wpływy nie rosną. Zdobycie tytułu nie przełożyło się w Falubazie na zwiększenie sprzedaży karnetów. Zarówno przed sezonem 2013, jak i 2014 klub sprzedał 4000 karnetów. Wielu kibiców zadowoliło się złotym medalem i zaczęło omijać stadion szerokim łukiem. Na półfinale było 11 000 widzów, podczas gdy pojemność wynosi 15 000. Na mecz o brąz przyszło ich raptem 6000, choć niektóre bilety kosztowały złotówkę. Klub na meczu o 3. miejsce zarobił niespełna 100 tys. zł. Dla porównania Fogo Unia Leszno po pierwszym spotkaniu finału miała wpływy rzędu miliona złotych. W klubie mówią, że wiele złego w temacie frekwencji zrobiła sprawa Patryka Dudka. W Zielonej Górze jest, a raczej był on idolem najmłodszych. Wszelkie pamiątki z nim związane schodziły niczym świeże bułeczki. Dzieci ciągnęły rodziców na stadion, żeby tylko zobaczyć Dudka. Teraz się ta moda skończyła, bo Patryk wpadł na dopingu. Wpływy od sponsorów w Falubazie też są mniejsze. Do budżetu nie wpłyną już pieniądze z tzw. bonusów w kontrakcie – każdy sponsor dorzuca trochę za złoto. Nie będzie też nagród wynikających z umów z Ekstraligą Żużlową. Różnica między wygranym ligi a tym, który zajmuje 3. miejsce, wynosi milion złotych. Klub, któremu nie udaje się obronić tytułu, wpada więc w duże tarapaty. W przypadku Zielonej Góry są one tym większe, że Falubaz wchodził w rok ze stratą 600 tys. zł. Wynikała ona z tego, że ubiegłoroczny finał w Zielonej Górze się nie odbył.[/quote] Jak wiec widzisz dług 2 miliony to nie kwestja 1 sezonu i Twoje wyliczenia, ze to 1/5 kwoty sezonu okazują sie nie takie oczywiste. Wiec chyba z tym zakłamaniem i oszustwem troche przesadzasz.

żaden klub w Polsce nie ma tyle długów co Zielona Góra.Po co te kłamstwa?

dla niego taka sumka.A jeśli nawet na tych Asów nie ma mamony to widzę nie kosmetykę,a kastrację:)

zabrać tyle kasy zawodnikowi to nie wiem czy Hampel pojedzie w tym klubie, Pozostali zawodnicy też chcą zarobione pieniądze, Trudno będzie utrzymać tego składu jeżeli zawodnicy nie dostaną wszystkiej kasy, Powodzenia w szukaniu kasy i spłaty czasu już nie wiele zostało. Oraz podpisywaniu kontraktów i wzmocnieniach o jakich pisze się powyżej czas ucieka za dwa tygodnie mogą zostać tylko maruderzy z 2L,