Smutny krajobraz bez Grzegorza Knappa. Polski ice speedway - żyje czy już go nie ma?

Sezon wyścigów motocyklowych na lodzie trwa, jednak próżno szukać wiadomości o startach Polaków. Perspektyw na lepsze też nie widać.

Jacek Cholewiński
Jacek Cholewiński
Ice speedway Materiały prasowe / Olga Szapiłowa / Na zdjęciu: Ice speedway

Zimowa odmiana motocyklowych wyścigów nie ma w Polsce długich tradycji. Źródła odnotowują bydgoski Turniej o Puchar IKP w 1965 roku wygrany przez Mieczysława Połukarda i jego późniejsze występy na lodowych torach w Rosji. Na kolejne zawody w Polsce trzeba było czekać lat prawie trzydzieści. W roku 1995 na warszawskich Stegnach odbyła się runda Grand Prix. Polskę, z braku rodzimych zawodników, reprezentowali wówczas dwaj Rosjanie, bracia Siergiej i Jurij Iwanowowie. Dwanaście lat później Sanok przyjął uczestników Indywidualnych Mistrzostw Europy. Od tego momentu, wraz z organizacją Sanok Cup zrodziła się nadzieja, że w tej dyscyplinie nie tylko zaistniejemy, ale możemy też odnosić sukcesy.

Coroczny turniej na tamtejszych Błoniach był polską wizytówką. Z każdym sezonem lepsza obsada, wzrastające zainteresowanie kibiców oraz transmisje telewizyjne na żywo pozwalały przypuszczać, że nadchodzą lepsze czasy. Apogeum tego okresu było czwarte miejsce Polski wywalczone w sezonie 2013, gdy w sanockim finale Drużynowych Mistrzostw Świata Gladiatorów polskiej drużynie do zdobycia brązowych medali zabrakło zaledwie jednego punktu.

Nasza kadrę tworzyli wówczas Grzegorz Knapp - stały uczestnik zimowego Grand Prix, zamieszkały w Szwajcarii Paweł Strugała - mogący pochwalić się tytułem mistrza tego kraju (2011) oraz wspierający wyżej wymienionych swoim doświadczeniem Mirosław Daniszewski. Niestety jak to często bywa, niewątpliwy sukces został zmarnowany. Czego zabrakło menadżerowi kadry Pawłowi Ruszkiewiczowi i jego pomocnikom? Być może zapału i chęci, a może jednak poskąpiono pieniędzy? Czy wykorzystano szansę jaka się wtedy wytworzyła? Odpowiedź brzmi jednoznacznie - nie!
Grzegorz Knapp potrafił wygrywać z czołowymi zawodnikami świata Grzegorz Knapp potrafił wygrywać z czołowymi zawodnikami świata
Grzegorz Knapp wywalczył sobie starty w Grand Prix w roku 2011. W pierwszym sezonie wśród najlepszych zawodników był piętnasty, by w najlepszym dla siebie sezonie 2013 wedrzeć się już do czołowej dziesiątki. W marcu tamtego roku w prestiżowym turnieju "Berlin Ice Challenge" Polak stanął na trzecim stopniu podium. Po pierwszym dniu rywalizacji był nawet drugi, a zdołał pokonać wówczas takie tuzy ice speedwaya jak Austriak Franz Zorn, Rosjanin Eduard Krysow, Niemiec Gunther Bauer , czescy bracia Jan Klatovsky i nieco starszy Antonin, czy wreszcie słynny Szwed Per-Olof Serenius.

Już dwa lata przed tym niewątpliwym sukcesem pisałem, że na jednym z przedsezonowych zgrupowań w Rosji (odbywało się ono w Kamieńsku Uralskim - dop. red), przebywała grupa zawodników z Niemiec, Austrii i Szwajcarii. Niestety, mimo zaproszenia na zgrupowanie, treningi oraz planowane turnieje kontrolne nie przyjechał najlepszy polski zawodnik. Jego nieobecność próbowano wówczas tłumaczyć rzekomymi problemami wizowymi.

Zupełnie inaczej skomentował ten fakt czołowy zawodnik lat osiemdziesiątych, dwukrotny mistrz świata Anatolij Bondarenko, obecnie trener organizujący zajęcia zawodników europejskich w Rosji: - Grzegorz nie miał żadnych problemów z wizą. Problemy były z pieniędzmi. Nawet gdyby były jakieś przeszkody, to ja bym tą wizę dla niego załatwił. Przecież tak zrobiłem dla innych zawodników zagranicznych - powiedział. - Wstyd to ujawniać, ale w całej Polsce nie znaleziono raptem dwóch tysięcy Euro dla jednego z najlepiej rokujących zawodników - dodał.

Zgadzasz się z tezą, że polski ice speedway umarł wraz z jego liderem?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×