Damian Gapiński: Z solidarności znowu wyszły nici

Zewsząd słychać głosy zawodników niezadowolonych z kolejnych ograniczeń zarobków w polskich ligach żużlowych. Część z nich chciała nawet... zastrajkować.

Damian Gapiński
Damian Gapiński
Emil Sajfutdinow przed Chrisem Holderem WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Emil Sajfutdinow przed Chrisem Holderem

Do pierwszej poważnej próby lojalności zawodników doszło w 2010 roku. To wtedy władze FIM zdecydowały się na wprowadzenie tak zwanych "nowych tłumików", które w zgodnej opinii zawodników nie były najlepszym produktem. Ci głośno krzyczeli, spotykali się z działaczami przekonując, że na tych tłumikach nie da się jeździć. Ostatecznie wystarczył mały "szantażyk" i szybko okazało się, jak łatwo można skruszyć zawodników, którzy jeszcze przed chwilą gotowi byli walczyć bark w bark wraz z kolegami z toru. Jak się okazało sposób na nich był bardzo prosty. Żużlowa centrala zapowiedziała, że zawodnikom odmawiającym startów na nowych tłumikach zakaże jazdy w ligach zagranicznych. Perspektywa straty pieniędzy podziałała i żużlowcy wycofali się z walki.

Przed sezonem 2016 doszło do kolejnej obniżki potencjalnych zarobków zawodników. Nie tylko obniżono progi maksymalnych stawek za podpis pod kontraktem i "punktówkę", ale także zabrano im możliwość korzystania z powierzchni reklamowych (podział powierzchni prezentujemy na grafice poniżej) oraz zabrano prawo do imienia i nazwiska, pseudonimu czy... podpisu. To ograniczenia bardzo daleko idące. Oliwy do ognia dolał prezes Speedway Ekstraligi - Wojciech Stępniewski, który zaproponował, aby oprócz wydatków, przyjrzeć się również zarobkom zawodników.


Natychmiast odezwały się głosy, aby ujawnić zarobki prezesa Stępniewskiego. Tych aktualnie nie znamy. Już wcześniej prezentowaliśmy jednak zestawienie, z którego wynikało, że zarobki zarządu ligi w roku 2013 wyniosły 732 tysiące złotych. Jeżeli sprawdzimy cały bilans ligi, to łatwo zauważyć, że stanowiły one 10 procent przychodu spółki. Jeżeli taka jest zasada, to można przyjąć za kolejne lata zarobki zarządu będą rosły, gdyż podpisano nowe umowy ze sponsorem i telewizją, które gwarantują większe przychody. Zarząd broni jednak to, że za lepszą pracę, a tym samym większe przychody dla spółki, będzie dostawał więcej.

Niezrozumiałe jest jednak to, że winą za problemy finansowe klubów obarcza się zawodników. Nie wierzę, że klubami żużlowymi zarządzają na tyle nieudaczni prezesi, że nie potrafią liczyć i oferują zawodnikom pieniądze większe, niż zakładane wpływy do budżetu. Skoro nie wywiązali się z danego słowa i podpisanej umowy, to powinni ponosić konsekwencje. Tymczasem rozwinięto nad nimi parasol ochronny, a winą obarcza się zawodników.

Wydawało się, że nic tak nie zjednoczy żużlowców jak perspektywa utraty zarobków. I początkowo tak faktycznie było. Grupa prawie 40 żużlowców gotowa była walczyć o swoje prawa. Była, bo wszystko wskazuje na to, że już nie jest. Zawodnicy mieli ustalić formę protestu, która będzie rodzajem strajku w związku z wprowadzanymi ograniczeniami. Próbą załagodzenia sporu miało być spotkanie z przedstawicielami ligi i klubów, do którego jednak... nie doszło. Prezesi klubów i ligi są mocno zdeterminowani i lojalni względem siebie. Tej lojalności po raz drugi zabrakło zawodnikom. Wszystko wskazuje na to, że poniosą kolejną porażkę. Winić za nią będą mogli jednak tylko siebie.


Podział powierzchni reklamowych:
Podział powierzchni reklamowej (na szaro powierzchnia dla klubów, na biało dla zawodników). Podział powierzchni reklamowej (na szaro powierzchnia dla klubów, na biało dla zawodników).


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×