Był rosyjski przekręt? Władimir Gordiejew: Nie miałem pojęcia, że jadę na nitro-metanolu

Jacek Cholewiński
Jacek Cholewiński
W pierwszej połowie lat siedemdziesiątych osiągaliście dobre, nagradzane medalami wyniki w rywalizacji drużynowej. Indywidualnie już nie było tak różowo. Jakie były tego przyczyny? - Główny problem krył się w sprzęcie. My jeździliśmy zawsze na standardowych motocyklach, które nam dostarczała Jawa. W drużynówce było łatwiej chyba dlatego, że techniką jazdy, współpracą na torze, a często ryzykancką brawurą kompensowaliśmy przewagę technologiczną rywali. Nie mieliśmy możliwości tuningowania sprzętu. Nie wolno nam było nawet posiadać obcej waluty. Na wszystkie zagraniczne wyjazdy mieliśmy wyznaczonych kierowników i "opiekunów". Sami pojechać nigdzie nie mogliśmy.
Rozmówca stawał na podium ze słynnym Ivanem Maugerem Rozmówca stawał na podium ze słynnym Ivanem Maugerem
Jakie były wasze relacje z Walerijem? Pomagaliście sobie wzajemnie czy byliście raczej indywidualistami skrywającymi swoje sekrety? - Walerij jest ode mnie młodszy, więc jako starszy brat jak mógłbym mu nie pomagać? Nie mieliśmy też przed sobą żadnych sekretów. Obaj kochaliśmy i nadal kochamy żużel - on wypełnił prawie całe nasze życie.

Miał pan okazję ścigać się na dwóch słynnych brytyjskich stadionach. Mam na myśli Wembley i Manchester. Jakie ma pan stamtąd wspomnienia? Zdarzyły się może propozycje promotorów, aby występować w British League?

- Propozycje od klubowych promotorów były, ale w tamtych czasach niestety niemożliwe do spełnienia. Nigdzie nas wtedy nie wypuszczano. Swoje starty na wspomnianych przez pana stadionach, choć wiele czasu już minęło, zawsze wspominam z sentymentem i wielką przyjemnością.

Po roku 1975 w rosyjskim żużlu nastał kryzys. Czyżby jego powodem była pokoleniowa zmiana? A może sport nie był już tak mocno wspierany jak wcześniej? - Raczej to pierwsze. My powoli kończyliśmy międzynarodowe występy, a nowych talentów akurat wtedy nie pojawiło się za wiele. Tak się zdarza, są takie okresy nie tylko w żużlu. Wsparcie rządowe było nie mniejsze, państwo nadal popierało mocno sport.
Władimir Gordiejew był silnym punktem rosyjskiej drużyny Władimir Gordiejew był silnym punktem rosyjskiej drużyny
Pańska kariera była bardzo długa. Pozostawiła jakieś ślady w postaci kontuzji? Pozostał pan przy sporcie czy znalazł sobie inne zajęcie? - Gdy kończyłem miałem 45 lat. Kontuzji oczywiście zdążyłem nałapać. Łamałem sobie obojczyki, nogi i żebra. Miałem też silny wstrząs mózgu, jaki zdarzył się kiedyś na zawodach w Anglii. Pod sam koniec kariery, praktycznie dla zarobku, startowałem trochę w klubach Finlandii. Ciężko było potem to wszystko rzucić, ale upływ lat i kontuzje zrobiły swoje.

Rozpadł się nam ZSRR, nadeszły trudne ekonomicznie czasy, ubywało klubów, sport tracił na znaczeniu. Musiałem poszukać sobie pracy, bo przecież trzeba było utrzymać rodzinę. Praca trenera zawsze była moim marzeniem. Mógłbym wiele nauczyć i przekazać młodym swoje doświadczenia. Niestety takie przyszły teraz czasy, że żużel w Rosji ledwie dyszy. Mamy wszystkiego trzy kluby, młodzież nie garnie się masowo, bo i nie ma za bardzo do czego. Kogo zatem miałbym trenować?

W imieniu polskich czytelników bardzo dziękuję panu za wszystkie wypowiedzi.

- Nie ma za co dziękować. Muszę szczerze przyznać, że rad jestem że byłem żużlowcem. Dzięki temu zjeździłem wiele krajów, poznałem sporo interesujących ludzi. Udało się także przez te lata trochę powygrywać. Pozdrawiam serdecznie wszystkich miłośników żużla.

Rozmawiał Jacek Cholewiński

---

Od autora: specjalne podziękowania kieruję do Romualda Hetmanisa (Wielka Brytania) za pomoc w opracowaniu wywiadu, a także do Aleksandra Michajłowa (Rosja) za udostępnienie archiwalnych fotografii.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Uważasz, że Rosjanie mogli świadomie oszukiwać przeciwników?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×