Problematyczna sytuacja w Grudziądzu. Czy Łaguta zasłużył na wykluczenie?

Trudną decyzję musiał podjąć sędzia podczas niedzielnego spotkania w Grudziądzu. W czwartym wyścigu po ataku Artioma Łaguty na tor upadł Maciej Janowski. Z powtórki wykluczony został Rosjanin. Decyzji arbitra bronił Leszek Demski.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski

Nie dla wszystkich to zdarzenie jest jednak oczywiste. Bardzo dużo wątpliwości ma Sławomir Kryjom. - Przepis dotyczący powtórki w czterech dotyczy tylko pierwszego łuku. To jest sytuacja, w której przyznaję rację Krzysztofowi Cegielskiemu. Takie biegi można by powtarzać w czterech. Maciek zostawił miejsce, Artiom tam wjechał. W zachowaniu Rosjanina nie widziałem nic złego, poza tym że trafił tłumikiem Janowskiego. Nie wiem, czy to było aż tak silne uderzenie. Jazda w pełnym składzie byłaby optymalna, aczkolwiek mam świadomość, że taki przepis byłby raczej zbyt dużą rewolucją dla naszej dyscypliny. Na razie w tego typu przypadkach nie widzę konsekwencji wśród sędziów, ale zobaczymy, jak będzie w przyszłości. Może od tej pory zacznie być ona widoczna - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty nasz ekspert.

Były menedżer Unibaksu uważa, że cała sytuacja była bardzo problematyczna. Leszek Demski, który ocenia pracę sędziów, broni decyzji arbitra niedzielnego spotkania. Kryjom zwraca jednak uwagę, że tak samo Tomasz Proszowski wybroniłby się z wykluczenia Macieja Janowskiego. - To delikatna kwestia. Jeśli sędziowie mają wykładnie, że najmniejszy kontakt jest podstawową do wykluczenia, to nic z tym nie zrobimy i pewnie będzie tak jak tłumaczył Leszek Demski. Pytanie, czy w klubach znają taką interpretację, bo pewnie może być różnie. Sytuacji, kiedy wykluczany w takich przypadkach był zawodnik upadający, widzieliśmy cało mnóstwo - zauważa Kryjom. - Przypomnę, że w półfinale w 2013 roku tak było w przypadku zdarzenia z Arturem Czają i Pawłem Przedpełskim. Mamy do czynienia z bardzo problematyczną kwestią. Każda decyzja sędziego byłaby do obronienia. Artiom mógł spokojnie tam wjechać, bo Maciek zostawił mu dość miejsca. Podobnie było z Szymonem Woźniakiem. Po ataku Krzysztofa Buczkowskiego wiedział, że jest na straconej pozycji, ale nie kładł się na tor. Zmienił swój tor jazdy - dodaje.

Kryjom jest zdania, że jeśli sędziowie będą konsekwentni w ocenie podobnych sytuacji w przyszłości, to nie można wykluczyć, że zawodnicy atakowani od wewnętrznej będą szukać kontaktu z rywalem i się przewracać. - To może być niebezpieczny precedens. Przywołam ubiegłoroczny przykład. Każdy pamięta upadek Jasona Doyle'a i Nickiego Pedersena, który wywołał tyle kontrowersji i awanturę w parku maszyn. Jeśli przeanalizujemy jazdę Australijczyka klatka po klatce, to jechał on wtedy w bardzo nienaturalny sposób. Czekał na kontakt Pedersena. Położył nogę na tor, jakby chciał zrobić szpagat - przypomina Kryjom.

Leszek Demski zapowiada z kolei, że sędziowie będą w takich przypadkach konsekwentni. Tłumaczy również, że będzie uczulać arbitrów, by odpowiednio interpretowali różne sytuacje. - Zgadzam się, że ta sytuacja jest bardzo trudna do jednoznacznej oceny. Wiem również, że do tej pory podobnie przypadki były różnie rozstrzygane. Będę namawiać sędziów, żeby od tego momentu zachowywali się w przypadku takich zdarzeń na torze konsekwentnie. A jeśli chodzi o temat wykorzystywania takich ataków przez zawodników jadących od zewnętrznej, to mówimy o zupełnie innej kwestii. To również sędziowie muszą prawidłowo ocenić. Zawodnik jadący po szerokiej nie może szukać na siłę kontaktu i zawężać w nienaturalny sposób toru jazdy. To nie są łatwe sytuacje, ale będziemy zwracać uwagę na niuanse - podsumowuje w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Demski.


ZOBACZ WIDEO Magnus Zetterstroem - wiek w żużlu nie jest granicą


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy Artiom Łaguta zasłużył na wykluczenie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×