Wielka szansa przed Polakami w Grand Prix. Dotąd zdarzyło się to tylko dwa razy

Wiele wskazuje na to, że cała trójka polskich stałych uczestników Grand Prix utrzyma się w cyklu na przyszły rok. Do tej pory tylko dwa razy w ponad 20-letniej historii tych rozgrywek doszło do podobnej sytuacji.

Krzysztof Wesoły
Krzysztof Wesoły
Bartosz Zmarzlik WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Bartosz Zmarzlik

Polskę w tegorocznej edycji cyklu Grand Prix reprezentują Maciej Janowski, Bartosz Zmarzlik i Piotr Pawlicki. Stałą dziką kartę otrzymał też Jarosław Hampel, ale przeciągająca się kontuzja, jakiej doznał w poprzednim sezonie, uniemożliwiła mu starty w tych rozgrywkach.

Utalentowani Polacy zajmują w klasyfikacji generalnej miejsca w pierwszej óscemce i jeśli podtrzymają dyspozycję z ostatnich tygodni, powinni pozostać w rozgrywkach na przyszły rok. Co najważniejsze - bez konieczności oglądania się na BSI, które dysponuje stałymi dzikimi kartami. W ciągu 21. dotychczas rozegranych sezonów, podczas których Indywidualnego Mistrza Świata wyłania właśnie Grand Prix, tylko dwukrotnie zdarzyło się, aby wszyscy stali uczestnicy reprezentujący nasz kraj zajęli miejsca premiowane utrzymaniem się w cyklu. Ten może być trzeci.

Grand Prix zapoczątkowane zostało w 1995 roku. Jedynym polskim zawodnikiem, jaki znalazł się w cyklu, był Tomasz Gollob. 24-letni wówczas żużlowiec rozpoczął rozgrywki od historycznego zwycięstwa. Później nie szło mu już tak dobrze, ale przed ostatnią rundą był 8. i miał 7 punktów przewagi nad Henrikiem Gustafssonem. Okazało się jednak, ze w Londynie, na stadionie Hackney, "Henka" odrobił straty do Polaka i o pozycji premiowanej pozostaniem w cyklu na kolejny rok decydował bieg dodatkowy. Niestety - przegrany przez Golloba.

Polak wypadł z rozgrywek, choć w 1996 roku wystartował w połowie rund: raz jako dzika karta, a dwukrotnie jako rezerwowy cyklu. W tym samym sezonie wraz ze Sławomirem Drabikiem i Piotrem Protasiewiczem uzyskał promocję do Grand Prix na kolejny rok i nie wypadł z cyklu przez kilkanaście kolejnych lat. Nie bez powodu mówi się, że Gollob był w tamtych czasach "polskim rodzynkiem" w elicie. Na przełomie millenniów w Grand Prix jeździli też Sebastian Ułamek , Robert Dados, Rafał Dobrucki, Grzegorz Walasek, Krzysztof Cegielski i Tomasz Bajerski. Jednak podczas gdy Gollob bił się o czołowe lokaty i jako jedyny reprezentant Biało-Czerwonych był w stanie utrzymać się w Grand Prix, pozostali Polacy stanowili raczej tło tych rozgrywek. Warto nadmienić, że przez kilka lat mieli oni prostsze zadanie, niż dzisiejsi uczestnicy, bo pozostanie w GP gwarantowało 10, a nie jak obecnie 8 czołowych lokat.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Arszawin przypomniał o sobie. Wspaniałym golem

Dopiero rozwój ogromnego talentu Jarosława Hampela dostarczył Gollobowi równorzędnego partnera przecierającego szlaki Polakom w czołówce. "Mały" awans do Grand Prix uzyskał przed sezonem 2004. Piekielnie utalentowanego zawodnika organizatorzy nagrodzili stałą dziką kartą i z pewnością nie pożałowali. Hampel jako drugi Polak w historii zajął miejsce premiowane pozostaniem w cyklu. Należy jednak dodać, że właśnie wtedy doszło do ograniczenia liczby stałych uczestników w Grand Prix i z 22-osobowej stawki awans do edycji 2005 dawało tylko 8 pierwszych pozycji. Hampelowi o miejsce w czołówce nie było jednak łatwo, bo na dwie rundy przed zakończeniem sezonu tracił do Hansa Andersena pięć punktów. Udało mu się jednak odrobić straty i po Grand Prix Norwegii w Hamar był przed Duńczykiem zaledwie o "oczko" w klasyfikacji generalnej.

Wychowanek Polonii Piła nie miał jednak szczęścia, bo w kolejnych latach dokuczały mu mniej lub bardziej poważne urazy. Z tego powodu w 2005 roku opuścił aż trzy rundy, zajął dopiero 11. miejsce i znów musiał liczyć na przychylność BSI. Rok później rzutem na taśmę wyprzedził Antonio Lindbaecka i zajął 9. lokatę - wyjątkowo dającą awans, bo szósty w klasyfikacji był Hans Andersen, startujący zarówno jako dzika karta, a także rezerwa za kończącego karierę Tony'ego Rickardssona. W sezonie 2007 ponownie trzymały się go kontuzje. Opuszczenie trzech rund w połączeniu z kiepskimi występami dały Hampelowi tylko 13. pozycję.

W tych samych rozgrywkach jako stały uczestnik do Grand Prix po kilku latach powrócił Rune Holta. Wcześniej startujący pod norweską flagą, teraz jeździł jako Polak. Po dość udanym sezonie zajął siódme miejsce w klasyfikacji generalnej, zostając tym samym trzecim w historii reprezentantem naszego kraju, który utrzymał się w cyklu. Holta musiał jednak wystartować w biegu dodatkowym, bo dopiero po ostatniej rundzie zrównał się punktami ze Scottem Nichollsem i Chrisem Harrisem. Norweg z polskim paszportem wygrał tę batalię, a miejsce w kolejnej edycji zapewnił sobie też Nicholls.

Przez kilka kolejnych lat Gollob szykował mistrzowską formę, zaś Holta gwarantował sobie utrzymanie w elitarnych rozgrywkach. Bez większych sukcesów swoich sił próbowali Wiesław Jaguś, Krzysztof Kasprzak czy ponownie Sebastian Ułamek oraz Grzegorz Walasek. Szczyt formy polskich żużlowców przypadł na rok 2010, w którym zdominowali oni rywalizację o Indywidualne Mistrzostwo Świata. Tomasz Gollob zdobył swój upragniony tytuł, drugi w historii polskiego żużla. Tuż za jego plecami sezon ukończył powracający w wielkim stylu do cyklu Jarosław Hampel, a na czwartym miejscu uplasował się Rune Holta, ze sporą stratą do trzeciego Jasona Crumpa. Był to historyczny sezon, w którym wszyscy Polacy na stałe startujący w Grand Prix zajęli miejsca gwarantujące utrzymanie.

Kolejna taka sytuacja nastąpiła dopiero w 2014 roku. Wcześniej jednak z trudami Grand Prix nie poradzili sobie już bardzo doświadczony Holta, a także Janusz Kołodziej czy ponownie Krzysztof Kasprzak, który w sezonie 2013 zajął dopiero 10. miejsce w klasyfikacji generalnej. Miejsce w cyklu zapewnił sobie jednak poprzez eliminacje i odjechał sezon życia. "Kasper" w 2014 roku został wicemistrzem świata, a dzięki dobrej końcówce sezonu ósme miejsce zapewnił sobie Hampel i ponownie wszyscy polscy stali uczestnicy zajęli miejsca premiowane awansem do kolejnej edycji Grand Prix.

Rok później Kasprzak popadł w ogromny kryzys, zaś Hampel zanotował wspomnianą na początku tekstu kontuzję i obaj zajęli miejsca na końcu stawki. Do czempionatu weszła jednak świeża krew pod nazwiskiem Macieja Janowskiego. "Magic" aż cztery razy stanął na podium, w tym raz na najwyższym stopniu i zajął siódme miejsce.

W tym roku do wrocławianina dołączyły kolejne "młode wilki". Bartosz Zmarzlik póki co w klasyfikacji generalnej zajmuje czwartą pozycję i ma tylko siedem punktów straty do trzeciego Taia Woffindena. Wydaje się pewne, że 21-latek nie tylko utrzyma się w cyklu, ale też powalczy o swój pierwszy medal IMŚ. W czołowej ósemce są również Piotr Pawlicki i Maciej Janowski. "Piter" regularnie wjeżdża ostatnio do półfinałów i nie powinien mieć większych problemów z utrzymaniem pozycji. "Magic" z kolei notuje lekki kryzys, ale dwie ostatnie rundy powinny być jego atutem. Przed rokiem w Toruniu i Melbourne stawał bowiem na trzecim stopniu podium.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×