Historia transferu idealnego. Uratował klub i odbudował zawodnika

Hans Andersen startuje w barwach Orła od 2015 roku. Od razu stał się pewnym punktem łódzkiej drużyny. Historia transferu Duńczyka do klubu Witolda Skrzydlewskiego było bardzo ciekawa.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Hans Andersen WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Hans Andersen

W 2015 roku Orzeł Łódź miał mocno pod górkę. Drużyna zaczęła sezon bardzo przeciętnie. Pierwszy mecz na własnym torze wygrała, ale później została rozgromiona w Rybniku (27:62). Później było jeszcze trudniej, bo ekipę Witolda Skrzydlewskiego dotknęła plaga kontuzji. W pewnym momencie w Łodzi nikt nie myślał o wysokich lokatach. Celem stało się przetrwanie na zapleczu Ekstraligi. Trudno powiedzieć, czy udałoby się tego dokonać bez Hansa Andersena.

Duńczyk na 2015 rok związał się ze Stalą Rzeszów. Liczył, że wywalczy sobie miejsce w składzie. Tak się jednak nie stało, bo wysoki poziom prezentowali Peter Kildemand, Kenni Larsen i Greg Hancock. Trenerem tej drużyny był wtedy Janusz Ślączka, aktualny szkoleniowiec Orła. - Wiedziałem, że Hans jest dobrze przygotowany. Miał naprawdę świetny sprzęt, który dobrze jechał. Z drugiej jednak strony nie miałem kogo odsunąć od składu, żeby dać mu szansę. Czas uciekał, więc coś trzeba było z tym tematem zrobić - wspomina Ślączka w rozmowie z oficjalną stroną Orła Łódź.

Obecny trener Orła nie chciał blokować Andersena. Problemów z jego odejściem nie było, bo Duńczyk nie otrzymał w Rzeszowie żadnych pieniędzy za podpis pod kontraktem. - Jedynym rozwiązaniem było wypożyczenie go do innego klubu. Hans spytał mnie, czy miałbym dla niego klub, a ja poleciłem Orła. Łódzki klub potrzebował wtedy wzmocnień. Zadzwoniłem do prezesa, a ten był na tak - wyjaśnia szkoleniowiec.

Polecamy: Noworoczna promocja na Kalendarz Żużlowy! Ostatnie dni sprzedaży!

Andersen trafił do Łodzi i od razu stał się liderem Orła. To on ratował w wielu meczach nękaną kontuzjami drużynę. Zawsze można było na niego liczyć. W całym sezonie odjechał dziewięć meczów i wykręcił w niech średnią biegopunktową 2,354. Duńczyk był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem w lidze. Lepiej od niego jeździł tylko Joonas Kylmaekorpi z Lokomotivu Daugavpils. - Moim zdaniem Hans uratował wtedy Orłowi życie. Jechał bardzo dobrze i pomógł wygrać wiele meczów - twierdzi Ślączka.

Łódzki klub zyskał zawodnika, który stał się ważnym ogniwem zespołu i został w nim na kolejne sezony (Andersen będzie jeździć w Łodzi trzeci rok z rzędu). Duńczyk z kolei się odbudował. Wcześniej niektórzy mówili, że jest wypalony i już nic w żużlu nie osiągnie. Wszystko zmieniło się w Łodzi. Dziś można powiedzieć, że Orzeł z pomocą Janusza Ślączki przeprowadził transfer idealny. Zyskali na nim wszyscy. A teraz Andersen i Ślączka spotkają się znowu w jednym klubie. - Mam nadzieję, że Hans będzie u mnie prezentować dokładnie taką formę jak w 2015 roku - podsumowuje Janusz Ślączka.

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar opuszcza góry. Najgorsze za uczestnikami (źródło: TVP SA)


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy Hans Andersen sprawdziłby się teraz w PGE Ekstralidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×