Spowiedź Karola Ząbika. Nie chciał być warzywem. Trzy razy ratował go Bóg, raz tata

- Nie chciałem jeździć na wózku inwalidzkim, ani tym bardziej być "warzywem". Po trzecim uderzeniu głową w tor stwierdziłem, że trzeba skończyć z jazdą na żużlu - mówi Karol Ząbik w szczerej rozmowie z WP SportoweFakty.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart
Karol Ząbik WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Karol Ząbik

Karol Ząbik to wychowanek Apatora Toruń. W oficjalnym meczu ligowym zadebiutował w 2003 roku. Największe sukcesy odnosił w latach 2004-2008. W sezonie 2006 we włoskim Terenzano został indywidualnym mistrzem świata juniorów. W tym samym roku został on także najlepszym juniorem w Polsce. Niestety, zaliczył też koszmarnie wyglądający upadek podczas meczu ligowego w Lesznie. Badania wykazały wtedy wstrząśnienie mózgu oraz pękniętą część czaszki. Kolejnej poważnej kontuzji Ząbik doznał trzy lata później podczas finału IMP w Toruniu. W swojej przygodzie z czarnym sportem często zmagał się z wieloma kontuzjami.

Polecamy: Czyszczenie magazynów! Promocyjna cena na kalendarz żużlowy!

WP SportoweFakty: W grudniu 2015 roku ogłosił pan, że definitywnie zakończył karierę zawodniczą. Czy od tej pory coś się w tej kwestii zmieniło?

Karol Ząbik: Nic się nie zmieniło, to była ostateczna decyzja. Ten temat jest dla mnie zakończony.

Nie miał pan ani jednego momentu, w którym pomyślał: "a może spróbuję jeszcze raz"? - Kiedyś tak było. Te wszystkie moje powroty wyglądały tak, jak pan mówi. Myślałem sobie: "może warto jeszcze raz spróbować?". Tym razem podjąłem decyzję, która była definitywna.

Za każdym razem chciał pan sobie coś udowodnić?

- Wtedy miałem po drodze wiele poważnych upadków. Najbardziej bolesne były dla mnie urazy głowy. One niosły za sobą różne trudne sytuacje. Miałem problemy z równowagą, choć potem ta równowaga wracała. Organizm nie zachowywał się tak jak kiedyś. Moja głowa nie była gotowa do jazdy tak jak kiedyś. Motocykl żużlowy to nie jest rower. Żużel to sport wyczynowy. Trzeba być do niego przygotowanym fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie.

Pańskim głównym problemem było właśnie zdrowie?

- Podczas ostatniego upadku uderzyłem głową o tor. To był dla mnie już trzeci tak mocny wypadek. Wtedy powiedziałem sobie, że do trzech razy sztuka. Nie chciałem skończyć na wózku inwalidzkim, ani tym bardziej być "warzywem". Trzy razy Bóg mnie uratował. Kolejny raz nie chciałem kusić losu. Dostałem motocyklem w głowę podczas pierwszego upadku, potem podczas mistrzostw Polski w Toruniu uderzyłem głową o tor, a za trzecim razem to samo przytrafiło mi się w Grudziądzu. To już był dla mnie koniec.

Kup bilet na PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix of Poland. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową! ->

Wiele osób mówi, że w swojej karierze miał pan dużo pecha. A może miał pan więcej szczęścia?

- Właśnie to chciałem powiedzieć. Miałem więcej szczęścia w tych wszystkich nieszczęściach. Jestem z tego bardzo zadowolony. Wiadomo, jakie ostatnio były przypadki w historii sportu żużlowego. Nie chcę nawet o nich mówić, bo to są przykre rzeczy. Cieszę się, że mam żonę. Jestem szczęśliwy, że mogę chodzić i funkcjonować jak normalny człowiek.

Żużel w ostatnich latach był dla pana bardziej pracą czy hobby?

- Trudne pytanie. Przed ostatnim wypadkiem cały czas miałem chęć powrotu. Żużel do tej pory był całym moim życiem. Mogę teraz stanąć przed lustrem i powiedzieć sam do siebie: "próbowałem na sto procent swoich możliwości". Moje zdrowie nie pozwala na to, aby dalej ścigać się na żużlu.

Zrobił pan wszystko, co mógł?

- Zdecydowanie tak. Ścigałem się w wielu zawodach, zarówno towarzyskich, jak i ligowych. Wystartowałem w lidze, choć co prawda nie w najważniejszym meczu z Wybrzeżem Gdańsk w 2014 roku. Ścigałem się jednak na Motoarenie przed toruńską publicznością. To też było dla mnie bardzo istotne. Jestem wdzięczny, że mogłem się w ten sposób pożegnać.

Czy Karol Ząbik podjął słuszną decyzję, rezygnując z kariery zawodniczej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×