Brakowało mu instynktu zabójcy. Historia Chrisa Louisa

Gdy w 1975 roku na Wembley John Louis stawał na trzecim stopniu podium Indywidualnych Mistrzostw Świata, nie mógł mieć pojęcia, że 22 lata później ten wyczyn skopiuje jego potomek - Chris, gwiazda lat 90-tych. Jego karierę przerwał brutalny wypadek.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Chris Louis w barwach BGŻ SA - Polonii Piła (2001 rok) Newspix / Mariusz Cwojda / Chris Louis w barwach BGŻ S.A. - Polonii Piła (2001 rok)

Wrześniowy wieczór w Londynie 1975 roku. Uwaga skupiona na słynnym stadionie Wembley. Tym samym, na którym Jan Tomaszewski zatrzymywał Anglików, napoczynając wielkie sukcesy reprezentacji Polski w piłce nożnej. Tym razem jednak to nie emocje futbolowe przyciągnęły rzeszę fanów na trybuny, lecz o wiele głośniejszy i bardziej niebezpieczny sport, czyli żużel, który w owym czasie cieszył się na Wyspach Brytyjskich sporą popularnością. I gdzie funkcjonowała najsilniejsza liga na świecie.

Jednodniowy finał Indywidualnych Mistrzostw Świata, szesnastu zawodników, którzy przebrnęli przez multum eliminacji, staje w szranki o najcenniejsze trofeum dla żużlowca. Wśród nich czterech Polaków, ale nie odegrali oni znaczącej roli. Po pięciu biegach wyłoniono czempiona. Został nim Ole Olsen, człowiek obecnie specjalizujący się w układaniu sztucznych nawierzchni na turnieje Grand Prix. Drugie miejsce zajął Anders Michanek ze Szwecji, natomiast do rozstrzygnięcia pozostawała kwestia brązowego medalu, ponieważ dwóch zawodników zgromadziło taką samą liczbę punktów. Rozegrano zatem bieg barażowy.

Niemieckie Pocking, 1993 rok, końcówka sierpnia. Przedostatni jednodniowy finał IMŚ. Wyjątkowy, ponieważ 12 punktów wystarczyło, aby celebrować złoty medal. Sięgnął po niego Sam Ermolenko z odległych Stanów Zjednoczonych. Losy drugiego i trzeciego miejsca musiały zostać wyjaśnione w biegu barażowym.

Co łączy obie historie? W obu przypadkach autorami trzecich miejsc byli Brytyjczycy, zresztą bardzo sobie bliscy. W 1975 roku brązowy medal wywalczył John Louis, z kolei w 1993 jego syn, Chris. Różnica jest taka, że John tamten wyścig barażowy wygrał i to z samym Ivanem Maugerem. - Chris w Pocking jechał w barażu o srebrny medal z Hansem Nielsenem, który fruwał na leżącym silniku od Klausa Lauscha. Ten bieg Louisa przerósł, ale zdobyć brązowy medal w jednodniowym finale IMŚ to jest wielkie osiągnięcie - wspomina żużlowy ekspert i komentator, Tomasz Lorek. Postać Chrisa Louisa poznał bardzo dobrze, z racji swojego fachu często przebywał w Ipswich, gdzie pod koniec lat 90-tych tamtejsze Wiedźmy dzieliły i rządziły na ligowym podwórku.

ZOBACZ WIDEO Hans Andersen obiecuje że skandalu nie będzie. Z Orłem chce dokończyć dzieła

Chris Louis. Urodził się 9 lipca 1969 roku. Zawodnik m.in. Sparty Aspro Wrocław, ZKŻ Polmosu Zielona Góra i jeden z liderów Polonii Piła. Młodsi kibice mogą mieć kłopoty z rozwikłaniem zagadki, kim jest ta postać. Starsi i ci najbardziej zagorzali emocjonowali się startami Anglika z Ipswich. Jego karierę zatrzymała poważna kraksa na torze w Częstochowie w 2001 roku. Tamto wydarzenie zastopowało Louisa. W jego, jak przekonuje Tomasz Lorek, analitycznym umyśle, krążyło zbyt wiele wyobrażeń. Trochę zapomniany, a przecież był jednym z wielkiej starej gwardii Anglików, o których zabiegały polskie kluby. On, Mark Loram, Joe Screen, Gary Havelock. Robili furorę.

We Wrocławiu zapachniało zachodem. I trawą

Po obaleniu komunizmu w Polsce, pomalutku w naszej lidze zaczęli pojawiać się najwięksi żużlowcy z zagranicy. Wielu polskich fanów długo zbierało szczęki z podłogi, gdy zobaczyło na żywo w akcji Profesora z Oxfordu, czyli Hansa Nielsena. Duńczyk w 1990 roku jako pierwszy czołowy zawodnik świata zdecydował się podpisać kontrakt w naszym kraju. Związał się z Motorem Lublin. I pokazał zachodnim zawodnikom, że ta Polska nie jest taka straszna.

Rok po angażu Nielsena, we wrocławskiej Sparcie podpisano kontrakty z utalentowanymi Brytyjczykami. Jednym z nich był Kelvin Tatum, drugim pochodzący z niewielkiego angielskiego Ipswich Chris Louis, ówczesny Indywidualny Mistrz Świata Juniorów. - To była taka para Brytyjczyków, która robiła wrażenie kolorowymi skórami, busami, w Polsce otwierającej się na zachód po upadku komunizmu. Razem tworzyli fajną kompozycję - opowiada Lorek. - Genialnie startował wtedy Kelvin Tatum, natomiast Chris Louis zaskarbił sobie sympatię fanów wrocławskich, bo to był niewiarygodny fighter. To był gość, który na dystansie robił cuda, i przy kredzie i po szerokiej. Bardzo inteligentnie jeżdżący zawodnik - dodaje.

Umiejętności jeździeckie Louis czerpał nie tylko z wiedzy przekazanej mu przez ojca Johna, ale także z wyszkolenia, jakie nabył podczas jazdy na torach trawiastych. - Zawodnik w ten sposób przechodził transformację i przyzwyczajał się do jazdy na żużlu. Właśnie poprzez starty na torach trawiastych - wyjaśnia Tomasz Lorek. - Najbardziej okazałe perełki wędrowały z "grass tracku" na klasyczny speedway. Dzisiaj Chris Harris jest takim riderem, który hołduje łączenie obu specjalizacji. Niegdyś byli nimi natomiast Joe Screen, Gary Havelock i właśnie Chris Louis czy Mark Loram. To byli ludzie, którzy miękko i subtelnie przechodzili z wyścigów na torach trawiastych do speedwaya. Tory trawiaste wymagają świetnego opanowania technicznego, tam minimalny deszcz sprawia, że kontrola nad motocyklem musi być wzorowa - kontynuuje.

Chris Louis + Mark Loram = zawodnik doskonały

Losy Chrisa Louisa i Marka Lorama, mistrza świata z 2000 roku, splatają się. Trudno, aby było inaczej, skoro są niemalże rówieśnikami - Loram jest jedynie dwa lata młodszy od Louisa. To tak trochę, jakby teraz opowiadać o Bartku Zmarzliku i Piotrze Pawlickim. Otóż Louis i Loram w pewnym momencie zdominowali brytyjski żużel. Na własnym podwórku robili co chcieli. - Jednego roku, dokładnie w 1997, Loram był mistrzem Wielkiej Brytanii, w kolejnym, 1998, wygrał Louis. W 1999 znów najlepszy był Loram, w 2000 Louis a w 2001 Loram. Przez te pięć lat duet Loram - Louis wygrywali finał brytyjski, który wówczas odbywał się w o niebo silniejszej obsadzie niż dziś - przypomina Tomasz Lorek.

Byli sobie bliscy nie tylko ze względu na uprawianie tej samej profesji i prezentowany podobny poziom, ale też przez jakiś czas łączyły ich sprawy prywatne, ponieważ siostra Chrisa Louisa była partnerką Marka Lorama.

Naukowcy pracują nad możliwością klonowania organizmów. Natomiast w tamtym czasie w Wielkiej Brytanii marzono o opcji łączenia postaci. Tak na poważnie, Lorek wspomina, że Brytyjczycy w obu zawodnikach widzieli dwie uzupełniające się osobowości. - W latach 90-tych uszyto fajną sentencję na Wyspach Brytyjskich. Mianowicie, że gdyby skleić dwa charaktery, Marka Lorama i Chrisa Louisa, to powstałby z tego połączenia żużlowiec doskonały. Z tą różnicą, że o ile Tatum był w Sparcie Wrocław ostoją refleksu, o tyle to Chris Louis w zderzeniu z Loramem był "startowcem", a Mark tym, który odrabiał straty na dystansie. Stąd wymyślono, że połączenie tych dwóch ludzi da perfekcyjnego zawodnika - mówi żużlowy ekspert.
Od lewej: Chris Louis, Tony Rickardsson i Peter Karlsson (fot. Jarosław Pabijan/Newspix) Od lewej: Chris Louis, Tony Rickardsson i Peter Karlsson (fot. Jarosław Pabijan/Newspix)
Tylko jednemu z nich udało się zdobyć najcenniejsze trofeum, czyli Indywidualne Mistrzostwo Świata. Dokonał tego Mark Loram, w 2000 roku, co zawsze będzie wyjątkowo wspominane w historii cyklu Grand Prix, ponieważ Anglik został najlepszym żużlowcem na świecie nie wygrywając ani jednego turnieju. W każdym z nich był jednak w czołówce i zsumowane punkty dały mu upragnione złoto. Był po prostu najrówniejszy w tamtym sezonie.

A Louis? On też na stałe zapisał się w historii Grand Prix. W pierwszym turnieju w 1995 roku na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu, gdzie zwyciężył Tomasz Gollob, Chris Louis pojechał w finale. Zajął trzecie miejsce. Łącznie sześciokrotnie był finalistą rund GP, ale żadnej z nich nie wygrał. Czegoś brakowało. Na koniec sezonu najwyżej sklasyfikowany był na piątym miejscu (1998 rok). Zdaniem Tomasza Lorka, Chris Louis zbyt dużo analizował. - To był taki himalaista, który budował sobie bazę i metodycznie dochodził celu. On w żużlu zawsze widział drugie dno, filozoficzną głębię. Ma duże IQ i paradoksalnie to czasem przeszkadza. W żużlu czasami trzeba być bezwzględną bestią a on nią nie był. Chris nie boi się trudów, nie lubi szumieć czy robić coś na pokaz. U niego jest rzetelna, merytoryczna wiedza, fachowa, bez chęci zabłyśnięcia na arenie. To jest wielki mówca, wspaniały człowiek, który potrafi pięknie opowiadać o żużlu, natomiast nigdy nie będzie się wywyższać. On wiele radości czerpie z tego, że wyszkoli młodego człowieka, czy pomoże zawodnikowi wrócić po ciężkiej kontuzji. Myślę, że to go też w pewnym sensie hamowało. Zbyt bogata wyobraźnia i umiejętności intelektualne oraz kojarzenia faktów nie sprzyjają w żużlu. Zresztą w każdym sporcie. Musisz mieć instynkt zabójcy, który wychodzi i robi swoje, nie patrząc na okoliczności - uważa Tomasz Lorek.

Na kolejnej stronie dowiesz się, czemu Chrisa Louisa Tomasz Lorek porównał do jednej z fikcyjnych postaci, jak doszło do fatalnego wypadku z udziałem Anglika i w czym odnalazł się on po zakończeniu kariery.

Czy Chris Louis miał potencjał, aby zostać Indywidualnym Mistrzem Świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×