Grzegorz Drozd. Lotem Drozda: Magda Gessler w spodniach (felieton)

Grzegorz Drozd
Grzegorz Drozd
Jedźmy dalej. Szymon Woźniak, Andrzej Lebiediew, Vaclav Milik, czyli seniorka marzenie. Długo czekałem na debiut w Ekstralidze Lebiediewa. To chłopak z metanolem w żyłach. Gdy zaczynał treningowe kółka u progu kariery zaliczył potworną kraksę i złamał obie ręce. Fatalna i bolesna kontuzja nie utemperowała jego miłości do żużla.

- Zanim pierwszy raz wsiadłem na motocykl, wszyscy mi powtarzali, że będę wielkim żużlowcem. Że błyszczą mi oczy, gdy widzę zawodników na torze. Byłem młodym chłopakiem, który zakochał się w żużlu od pierwszego wejrzenia - opowiadał mi Lebiediew w 2012 roku po turnieju w Czerwonogradzie, kiedy to po raz pierwszy uwiódł mnie swoją jazdą. W następnych latach zawodził, a jego kariera nieco przystopowała. Podobnie jak kiedyś w przypadku Taia Woffindena sądziłem, "że jest po zawodniku".

Na szczęście Lebiediew problemy zostawił w tyle i skoncentrował się na żużlu. Przed sezonem na swoim fejsie udostępniłem post, w którym stwierdziłem, że duet Lebiediew-Jacob Thorssell, będzie największym odkryciem ligi. Wciąż na to liczę.

Woźniak i Milik, to kolejni młodzi gniewni, którzy chcą zdobywać szczyty. Chęć do pracy i poświęceń, to najważniejsza cecha, która określa zawodnika. Woźniaka znam jeszcze z mini-żużla. Poukładany młody człowiek. Żużel to całe jego życie. Kiedyś spotkałem go na zawodach w Dohren. W północnych Niemczech, gdzie tor jest okrągły jak piłka. Maleńkie kółko, na którym bez ustanku jedzie się na wyłamanym motocyklu. Podczas zawodów stoisz za bandą przy prowizorycznym stoliczku i sączysz szklaneczkę Jacka Daniels'a z lodem, a wszystko to 15 metrów od taśmy startowej. Szpryca ląduje na twoim czole! - Trzeba jeździć wszędzie i dużo. Dlatego tu jestem - odpowiedział mi po zawodach Szymek, który mimo młodego wieku z niejednego pieca jadł chleb.

O dwójce liderów Wrocławia nie będę się rozpisywał. Maciej Janowski i Woffinden, to czołówka światowa. Liderzy nie tylko na torze. Obaj potrafią wykonywać świetną robotę w parkingu. Takie to danie upichcił Rusko, który lubi lanserkę na różny sposób. Dwa lata temu na finale ligi nie chciał wypowiadać się do mediów, bo twierdził, że się nie zna i w zasadzie to tak tylko się przygląda z boku.

Lubi być oryginalny. Taka nasza Magda Gessler w spodniach. Z dobrych składników komponuje wrocławskie potrawy ligowe, jest oryginalny i mówi prosto w twarz co myśli. Lubię, gdy kucharz jest wierny składnikom. Kiedyś Rusko ekspresowo wymieniał swoich żołnierzy. Dziś pozwala im dojrzewać. Jego mentor, wspomniany dr Nieścieruk, powiedział, że nie jest sztuką wyprodukować żużlowca, ale sztuką jest doprowadzić go do mistrzowskiego poziomu. Warto o tym pamiętać.

Na drugim biegunie filozofii budowania drużyny przez Wrocław jest pobliskie Leszno. Byki również mają zdolną młodzież, ale i przereklamowane i drogie gwiazdy. Przede wszystkim dwójka zawodowców-hobbystów Janusz Kołodziej i Emil Sajfutdinow, emeryt Nicki Pedersen i jadący na renomie sprzed dwóch lat Peter Kildemand. Nadzieją jest dwójka Piotr Pawlicki, Grzegorz Zengota.

Kto jesienią sięgnie po złoto? Może ktoś z Lubuskiego? Może będzie powtórka finału sprzed dwóch lat? Byłoby ciekawie. Finał z podtekstami na czele z osobami szkoleniowców. Piotr Baron kontra Rafał Dobrucki. Baron pozuje na twardziela. W mediach jest szorstki i gburowaty. A jak przyjdzie co do czego, to już podczas pierwszego meczu w Lesznie z Wrocławiem rozkładał ręce i jak dziecko w szkole tłumaczył się wkurzonemu Józefowi Dworakowskiemu, że to nie jego wina, iż spadł deszcz.

Z kolei Dobrucki to wciąż nowa fala wśród trenerów. Inteligent, a tacy lubią się... (nie lubią się) przepracowywać. Toteż niedawno obwieścił cudowny sposób na rozwój polskiego speedwaya. Bardzo nowatorski pomysł. Otóż druga liga mogłaby wypożyczać zawodników z Ekstraligi.

Jako trener lubi przekombinować. Miał rezerwowego w kadrze, a stosował "zz-tkę" i przegrał z Cash Broker Stalą Gorzów. Kiedyś przedwcześnie na ławce posadził Andreasa Jonssona. Też lubi zgrywać twardziela w parkingu. Tak, czy siak, finał obejrzą rzecze kibiców. Nie tylko na trybunach, ale i przed telewizorami. A propos telewizji. Ekstraliga ustaliła warunki nowego milionowego kontraktu z nc+. A jeszcze z 15 lat temu cwany lis Rusko tłumaczył nam wszystkim, że żużla nikt nie chce pokazywać. Nawet za darmo.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy Andrzej Rusko jest najbardziej wpływowym prezesem polskiego klubu żużlowego?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×