Bartosz Zmarzlik: Ogrom pracy zaprocentował. Znów czuję się komfortowo (wywiad)
Bartosz Zmarzlik znów jest piekielnie szybki. Udowodnił to w Cardiff, a potwierdził dzień później w Ostrowie w Lotos MPPK, gdzie imponował odważnymi szarżami, a później wygrywał z gigantyczną przewagą nad rywalami.
Maciej Kmiecik, WP SportoweFakty: Wspominał pan często, że szuka pan szybkości. Czy po tym jak w Grand Prix w Cardiff i Lotos MPPK w Ostrowie zaprezentował pan szarże zapierające dech w piersiach, można już powiedzieć, że wreszcie jest to, czego pan oczekiwał?
Bartosz Zmarzlik: Nie ukrywam, że w ostatnich zawodach jeździło mi się zdecydowanie bardziej komfortowo niż na początku sezonu. Wciąż z całym teamem pracujemy, żeby ta moja szybkość się poprawiła. Naprawdę, nie jest to łatwe. Wykonaliśmy w ostatnim czasie naprawdę ogrom pracy. Cieszy to, że widać efekty i jest przekonanie, że nie poszło to na marne. Zmierzamy w dobrym kierunku.
Mam nadzieję. Szkoda podium, ale najważniejsze były punktu, które zbierałem przez całe zawody. Klasyfikacja przejściowa cyklu Grand Prix znowu się zmieniła. Awansowałem do czołowej ósemki, aczkolwiek to dopiero, a z drugiej strony aż połowa sezonu. Za nami sześć rund i kolejne tyle do odjechania. Będę robił, co tylko w mojej mocy, by piąć się w górę.
W waszym żużlowym świecie wszystko niesamowicie się kręci. Kilka dni temu brał pan udział w ceremonii otwarcia World Games we Wrocławiu, później Grand Prix w Cardiff, teraz Lotos MPPK w Ostrowie. Za kilka dni ponownie Wrocław i walka o historyczne medale Światowych Igrzysk Sportowych. To dla żużlowców wyjątkowa impreza?
Ceremonia otwarcie wywarła na nasz wszystkich piorunujące wrażenie. Wszystko było perfekcyjnie zorganizowane i przeżycie podczas przemarszu przez stadion wraz z reprezentacją Polski są nie do opisania. Od tamtego dnia nie było mnie jeszcze w domu. Jestem ciągle w drodze, więc proszę się nie dziwić, że tak się śpieszę w drogę powrotną do domu. Można zażartować, że ostatnio tak szybko jeżdżę, żeby jak najszybciej wrócić do domu.
Marzy pan o tym, by w najbliższą sobotę wraz z kolegami do kolekcji medali, które stały się pana udziałem, dorzucić ten z World Games?
Każdy medal jest ważny czy to mistrzostw świata czy tak jak teraz Światowych Igrzysk Sportowych. Do zawodów podejdziemy skupieni i będziemy robić, co tylko się da, by zwyciężyć. Okazji na zdobycie medalu imprezy tej rangi jako żużlowcy możemy szybko powtórnie nie mieć.
ZOBACZ WIDEO Budowa nowego stadionu Orła z lotu ptaka. Widok jest imponujący! (WIDEO)Rzeczywiście, to piękne podtrzymanie tradycji. Bogusław Nowak jako pierwszy uczył mnie żużla i tym bardziej chcieliśmy nawiązać do sukcesów Stali Gorzów sprzed lat. Cieszymy się ze zwycięstwa, tym bardziej, że przed zawodami na stawiono nas w roli faworyta do złotego medalu. Wraz z Krzysztofem Kasprzakiem zrobiliśmy swoje punkty i cieszymy się z tytułu.
Patrząc na punktację, w której zwycięzca ma 6 punktów przewagi nad wicemistrzem, mogłoby się wydawać, że ten tytuł przyszedł Stali Gorzów stosunkowo łatwo. Jak było w rzeczywistości?
Myślę, że każdy z zawodników potwierdzi to, że w dzisiejszych czasach żadne zwycięstwo nie przychodzi łatwo. Obecnie w speedwayu o sukcesie decydują takie niuanse, że trzeba być skupionym przez całe zawody. Bywa tak, że wygrywa się jeden wyścig, a w kolejnym przyjeżdża do mety na końcu stawki.
Ten finał MPPK miał być krokiem do odbudowy prestiżu tych zawodów. Pana zdaniem udało się spełnić ten cel?
Jak najbardziej. Zawody trzymały w napięciu do ostatnich metrów wyścigu dodatkowego, w którym Krzysztof Buczkowski walczył z Szymonem Woźniakiem o brązowy medal. Nikt tutaj nie przyjechał przegrywać. Każdy walczył na maksa o medale.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>