GKSŻ nie będzie sprawdzać, czy Stal płaci. O co chodzi z wynagrodzeniami dla zawodników?

Zdjęcie okładkowe artykułu: Na zdjęciu: Zbigniew Fiałkowski
Na zdjęciu: Zbigniew Fiałkowski
zdjęcie autora artykułu

Ireneusz Nawrocki wściekł się, kiedy przeczytał w mediach, że Stal Rzeszów nie płaci zawodnikom. Wyjaśnił, że na wynagrodzenia żużlowców wydał już milion sto tysięcy złotych i zaprosił GKSŻ do kontroli finansów. Co na centrala?

- Serdecznie dziękujemy, ale nie skorzystamy - mówi nam wiceprzewodniczący GKSŻ Zbigniew Fiałkowski. - Chętnie przyjedziemy do Rzeszowa, kiedy pan Nawrocki będzie organizować spotkanie prezesów pierwszej i drugiej ligi. Finansów jednak sprawdzać nie będziemy - wyjaśnia.

Dlaczego centrala nie chce sprawdzić, jak jest z płynnością finansową w Rzeszowie? - Nie jesteśmy do tego uprawnieni. To nie jest zadanie GKSŻ. Od tego są zespoły audytorskie, które sprawdzą wszystko na koniec roku - dodaje Zbigniew Fiałkowski.

W żużlowej centrali ostatnią wypowiedź Ireneusza Nawrockiego przeczytali jednak z dużym zaciekawieniem. Zdziwienie wzbudziła zwłaszcza część dotycząca wynagrodzeń dla żużlowców. Szef Stali Rzeszów wyjawił, że na ich konto trafiła już łącznie kwota miliona sto tysięcy złotych. - Jeśli zinterpretujemy wypowiedź dosłownie, to wychodzi na to, że Stal wydała na płace zawodników kwotę, która nie za bardzo współgra z tym, co zakłada Regulamin Finansowy w drugiej lidze - wyjaśnia Fiałkowski.

GKSŻ nie zarzuca jednak Nawrockiemu, że jego klub złamał postanowienia Regulaminu Finansowego. W centrali chcieliby po prostu, żeby właściciel Stali doprecyzował, co miał na myśli, kiedy mówił o takiej kwocie.

Szef rzeszowskiego klubu przekazał nam, że milion sto tysięcy złotych to suma, którą zawodnicy otrzymali z klubu i wypłat sponsorskich. Jeśli przyjmiemy, że tak rzeczywiście było, to o złamaniu zapisów regulaminu nie ma mowy.

ZOBACZ WIDEO Leszek Blanik: Jak ktoś jest najlepszy, to wygrywa z każdego pola [color=#000000]

[/color]

Źródło artykułu: