Stal Rzeszów dojechała na obietnicach do finału. W Ostrowie stracili 60 tysięcy złotych

Silniki od braci Pawlickich, Taia Woffindena czy Grzegorza Walaska - tak Ostrovia Ostrów przygotowywała się do ubiegłorocznych finałów ze Stalą Rzeszów. Inwestycje na dwa mecze sięgnęły 60 tysięcy złotych. Po czasie okazało się, że były niepotrzebne.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Bjarne Pedersen w czerwonym kasku WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Bjarne Pedersen w czerwonym kasku
Ostrowianie z myślą o własnych kibicach robili w ubiegłym roku wszystko, żeby nie oddać bez walki meczów ze Stalą Rzeszów, która była uważana za dream - team i murowanego faworyta do awansu. Działacze, żeby rywalizować jak równy z równym z zespołem Ireneusza Nawrockiego, postanowili pomóc swoim zawodnikom w kwestiach sprzętowych. Wykorzystali kontakty ze sponsorami i pozyskali silniki od żużlowców startujących na co dzień w PGE Ekstralidze. Z naszych informacji wynika, że wsparcia ostrowianom udzielili między innymi Tai Woffinden, bracia Pawliccy i Grzegorz Walasek.

- Nie chcemy rozmawiać już na ten temat, bo jest nam żal rzeszowskich kibiców. Doskonale wiemy, jak boli brak drużyny ligowej, bo w Ostrowie też przechodziliśmy trudne chwile - mówi nam prezes Radosław Strzelczyk, który nie chce mówić ani o tym, kto pomógł Ostrovii, ani o poniesionych kosztach. Z innych źródeł wiemy jednak, że było to około 60 tysięcy złotych.

Ostrovia wydała pieniądze na rywalizację z zespołem, który po drodze nie wywiązywał się z wielu zobowiązań, a na obietnicach dojechał ostatecznie aż do finału. Gdyby działacze wiedzieli, że taki będzie finał całej historii, to pewnie przeznaczyliby środki na inny cel. Znacznie lepsza byłaby przykładowo inwestycja w coraz prężniej działającą szkółkę.

- Ta historia pokazuje problem, który mamy w polskim żużlu. Chodzi o nadzór nad finansami w klubach - komentuje Michał Kugler. - Ostrowian czy ich sponsorów wprawdzie nikt do niczego nie zmuszał. Pieniądze wydali z własnej woli, ale prawda jest też taka, że o pewnych rzeczach wiedzieć nie mogli - przekonuje były wiceprezes Stali Gorzów.

ZOBACZ WIDEO Kołodziej o Unii Tarnów: "Musiałem odejść. Gdybym został, to musiałbym zakończyć karierę"

- Brakuje nam w żużlu odpowiednich mechanizmów lub ich egzekwowania. Patologiczne sytuacje należy przecinać znacznie wcześniej. Podam przykład koszykówki. Jeżeli dany klub spóźnia się zawodnikowi lub zawodniczce z wypłatą pieniędzy kontaktowych 14 dni, to kolejnego dnia gracz ma prawo odejść do innego zespołu, a klub musi i tak wypełnić do końca kontakt. W żużlu powinno być podobnie. Żużlowcy powinni takie sprawy od razu zgłaszać, a władze polskiego żużla je bezwzględnie egzekwować - podsumowuje Kugler.




KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy w polskim żużlu brakuje odpowiedniej kontroli nad finansami w klubach?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×