Żużel. Rufin Sokołowski: Dwa obozy decyzyjne w Lesznie. Jeden od czarnej roboty, drugi spija śmietankę [WYWIAD]

- W Unii od dłuższego czasu panuje chaos. Podejrzewam, że Pawlicki i Sajfutdinow dostali w końcu to co chcieli. Wypożyczeniem Hampela mogą podreperować budżet, dołożyć coś Polakowi i Rosjaninowi do punktówki - mówi były prezes klubu Rufin Sokołowski.

Kamil Hynek
Kamil Hynek
Jarosław Hampel w SEC WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Jarosław Hampel w SEC.
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Jarosław Hampel, jako jeden z pierwszych podpisał porozumienie do nowych stawek z Fogo Unią Leszno. W międzyczasie klub dogadał się z dwoma synami marnotrawnymi: Piotrem Pawlickim i Emilem Safutdinowem. Nagle zawodnika, który wykazał się dużą lojalnością potraktowano jak piąte koło u wozu. W piątek po treningu zakomunikowano mu, że jest zbędny. Klub nabrał wody w usta i nie komentuje sprawy. Rozumie pan coś z tego?

Rufin Sokołowski, były wieloletni prezes Unii Leszno: To już zaczyna robić się śmieszne. Najpierw Pawlicki i Sajfutdinow otrzymali ultimatum, w świat szedł przekaz, że albo jedziecie na naszych warunkach, albo do widzenia. Po paru tygodniach następuje cudowne pojednanie. Podejrzewam, że musieli w końcu dostać, to co chcieli. W inne bajki nie uwierzę.

Ze słów zawodnika łatwo wywnioskować, że zrobiono z niego marionetkę, opcję zastępczą na gorsze czasy. Ponoć nie takie były ustalenia?

Żużlowiec coś powiedział, klub milczy. Warianty są dwa. Albo działacze nie chcą się na łamach mediów wdawać w pyskówkę z zawodnikiem, albo nie mają argumentów na swoją obronę, ponieważ Hampel nie kłamie. I powiem panu coś jeszcze. W mojej subiektywnej opinii, jeśli chodzi o Unię Leszno, nigdy nie dowiemy się prawdy.

Dlaczego?

Jest znaczna różnica między spółką akcyjną a stowarzyszeniem. Pierwsi mogą zarządzać klubem nawet do końca świata i nikt im nie będzie się narażał, bo być może za kilka lat znów będą komuś potrzebni. Znudzi im się ta zabawka, to ją sprzedadzą i po problemie. Mam tylko nadzieję, że nie zrobią tego jakiemuś "ambitnemu Karkosikowi" z Białegostoku. Na mnie można było wieszać psy, w każdym momencie mogłem stracić stołek. Opcje zawsze były dwie. Wybór kogoś nowego lub złożenie przeze mnie rezygnacji. Dalej. Przez tę akcję z Hampelem rozumiem, że klub stanął na nogi i kłopoty finansowe, które nie były żadną tajemnicą, to już przeszłość.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams

Czemu tak pan sądzi?

Wskazuje na to logika. Skoro Hampel podpisywał aneks zaraz po otwarciu mini okienka w maju, to wziął co mu zaproponowano. Ale Pawlicki i Sajfutdinow przeciągali linę tak długo aż podnieśli ze stołu kasę, o którą walczyli. Nie ma w działaczach za grosz konsekwencji. Najpierw wylewają pomyje na obu, a teraz witają ich z otwartymi ramionami, jakby nic się nie stało. Kiedy wystosowywałem ogólny apel, żeby nie pluć na Piotra i Emila, bo wkrótce Unia będzie się z nimi przepraszać, cała nienawiść skupiła się na mnie. Teraz wróciliśmy do punktu wyjścia. Odbije panu piłeczkę z puenty w pierwszym pytaniu. Rozumie pan coś z tego?

Nie zaskoczył mnie pan. Mam podobne zdanie. Od dłuższego czasu nic tam się nie zgadza i nie trzyma się kupy. Panuje jakiś chaos, wysyłanych jest mnóstwo sprzecznych sygnałów.

Już panu tłumaczę skąd ta dezorientacja. W leszczyńskim klubie są dwa obozy decyzyjne. Jednym dowodzi Józef Dworakowski, który trzyma strukturach swojego człowieka pod postacią Ireneusza Igielskiego. On pilnuje jego interesów w Unii. Na czele drugiego stoi przedstawiciel mniejszościowych akcjonariuszy, panujący prezes - Piotr Rusiecki. Jeden jest od czarnej roboty, a drugi spija śmietankę i wyrywa na stadionie mikrofon wypinając ordery w stronę publiki. Oczywiście, nie ma przekłamania, że kiedy ten pierwszy jest przedstawiany jako prezes, specjalnie się od tego nie odżegnuje. Szkoda tylko, że nikt nie zaznacza, iż nie spółki kierującej żużlem, a umierającego stowarzyszenia, rocznik 1938.

Ciekawe.

Pamięta pan koncepcję prezesa Rusieckiego, zdobywamy trzy razy drużynowego mistrza Polski i odmładzamy zespół. Robimy z Bartosza Smektały prowadzącego parę, dorzucamy czyniących postępy Australijczyków i rozpoczynamy nowy rozdział. Po finale sezonu 2019 ni z gruchy, ni z pietruchy wyskakuje pan Dworakowski i oznajmia, że wszyscy zawodnicy zostają. Mina Rusieckiego bezcenna. I ten galimatias trwa.

Widzi pan światełko w tunelu, że coś się zmieni?

Sytuacja jest patowa i pachnie betonem. Wewnątrz zasiadają osoby prywatne. Do środka nie dopuszczono innych firm, nawet miasta, które łoży na klub duże środki. Po prawie dwudziestu latach to się może znudzić. Boję się, że w dalszej perspektywie zacznie się szukanie kozła ofiarnego i odbijanie piłek.

Pana następca prowadził klub twardą ręką, raczej nie ma skrupułów wobec zawodników. Pawlicki też się o tym przekonał.

On wygnał z tego klubu Krzysztofa Kasprzaka, któremu nie wyszły niegdyś dwa spotkania w finale. Kreowałem faceta na lidera krajowego, inwestowałem. Chciałem zrobić z niego następcę Romana Jankowskiego. Później wyszła akcja nienawiści wobec Nickiego Pedersena. Duńczyk zbuntował parę dobrych lat temu ekipę z Rzeszowa i doszło na torze im. Alfreda Smoczyka do skandalu. Za chwilę temu samemu Duńczykowi najchętniej postawiono by pomnik. Później ściąga Hampela i Unia zdobywa po długiej przerwie DMP w sezonie 2007. To była jedyna roszada w składzie w stosunku do tego, co ja zbudowałem. Też się z nim pokłócono. Teraz ponownie dochodzi do nieeleganckiego rozstania.

Wykopanie Hampela odbije się czkawką Unii?

Niekoniecznie. Żużlowcy zarabiają zdobywając punkty. Ubędzie groźny rywal do miejsca w składzie. Już jest łatwiej, atmosfera odrobinę się oczyszcza. Z drugiej strony zawodnicy będą sobie w głowie układać różne scenariusze. Będą kombinować na zasadzie, muszę wydusić z tego sezonu maksimum, bo nie wiem, czy jutro będę potrzebny i nie poczęstujecie mnie wypowiedzeniem, jak Hampela.

Nie byłoby bardziej fair pożegnać się z Sajfutdinowem lub Pawlickim i odwdzięczyć się Hampelowi?

To jest biznes. Rzut oka na statystki i gołym okiem widać, kto notował lepsze wyniki. Po owocach ich poznamy. Będzie czwarte mistrzostwo, nikt się nie zająknie, czy polityka była zła. Lubimy szybko zapominać. Fajniej by było jednak wyłożyć kawę na ławę, od razu powiedzieć Jarkowi, idź chłopie do Rybnika, tam będziesz miał co weekend pięć biegów, a u nas, strzelam, trzy wyścigi w pięciu zawodach. A teraz sprawdź, co ci się bardziej kalkuluje.

Piotr Baron rozważa rezygnację z funkcji szkoleniowca, bo podziękowano Hampelowi bez jego wiedzy. Pana zdaniem menedżer z takimi sukcesami na koncie powinien unieść się honorem i rzucić papierami? Dla mnie to uderzenie w autorytet.

Jest w tym ziarno racji, ale nie mnie to oceniać. Zahaczę jednak ten wątek od innej burty, niejako kontynuując, to co zaczęliśmy na starcie rozmowy. Powiedziałem, że Sajfutdinow i Pawlicki postawili na swoim. Najzwyczajniej w świecie rządzący klubem doszli do wniosku, że należy gdzieś znaleźć finansowanie na punktówkę dla nich i wpychanie Hampela w ramiona ROW-u jest świadomym działaniem. Są już z rybniczanami dogadani na poparte konkretną kwotą wypożyczenie. Jarek i tak schodzi z listy płac, forsa jest dzielona między Piotra i Emila, zagadka rozwiązana.

Jest w tym sens. 

A i ROW Unii pasuje. Rybnik jest pod ścianą, ma nóż na gardle i na sto procent chce się utrzymać. Jarek podniósłby wartość drużyny. No i paradoks. Wzięcie Hampela przez zespół Lecha Kędziory jest wzmocnieniem każdego rywala.

Piotr Pawlicki powinien być nadal kapitanem Unii Leszno?

A jakie w ogóle zadania ma człowiek obdarzony tym mianem?

Na pewno wyprowadza drużynę do prezentacji i wymienia się proporczykiem z kapitanem przeciwnika.

Jeszcze niedawno i tego nie było. Dla mnie to symboliczna fucha, ale jednak w jakimś stopniu wpływająca na drużynę. Od zawsze stałem na straży, żeby leżała ona w gestii samych zawodników. Teraz też oddałbym głos ludowi. Kiedy zajmowałem gabinet w klubie opaskę dzierżył Roman Jankowski. Przeszła ona z ramienia Bernarda Jądera, bo sam go namaścił na swojego następcę. Jankowski przeniósł się do Warszawy i na odchodne przekazał pałeczkę Damianowi Balińskiemu. Tak się to odbywało i ja w to w żaden sposób nie ingerowałem. Nie było też protestów. Później hierarchia starszyzny się zaburzyła. Damian padł ofiarą starego układu. Uznano go za mojego człowieka, więc Józef Dworakowski wymyślił, że bierze pełnię władzy w swoje dłonie i teraz on będzie wyznaczał kapitanów. Wybrał sobie Leigh Adamsa. Niby detal, ale psuje klimat wewnątrz i nikt mi nie wmówi, że nie. Selekcjoner reprezentacji - Adam Nawałka również podjął autonomiczną decyzję wymieniając Jakuba Błaszczykowskiego na Roberta Lewandowskiego i nie obyło się bez zadymy. Gracz Bayernu Monachium jest bezdyskusyjnie najlepszym piłkarzem pochodzącym z naszego kraju, ale czy najbardziej lubianym?

CZYTAJ TAKŻE: Hampel mógł jeździć dla Włókniarza. Był dogadany
CZYTAJ TAKŻE: Wielki mistrz w poczekalni. Na razie go nie chcą

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×