Żużel. Kierownik Abramczyk Polonii tłumaczy sytuację z Troyem Batchelorem. Australijczyk nie pojechał na siłę

Troy Batchelor w wyjazdowym meczu w Gdańsku (38:51) wystąpił po koszmarnie wyglądającym upadku. Kierownik Abramczyk Polonii Bydgoszcz wyjaśnił nam, że Australijczyk dostał zgodę od lekarza i nikt nie ryzykował jego zdrowia.

Sebastian Zwiewka
Sebastian Zwiewka
Upadek Troya Batchelora WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Upadek Troya Batchelora
Abramczyk Polonia Bydgoszcz to zespół, który w eWinner 1. Lidze ma największego pecha. Groźne upadki w tym sezonie zanotowali już: Tomasz Orwat, Mateusz Błażykowski, David Bellego oraz Andreas Lyager. W czwartkowym meczu z Lokomotivem Daugavpils (46:44) do tego grona dołączył Troy Batchelor. - Całą noc spędził na obserwacji w szpitalu. Dopiero w piątek go odebraliśmy. On bardzo chciał pojechać, lekarz mu pozwolił, więc nie ryzykowaliśmy jego zdrowia - wytłumaczył WP SportoweFakty Krzysztof Kanclerz, kierownik drużyny znad Brdy.

Australijczyk nie pojechał na siłę, jednak zawody w Gdańsku nie ułożyły się po jego myśli. Już w swoim pierwszym wyścigu zapoznał się z nawierzchnią toru. - Prawda jest taka, że jazda po takim wypadku nie jest przyjemna. Szczególnie, że w pierwszym swoim biegu złapał uślizg i jego stan zdrowia był coraz gorszy. Troy to silny punkt zespołu. Pojawił się po to, żeby nas wspomóc. Zdrowie mu odmówiło posłuszeństwa, dlatego w ostatnich wyścigach już nie wystąpił. Po prostu nie wiedzieliśmy co się z nim dzieje i szukaliśmy zastępstwa - dodał Kanclerz.

Zdunek Wybrzeże zwyciężyło 51:38. - Niestety nie wyszło, walczymy dalej. Mamy jeszcze trzy spotkania - w tym dwa u siebie. Zamierzamy wygrać mecze z zespołami z Tarnowa oraz Ostrowa. Do Łodzi pojedziemy walczyć. Lokomotiv jest punkt przed nami. Dopóki piłka w grze, będziemy walczyć. Zrobimy wszystko, żeby utrzymać się w lidze. Taki był nasz przedsezonowy cel i dalej to kontynuujemy, aczkolwiek wiemy, że z każdym meczem ta szansa jest mniejsza. Broni nie składamy - podkreślił nasz rozmówca.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Lublin ziemią obiecaną Hampela. Dobrze się stało, że trafił do Motoru

Spadek dla bydgoszczan będzie dużym ciosem. Klub miał ugruntować swoją pozycję na pierwszoligowym froncie, by w niedalekiej przyszłości powalczyć o PGE Ekstraligę. Wygląda na to, że sportowo wszystko będzie trzeba rozpoczynać niemal od zera. Czy to problem? - Na pewno tak. Organizacyjnie i finansowo w klubie wszystko naprawdę wygląda bardzo dobrze. Pierwszy raz na koniec rozgrywek zostaną w kasie jeszcze pieniążki, czyli będziemy na plusie - przyznał.

- Od wielu lat był minus. Zostało to wyprowadzone na prostą, podwaliny są zbudowane, chłopacy w poniedziałki i wtorki mają pieniądze na kontach. Bardzo chcą - dużo inwestują w sprzęt i dużo trenują. W żużlu jednak czasami decydują niuanse, a my mamy dużo problemów ze zdrowiem. Sporo mieliśmy tych upadków. Pech nas nie opuszcza, ale nie ma co zganiać na pech - podsumował Krzysztof Kanclerz.

Zobacz takżeŻużel. Peter Kildemand chciałby zostać w Zdunek Wybrzeżu
Zobacz takżeŻużel. David Bellego nie chce myśleć o powrocie do niższej ligi. "Spadek Polonii byłby przykry dla żużla"

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Czy Troy Batchelor mógł odpuścić mecz w Gdańsku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×