Multimedalista nagrodzony przez królową i pomysłodawca deflektora. Barry Briggs kończy 86 lat

Multimedalista mistrzostw świata, jeden z najlepszych żużlowców w historii, nagrodzony medalem króla Jerzego za wkład w sport i pomysłodawca deflektora. 30 grudnia swoje 86. urodziny obchodzi nowozelandzki czempion Barry Briggs.

Mateusz Kozanecki
Mateusz Kozanecki
Barry Briggs w 1969 roku Getty Images / Evening Standard/Hulton Archive/Getty Images / Na zdjęciu: Barry Briggs w 1969 roku
Barry Briggs urodził się 30 grudnia 1934 roku w nowozelandzkim Christchurch, które obecnie jest drugim co do wielkości miastem w tym kraju. Co ciekawe, to najodleglejsze od Polski miasto liczące powyżej 100 tys. mieszkańców. W linii prostej dzieli je od Warszawy 17,7 tys. km.

Początek kariery "Briggo" przypada na wczesne lata 50. XX wieku. Zanim zasiadł na maszynie żużlowej, musiał pokonać liczne przeciwności - od sprzeciwu rodziców, przez kontuzje. Portal historicspeedway.co.nz podaje, że wydawało się, że Briggs nigdy nie opanuje sztuki jazdy na motocyklu.

Szybki wyjazd

Briggs mocno kibicował i przyjaźnił się z Ronniem Moorem. Niezwykle szybko opuścił rodzinny dom, aby przebyć liczącą kilkanaście tysięcy podróż do Wielkiej Brytanii - mając wtedy zaledwie 17 lat.

ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy

Moore już w swoim pierwszym sezonie na Wyspach awansował do finału IMŚ. "Briggo" z kolei niedługo później zakupił własny motocykl. Wcześniej korzystał z pożyczonego sprzętu, którym koledzy dzielili się z nim w zamian za pomoc w parku maszyn.

W 1952 roku został zawodnikiem Wimbledonu, natomiast w okresie zimowym ścigał się w rozgrywkach w Republice Południowej Afryki oraz Nowej Zelandii i stale podnosił swoje umiejętności.

Pierwszy finał

W 1954 roku, wieku zaledwie 20 lat, przebrnął przez eliminacje i dostał się do swojego pierwszego w karierze finału Indywidualnych Mistrzostw Świata. Na legendarnym Wembley zajął wtedy 6. miejsce z dorobkiem 9 punktów. Zwyciężył jego przyjaciel - Ronnie Moore. W szesnastce znaleźli się jeszcze dwaj jego rodacy - Geoff Mardon i Trevor Redmond, którzy byli na odpowiednio 12. i 13. pozycji.

Wystąpił łącznie w 18 światowych finałach, w tym w 17 z rzędu (1954-1970). Po latach przyznał, że ten format uważa za lepsze rozwiązanie niż cykl Grand Prix.

- Finał jednodniowy był wielkim świętem żużla. Było to fantastyczne wydarzenie dla kibiców, którzy przez cały sezon czekali na ten jeden wielki dzień, w którym wyłaniano mistrza świata. Obecnie, gdy mistrza wyłania się w cyklu dziesięciu lub więcej rund, jest to lepsze rozwiązanie dla żużlowców - mówił w 2010 roku w rozmowie z WP SportoweFakty.

Mistrz Briggs

Po pierwszy tytuł mistrzowski sięgnął w 1957 roku. Jedynym, który pokonał go w fazie zasadniczej, był niespodziewanie Australijczyk Jack Geran. Briggs uzbierał 14 punktów i musiał zmierzyć się w biegu dodatkowym z Ove Fundinem. Pokonał Szweda po raz drugi tego dnia i mógł świętować zdobycie złota. Przez lata Fundin będzie jednym z jego największych rywali.

- Byliśmy zawodnikami o różnych charakterach, ja byłem trudny dla niego, a on dla mnie. Wszystko dlatego, że mieliśmy swoje sposoby, aby stawać się najlepszymi. Wiele razy na torze doszło między nami do zgrzytów. Jednak kiedy wsiadałeś na motocykl, to myślałeś tylko o tym, aby wygrać i być najlepszym - wspominał w 2017 roku w rozmowie z WP SportoweFakty.

Przyznał, że po latach on i Fundin zostali kolegami. Szwed w swojej karierze zdobył o jeden indywidualny tytuł więcej od niego. - Istotne jest to, żeby po tylu latach rywalizacji żyć jak najdłużej możesz i się tym cieszyć - tłumaczył Nowozelandczyk.

Na polskich torach

W czasach startów Barry'ego Briggsa w polskich rozgrywkach brakowało obcokrajowców. Wyjątkiem był chociażby Otto Holoubek, który w 1958 roku wystąpił w barwach Kolejarza Rawicz (choć w lidze nie pojechał), czy Valent Medved - Jugosłowianin jeżdżący w Gdańsku w sezonie 1963.

Briggs miał jednak okazję ścigać się w Polsce przy okazji turniejów mistrzowskich. Zdobył tutaj trzy medale, choć wyłącznie w rywalizacji drużynowej. W 1969 roku był drugi w finale DMŚ w Rybniku, natomiast dwa lata później zapisał w swoim dorobku złoto DMŚ we Wrocławiu i srebro MŚ Par w Rybniku.

Trudno zliczyć wszystkie jego sukcesy. W samych tylko Indywidualnych Mistrzostwach Świata wywalczył 10 medali, w tym cztery złote, dzięki czemu znajduje się na 5. miejscu w klasyfikacji medalowej wszech czasów. Spośród zawodników, którzy pojadą w przyszłorocznym Grand Prix, jedynie Tai Woffinden może zrównać się z nim liczbą złotych krążków. Pod warunkiem, że Brytyjczyk zwycięży w cyklu.

Poważna kontuzja

Dramatyczny dla Briggsa okazał się start w finale IMŚ 1972 na Wembley. Nowozelandczyk zwyciężył w swoim pierwszym starcie, aby w drugim zaliczyć koszmarny upadek.

W 5. biegu uczestniczył w kolizji ze Szwedem Berntem Perssonem (który zdobędzie później srebro). Wskutek wypadku Briggs stracił palec wskazujący lewej ręki. Stracił bezpowrotnie szanse na wywalczenie piątego tytułu i zrównanie się z Ove Fundinem pod tym względem.

W wieku 40 lat zdołał jeszcze wywalczyć w Manchesterze medal Mistrzostw Świata Par, co było jego ostatnim międzynarodowym sukcesem (zdobył 4 punkty, a Ivan Mauger 17). Warto dodać, że rywalizował również na długich torach, co wówczas było popularne wśród zawodników z czołówki.

Koniec kariery

Choć nie osiągał już międzynarodowych sukcesów, wciąż był skuteczny na brytyjskich torach. Jego ostatnim klubem było Hull Vikings, barw którego bronił w sezonie 1976.

Trzy lata wcześniej otrzymał od Elżbiety II order króla Jerzego za zasługi dla sportu. W 1990 roku natomiast wprowadzono go do Nowozelandzkiej Galerii Sław Sportu.

Pozostał przy żużlu - był mentorem młodszych zawodników, takich jak Mitch Shirra, który ścigał się w polskiej lidze w sezonach 1991-1992 w Tarnowie i Machowej. Pracował także jako komentator telewizyjny.

Konstruktor

Briggs ma spory wkład w żużel nie tylko jako zawodnik. Wraz z Ivanem Maugerem założył World Superstars Inc., grupę organizującą spotkania i zawody na całym świecie.

Był także pomysłodawcą deflektora, bez którego mało kto obecnie wyobraża sobie żużel. To urządzenie mające na celu ograniczenie szprycy wydobywającej się spod tylnego koła.

- Kiedy nie było deflektora, zawodnik aby ścigać się z dobrym skutkiem, musiał jechać po wewnętrznej i wówczas to była najłatwiejsza i najbezpieczniejsza droga po wygraną. Teraz masz możliwość jechania szerzej i wyprzedzania bez groźby, że zostaniesz oszprycowany - mówił w 2017 roku.

Dodajmy, że w ślady Barry'ego poszedł jego syn - Tony, ale nigdy nie osiągnął w żużlu tyle co ojciec. Zapisał się jednak w historii dyscypliny w inny sposób - jest wynalazcą dmuchanych band.

Blisko motocykli

Barry Briggs miał okazję jeździć zarówno przy 100 tys. widzów na Wembley, jak i kilkuset na kameralnych nowozelandzkich obiektach. Rywalizował na torach długich i lodowych, a także... betonowych, m.in. w Madison Square Garden.

W 2010 roku, jako 75-latek, przejechał na motocyklu Wielką Brytanię, aby zbierać fundusze na leczenie dwunastu żużlowców przykutych do wózków inwalidzkich. Uzbierał wówczas na ten cel 70 tys. funtów.

Co ciekawe, w latach 80. XX wieku Barry Briggs wybrał się do Liberii w Afryce, gdzie zajął się wydobywaniem złota i diamentów. Ta przygoda nie skończyła się jednak dla niego dobrze. Jak wspomniał w jednym z wywiadów, w ciągu doby stracił ponad 40 milionów dolarów z powodu załamania na giełdzie. Nigdy nie żałował wyjazdu do Afryki.

30 grudnia 2020 roku Briggs skończył 86 lat. To niesamowita osobowość, ambasador żużla i jeden z najlepszych zawodników wszech czasów.

Czytaj także:
- Rafael Wojciechowski chce dla zmarłego syna wygrać ligę. Będzie też inny wyjątkowy hołd
Szczepienia dla wszystkich żużlowców? Przewodniczący GKSŻ rzuca pomysł. Są już zwolennicy

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Barry Briggs to jeden z najlepszych żużlowców wszech czasów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×