Żużel. Miał zastąpić Nickiego Pedersena. Decydujące sezony dla Michaela Jepsena Jensena

Na tamten moment było to symboliczne. Młody, głodny sukcesów Michael Jepsen Jensen na ostatnim okrążeniu w Grand Prix w Vojens w 2012 roku wyprzedza lidera Duńczyków, walczącego o tytuł IMŚ Nickiego Pedersena. Tymczasem kariera Jensena przystopowała.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Michael Jepsen Jensen, Dawid Lampart WP SportoweFakty / MIchał Chęć. / Michael Jepsen Jensen, Dawid Lampart.
My, Polacy, mamy swojego następcę Tomasza Golloba. Bartosz Zmarzlik już nawet przebił na międzynarodowej arenie osiągnięcia swojego mentora, bowiem dwukrotnie został Indywidualnym Mistrzem Świata. Duńczycy z nowego pokolenia w dalszym ciągu na taką postać czekają. Mniej więcej dekadę temu wiele wskazywało na to, że do sukcesów Hansa Nielsena czy Nickiego Pedersena nawiąże Michael Jepsen Jensen.

Takie postrzeganie "Liglada" wzrosło zwłaszcza po nordyckim Grand Prix w Vojens w 2012 roku. Nicki Pedersen, trzykrotny mistrz świata, ówcześnie walczący o swój czwarty tytuł z Chrisem Holderem jechał w finale tamtego turnieju na czele. Polscy komentatorzy byli przekonani, że drugi Jepsen Jensen, który na ten turniej otrzymał "dziką kartę", zrobi wszystko, aby liderowi duńskiej kadry nic złego się nie stało. Tymczasem to sam Jensen na ostatnim okrążeniu wyprzedził Pedersena i triumfował w całych zawodach, jednocześnie oddalając swojego rodaka od kolejnego mistrzowskiego tytułu.

2012 rok w ogóle należał do Jepsena Jensena. Został Indywidualnym Mistrzem Świata Juniorów, z drużyną Stali Gorzów zdobył wicemistrzostwo Polski, triumfował we wspomnianym Grand Prix w Vojens. Wielki żużlowy świat przed wówczas 20-letnim Jensenem stał otworem. W Polsce dał się już poznać, bowiem w 2010 roku zadebiutował w barwach Unibaksu Toruń.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Chcą sprawdzić Andersa Thomsena?! Duńczyk przekonuje, że stać go na wiele

Przykuł on uwagę ówczesnego menedżera torunian, Jacka Gajewskiego, który ma nosa do dobrze rokujących zawodników. Obserwacja Duńczyka trwała jakiś czas. - Docierały do mnie informacje od różnych ludzi ze środowiska żużlowego, że jest ciekawy chłopak w Danii i warto z nim porozmawiać oraz spróbować go zatrudnić. Zaczęliśmy rozmowy, jednak nie tylko klub z Torunia był nim zainteresowany. Wiem, że jeszcze dwa czy trzy kluby próbowały się z nim dogadać - wspomina dla nas Jacek Gajewski.

Według niego argumentami, które mogły przekonać wówczas 18-letniego Jepsena Jensena do związania się z Unibaksem, mogły być dobra opinia o klubie z Torunia czy... nowy stadion, czyli Motoarena. - Poza tym duży udział w tej decyzji miał jego ojciec, który zwłaszcza w początkowym okresie jego kariery mocno się nim opiekował. Moim zdaniem kolejny argument to fakt, że w tamtym czasie kilku chłopaków z zagranicy, Chris Holder czy Darcy Ward, fajnie w Toruniu się rozwijali - uważa Gajewski.

Jensen po dwóch sezonach spędzonych w Toruniu przeniósł się do gorzowskiej Stali. Tam na dobre zaczął pokazywać potencjał, który w nim drzemie. Potem przekonał go częstochowski Włókniarz, barw którego bronił przez dwa lata. Kibice Lwów na pewno nie zapomną mu wielkiego zaangażowania w półfinale, nomen omen, z Unibaksem Toruń, czy w starciu z wrocławską Spartą, w której został bohaterem, ratując wygraną na ostatnich metrach.

- Od początku prezentował to, co wyróżnia większość duńskich zawodników. Był poukładany, sumienny, bardzo dobrze zorganizowany. Jak na taki młody wiek, biła od niego ta duńska solidność. Można było też dostrzec, że jest dobrze wyszkolony technicznie. Na trudniejszych torach, dziurawych, bardzo dobrze sobie radził. Było widać, że ma bardzo duży potencjał - opowiada Jacek Gajewski.

Przyznaje, że po Duńczyku spodziewał się nawet więcej niż po Darcy Wardzie, którego znakomicie zapowiadającą się karierę przerwał fatalny wypadek w 2015 roku. - U Darcy'ego na początku kariery tej sumienności brakowało i w niektórych elementach Michael był o wiele lepszy. Gdy sięgam pamięcią do tamtego okresu to wydawało mi się, że Jensen o wiele więcej osiągnie na żużlu. Sądziłem, że jego osiągnięcia będą bardziej wyraziste niż to, co do tej pory udało mu się zdobyć, zwłaszcza w kontekście rywalizacji w Grand Prix - mówi Gajewski.

Do 2014 roku włącznie wszystko szło po myśli Jepsena Jensena. Może nie był wyrazistym liderem swoich drużyn, ale stale czynił postępy, wciąż był traktowany jako młody talent, który lada moment eksploduje. Od tamtego czasu w karierę Duńczyka wkradł się jednak jakiś niepokój. Nieudane okazały się przenosiny w 2015 roku do Betard Sparty Wrocław, gdzie obniżył loty. Później wracał do Gorzowa, Torunia, ostatnio bronił barw Falubazu Zielona Góra. Sęk w tym, że ani razu w swojej karierze nie był w stanie osiągnąć średniej powyżej dwóch punktów na bieg, stać się liderem z prawdziwego zdarzenia.

Jacek Gajewski ma swoją diagnozę na problemy Duńczyka: - Zastanawiam się, co sprawiło, że jego potencjał nie do końca został wykorzystany. Myślę, że pewne rzeczy mu uciekły i wydaje mi się, że trochę chyba pogubił się w kwestiach sprzętowych. Ponownie w Toruniu pojawił się w 2017 roku, jechał dobrze, solidnie, ale przytrafiały mu się wpadki. Zdarzały się nawet w ciągu jednego meczu. Miał bardzo dobre wyścigi, ale po zmianach w ustawieniach motocykli nagle nie mógł się odnaleźć. U niego ciągle było szukanie, grzebanie. Momentami widziałem, że dość często w jego otoczeniu dochodziło do zmian mechaników.

- Obserwując jego jazdę u progu kariery i drzemiący w nim potencjał, absolutnie dawało mu przepustkę do żużla na najwyższym poziomie. Wydawało się, że regularnie powinien jeździć w Grand Prix i bić się o najwyższe cele. Nie był jednak w stanie pewnego pułapu przeskoczyć - kontynuował Gajewski. Ma tutaj stu procentową rację, bowiem Jepsen Jensen nigdy dotąd nie był w stanie osiągnąć średniej przewyższającej 2 punkty na bieg.

Michael Jepsen Jensen po słabym minionym sezonie przeniósł się do pierwszoligowego ROW-u Rybnik. Tam spotka się z Markiem Cieślakiem. Jacek Gajewski przewiduje, że Duńczyk może być czołową postacią zaplecza PGE Ekstraligi, ale jeśli spocznie na laurach, to przełom w jego przypadku nie nastąpi. Więcej niż jeden sezon w 1. lidze będzie dla niego porażką. - Na pewno najbliższe dwa, trzy sezony mogą przesądzić czy on jeszcze będzie w stanie wskoczyć na wyższy poziom, czy już tylko pozostanie dobrym żużlowym rzemieślnikiem - podsumowuje menedżer, który jako pierwszy zdecydował się duński talent sprowadzić do Polski.

W czwartek, 18 lutego, Michael Jepsen Jensen obchodzi 29. urodziny. Życzymy wszystkiego najlepszego i przełamania w żużlowej dyspozycji.

Czytaj również:
-> Termiński o kryzysie w żużlu, powiększeniu PGE Ekstraligi i otwarciu stadionów
-> Czy Josh Grajczonek znowu zrezygnuje z Abramczyk Polonii?

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×