Żużel. Ekstraliga od 8 do 242 milionów. Na początku telewizja była traktowana jako zło i przeganiana ze stadionów

Canal+ zapłaci 242 miliony złotych za prawa do PGE Ekstraligi. To rekordowy kontrakt, który otwiera przed żużlem zupełnie nowe możliwości. Krzysztof Cegielski mówi, że deszcz pieniędzy w żużlu to duży sukces Wojciecha Stępniewskiego.

Jarosław Galewski
Jarosław Galewski
Bartosz Zmarzlik [cz] i Martin Vaculik [ż] WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik [cz] i Martin Vaculik [ż]
Trudno się z tym zresztą nie zgodzić, bo wartość medialna praw telewizyjnych rośnie w bardzo szybkim tempie, od kiedy prezesem Ekstraligi Żużlowej został właśnie  Stępniewski. Urodzony w Gorzowie Wielkopolskim działacz rządzi ligą od 1 listopada 2012 roku. Od tego czasu zmieniło się sporo. - Na początku telewizja była traktowana jako zło i przeganiana ze stadionów. Mieliśmy wojny. Trzeba było przerzucać przez płoty kable, bo nikt nie chciał otworzyć bramy. Redakcje musiały się sporo natrudzić, żeby przekonać do siebie kluby i prezesów, którzy uważali, że przez telewizję stracą kibiców. Teraz mamy zupełnie inny świat - przypomina Krzysztof Cegielski.

Przypomnijmy, że NC+ za prawa do Enea Ekstraligi w sezonach 2013 - 2015 zapłaciła około 8 milionów złotych. Pierwsza duża umowa z telewizją została podpisana na lata 2016 - 2018 i opiewała na 25 milionów. Kolejny kontrakt na lata 2019 - 2021 był już warty 60 milionów. Teraz mamy jeszcze bardziej okazały wzrost, bo mówimy o 242 milionach złotych za cztery lata. To dlatego Cegielski mówi o sukcesie Stępniewskiego.

- Prezes jest najważniejszym elementem, bo to on wyznacza kierunki i podejmuje decyzje - twierdzi ekspert. - Oceniam Wojciecha Stępniewskiego pozytywnie na wielu płaszczyznach. Również w relacjach z zawodnikami. A to wcale nie jest takie oczywiste, bo stosunki pomiędzy żużlowcami a władzą z założenia są trudne. Tymczasem w ostatnich latach udało się wypracować relacje, które raczej łączą, zamiast dzielić. Mamy przed sobą jeszcze wiele wyzwań, ponieważ w wielu elementach zawodnicy są wciąż pomijani, ale jest rozmowa i dyskusja, a to podstawa. Konsensus z żużlowcami to bardzo ważny czynnik, który ma wpływ na to, gdzie jest teraz dyscyplina - przekonuje Cegielski.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Wiktor Kułakow to zawodnik na PGE Ekstraligę. Trener Apatora Toruń nie ma wątpliwości

- Zaskoczony nie jestem, choć 242 milionów to ogromna kwota, która wzbudza podziw dla dyscypliny. To o tyle zabawne, że od czasów, kiedy sam zaczynałem jeździć, ciągle słyszałem, że żużel się zwija i kończy. Tymczasem mimo wielu wewnętrznych sporów okazuje się, że na zewnątrz jesteśmy odbierani bardzo pozytywnie. Przekonuję się o tym podczas rozmów z osobami spoza żużla - przyznaje Cegielski.

Szef stowarzyszenia żużlowców "Metanol" mówi również, że w związku z nową umową telewizyjną spodziewa się kolejnych zmian w PGE Ekstralidze. Są one zresztą konieczne, jeśli wartość kolejnego kontraktu znowu ma wzbudzić wielkie uznanie.

- Żużel już nigdy nie będzie taki sam. Tęsknota za tym, co było 20 czy 30 lat temu, nic nie zmieni. Obecny kierunek jest nie tylko nieunikniony, ale także lepszy. Jestem pewny, że za chwilę będziemy dyscypliną jeszcze bardziej telewizyjną. To właśnie ludzie związani z telewizją powinni mieć większy wpływ na rozwój, aby żużel był jeszcze bardziej atrakcyjny dla sponsorów. Trzeba pracować nad ograniczaniem do minimum odwoływania spotkań przez deszcz czy np. źle przygotowany tor. To największa misja na najbliższe lata, bo dzięki temu możemy stać się bardziej przewidywalni. Zawodnicy zapewne będą współpracować, bo w reżimie telewizyjnym funkcjonują coraz lepiej, jeśli mają do tego stworzone odpowiednie warunki - podsumowuje Cegielski.

Zobacz także:
Boniek mówi o pieniądzach z telewizji
PGE Ekstraliga wie co zrobić z wielkimi pieniędzmi

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×