Żużel. Stal - Apator. Koszmarny wypadek w Gorzowie. Motocykl wypadł za bandę

ich nazwać - dla których zdrowie zawodnika nie jest na pierwszym miejscu. Lewandowski schodząc po upadku nie wiedział w jakiej rzeczywistości jest - o tym mówił jego pusty i błądzący wzrok co pokazały kamery - i gdyby nie podpierający go, chyba mechanik, to nie trafił by do parku maszyn. Jak lekarz mógł pozwolić mu na start w biegu powtórzonym mówiąc, po kilkudziesięciosekundowym badaniu, że zawodnik jest zdolny do dalszej jazdy. Sam zawodnik kilka minut później zasłabł - a jeśli nawet nie - to coś się z nim działo, że był niezdolny do dalszej jazdy - wcale się nie dziwię bo upadek był z tych, jak ciężki nokaut w boksie. Po takim dzwonie, to moim skromnym zdaniem laika, powinien być odwieziony do szpitala na kompleksowe badania - casus Lee Richardsona niczego ich - lekarzy i działaczy - nie nauczył i nadal szastają zdrowiem zawodników dla partykularnego interesu klubu. Jeśli nawet zawodnik byłby zdolny do dalszej jazdy, to badania powinno trwać kilkanaście minut, tak by zobaczyć co będzie, gdy poziom adrenaliny spadnie i zawodnik wróci do "normalności" organizmu. Dlatego czekamy z rozpoczęciem powtórzonego biegu te potrzebne kilkanaście minut, a jeśli TV nie wyraża na to zgody (odpowiednie punkty umowy - dla mnie niepojęte jeśli takowe są), to zawodnik zostaje zastąpiony przez drugiego młodzieżowca i startuje w następnym swoim starcie. Panowie działacze i lekarzu Apatora: co by się stało, gdyby Krzysztof zasłabł w trakcie biegu i przy prędkości jaką uzyskują żużlowcy niekontrolowanie upadł?! Ryzykowaliście życiem i karierą młodego i niezwykle utalentowanego zawodnika, jakiego dawno w Toruniu nie mieliście. Co powiedzielibyście jego rodzicom? Że taki jest sport żużlowy? Wczoraj wam się udało, że nie doszło do tragedii, mam nadzieję, że ten upadek nie odbije się na zdrowiu Krzysztofa, a szczegółowe badania nie wykażą żadnych poważnych urazów - zwłaszcza mózgowych. Wy zaś wykażecie się rozumem i puścicie go na tor dopiero, gdy będzie 150% pewności, że wszystko jest ok i zawodnik jest w pełni sprawny fizycznie. Każdy zawodnik, zwłaszcza tak młody, chce jak najszybciej wrócić, bo nie ma świadomości, jak niebezpieczne mogą być konsekwencje, zbyt szybkiego powrotu do czynnego uprawiania sportu. Mam też nadzieje, że rodzice mają tego świadomość, a i wy działacze i lekarze musicie się wykazać rozumem za siebie i za niego. Na koniec życzę w miarę szybkiego powrotu do zdrowia zarówno Krzysztofowi jak i Kamilowi i do końca sezonu bezkolizyjnej jazdy. Pozdrawiam