Żużel. Start Gniezno potrzebuje rewolucji? Menedżer ma głowę pełną przemyśleń [WYWIAD]
Brutalna weryfikacja Aforti Startu Gniezno. To już ten moment, w którym można z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że zespół jest dużo słabszy niż w zeszłym sezonie. Czy w związku z tym menedżer Rafael Wojciechowski myśli o zmianach?
Rafael Wojciechowski, menedżer Aforti Start Gniezno:
Jest przykro. Pod każdym względem. Teoretycznie najprawdopodobniej straciliśmy szanse na to, by walczyć o rundę finałową. Musimy skupić się na tym, by jechać jak najlepiej dla naszych kibiców. Chcemy wyjść z tego jak najlepiej, by jeszcze nie martwić się o to, czy Tarnów nas dogoni. To jest jedna rzecz.Poza tym trzeba sobie powiedzieć, że mamy w tym roku słabszy zespół. Poza Oskarem, który jedzie swoje, reszta zawodników - w mniejszym lub większym stopniu - w poszczególnych meczach zawodzi. Trzeba znaleźć jeszcze jakieś rozwiązania, żeby jeszcze w tym sezonie wyciągnąć maksimum z naszych zawodników. Jeżeli jeszcze dojdzie do jakiejś nieprzewidzianej sytuacji i będzie szansa, żeby walczyć o coś więcej, to będziemy o to rywalizować.
ZOBACZ WIDEO Przyjaźń mistrzów świata. Tomasz Gollob: Bartosza wyróżnia ciężka praca i konsekwencjaBardzo mocno rotował pan składem. Czy po upływie czasu uważa pan, że udało się wycisnąć maksimum?
W dużej mierze zadecydował 14. wyścig. Zastanawiałem się, czy wykorzystać Frederika Jakobsena w 14. i 15. biegu, czy może jednak postawić na niego w 13. i 14. Próbowałem wyciągnąć jak najwięcej - z tych zawodników, którzy punktowali. Wiedziałem, że będę potrzebować jeszcze jednego zawodnika i po tym zerze Kevina mimo wszystko go nie skreśliłem i wiedziałem, że postawię na niego albo w 13., albo w 14. wyścigu. Liczyłem, że z Frederikiem nie przegrają tego wyścigu, a być może nawet będą w stanie przywieźć jakieś zwycięstwo. Zabrakło punktów w 14. biegu. To był decydujący moment meczu. Wydaje mi się, że ze zmian wyciągnąłem, co mogłem. Tym zawodnikom z drugiej linii, którzy nie punktowali, dałem po dwa starty.
Wyciągnąłem wszystko, co mogłem, z Marcela. Mikołaj Czapla jechał mocno poobijany, z lekką kontuzją nogi. Tak naprawdę w sobotę nie wiedzieliśmy jeszcze, czy on w tym spotkaniu wystartuje. Pojechał, nie przywiózł punktów, ale jego postawa na torze nie była dla mnie jakaś niezadowalająca. Wiem, że jeszcze się uczy i pracuje. Będziemy mieli z niego pociechę w przyszłości.
Peter Ljung pojechał dwa razy i dwukrotnie był czwarty. To pewnie duże rozczarowanie dla kibiców.
Co mam więcej powiedzieć? Zostawię to bez komentarza. Jest to w jakiś sposób rozczarowanie, tym bardziej że na treningu nie wyglądało to źle. Jak to jednak bywa, na treningu ma się 4-6 zawodników, różnie to jest. Są inne możliwości i czasem to inaczej wygląda na meczu. W niedzielę mieliśmy innych zawodników i naszego wychowanka Adriana Gałę, który zrobił różnicę.
Co pan czuł, kiedy spoglądał pan na postawę Mirosława Jabłońskiego i Adriana Gały?
Adriana cały czas bardzo lubię. To się nie zmieni. Na pewno zawsze będę mu kibicował, by uzyskiwał jak najwięcej punktów. Tym razem było mi przykro, że nas pogrąża i przywozi zwycięstwo dla Bydgoszczy. Taki jest jednak sport i trzeba to zrozumieć. Po czterech dobrych latach przyszedł rok słabszy. Nie ukrywajmy, mamy słabszą drużynę. Powoli można brać się za podsumowanie. Nie poddajemy się jednak i zrobimy wszystko, by pojechać jak najlepiej dla naszych kibiców. Zawodnicy muszą mądrze jechać i obserwować ścieżki. Mieli informacje, które ścieżki są najszybsze i nie do końca wszyscy się do tego dostosowali.
Jeżeli chodzi o Adriana Gałę, to wniosek płynie taki, że trudno go zastąpić, a w zasadzie wychodzi na to, że to się po prostu nie udaje.
Na gnieźnieńskim torze zdecydowanie pokazał, że jest bardzo dobrym zawodnikiem i że czuje się tutaj bardzo dobrze. Życzę mu jak najlepiej, żeby także w Bydgoszczy i na innych torach spisywał się równie dobrze. Na dzień dzisiejszy nie jesteśmy w stanie go zastąpić żadnym innym zawodnikiem.
Może jest jeszcze na to za wcześnie, ale czy myśli pan już o budowaniu składu na przyszły sezon? Czy według pana to zestawienie trzeba radykalnie przebudować?
Zdecydowanie myśli się tlą. Jest dużo przemyśleń na ten temat i dużo decyzji na pewno zostanie podjętych w tym zakresie. Na razie jednak za wcześnie, by cokolwiek zdradzać. W najbliższym czasie mamy dwa ważne mecze. Zależy nam, by je wygrać i jeszcze się nie martwić o utrzymanie w lidze. Musimy mieć z tyłu głowy to, że nie możemy sobie pozwolić na kolejne porażki, zwłaszcza na swoim torze, żeby jeszcze Unia Tarnów nam nie zagroziła. Musimy być w pełni skoncentrowani i liczę też na to, że do składu wróci Peter Kildemand. Wierzę, że w następnym meczu pojedziemy w optymalnym składzie.
Jakieś konkretne plany związane z powrotem Kildemanda do treningów już są?
Po weekendzie ma konsultacje z rehabilitantem. W środę, jeśli będzie wszystko dobrze, pojedzie w lidze duńskiej, a następnie będzie gotowy na przyjazd do Gniezna. Czekajmy do środy. Wtedy już wszystko będzie jasne, czy może wystąpić u nas w piątek.
Czytaj także:
> Żużel. Menedżer Cellfast Wilków komentuje kolejną porażkę zespołu. Mówi też o sytuacji w lidze
> Żużel. Znamy kulisy przemiany Zdunek Wybrzeża. Zawodnicy i menedżer mówią, co zrobili
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>