Równorzędnie z Mistrzem Polski - relacja z meczu 1/16 Pucharu Polski GKS Tychy - Lech Poznań

O tym meczu w Tychach mówiło się już od długiego czasu. Pucharowe spotkanie z Lechem Poznań przyciągnęło na trybuny tłum kibiców, mimo tego, że włodarze GKS-u ustalili ceny biletów na bardzo wysokim poziomie… Jak się okazało opłacało się wydać kilkadziesiąt złotych, aby obejrzeć to ciekawe widowisko. Ostatecznie Kolejorz pokonał rywala, jednak tyszanie pozostawili po sobie dobre wrażenie.

Nie ma nic lepszego jak rozgrywki pucharowe dla zespołu z niższej ligi. To okazja dla promowania klubu oraz szansa na zobaczenie zespołów z czołówki polskiej sceny piłkarskiej. Pod względem atrakcyjności losowanie pucharowych par najbardziej udało się drużynie GKS-u Tychy, która przed własną publicznością miała zmierzyć się z obecnym Mistrzem Polski, zespołem poznańskiego Lecha.

Szkoleniowiec gości z Wielkopolski Jacek Zieliński potraktował spotkanie poważnie i w jedenastce wystawionej na ten mecz można było znaleźć wiele ciekawych nazwisk. Tyszanie natomiast bardzo liczyli na bardzo doświadczonego napastnika Krzysztofa Bizackiego, który w tegorocznych pucharowych grach zdobył już trzy bramki.

Spotkanie zaczęło się, tak jak można się było spodziewać, od ataków Kolejorza. Przez pierwszy kwadrans Lechici praktycznie nie schodzili z połowy rywala, jednak nie kwapili się także uderzać na bramkę GKS-u. W 15. minucie pierwszy strzał ostrzegawczy na bramkę faworyzowanych gości oddał Hubert Jaromin, jednak piłka wylądowała w rękach Gerarda Bieszczada.

W następnych minutach swoich szans ponownie nie wykorzystywali poznaniacy. Próbował zarówno Joel Tshibamba, jak i Jacek Kiełb. W tym pierwszym przypadku piłka poszybowała wysoko nad bramką, a w drugim na drodze futbolówki stanął dobrze dysponowany bramkarz Gieksy, Dominik Kisiel.

Po pierwszej połowie gospodarze zostawili sobie dobre wrażenie. Ataki gospodarzy, szczególnie z ostatnich dwudziestu minut, dawały cień szansy na ugranie świetnego rezultatu z Mistrzem Polski. Jacek Zieliński nie czekał i od razu wprowadził na boisko ofensywnego Semira Stilicia. Jak się później okazało zmiana ta zapewniła Lechowi awans do kolejnej rundy gier.

Manuel Arboleda walczy o piłkę z Krzysztofem Zarembą

Druga część rozpoczęła się od natarcia gospodarzy. Dwie dobre szanse miał Hubert Jaromin, jednak za każdym razem brakowało precyzji i szczęścia. W 67. minucie wszyscy kibice na stadionie wstali z miejsc. Idealną piłkę z głębi pola do Krzysztofa Zaremby posłał Daniel Feruga. Napastnik GKS-u miał przed sobą tylko bramkarza, jednak trafił prosto w niego.

Jak mawia stare porzekadło, niewykorzystane sytuację się mszczą. I zemściły się w 77. minucie, kiedy z bardzo bliskiej odległości piłkę do tyskiej bramki wpakował wprowadzony na boisko w przerwie meczu Semir Stilić. Do ostatniego gwizdka gospodarze próbowali wyrównać, jednak nawet gra w przewadze nie pozwoliła na małą sensację w Tychach.

GKS Tychy - Lech Poznań 0:1 (0:0)

0:1 - Stilić 77'

Składy:

GKS Tychy: Kisiel - Drobiński, Kopczyk, Masternak, Łopuch, Feruga, Babiarz (86' Lesik), Furczyk (84' Czupryna), Jaromin, Bizacki, Zaremba (73' Dębowski).

Lech Poznań: Bieszczad - Kikut, Bosacki, Arboleda, Kamiński - Kiełb (66' Zapotoka), Drygas (75' Djurdjević), Krivets (46' Stilić), Wilk - Tshibamba, Wichniarek.

Żółte kartki: Bizacki, Drobiński (GKS) oraz Arboleda, Drygas (Lech).

Czerwona kartka: Arboleda /81' - za drugą żółtą, niesportowe zachowanie/.

Sędzia: Michał Mularczyk (Skierniewice)

Widzów: 2600.

Źródło artykułu: