Nie ma nic lepszego jak rozgrywki pucharowe dla zespołu z niższej ligi. To okazja dla promowania klubu oraz szansa na zobaczenie zespołów z czołówki polskiej sceny piłkarskiej. Pod względem atrakcyjności losowanie pucharowych par najbardziej udało się drużynie GKS-u Tychy, która przed własną publicznością miała zmierzyć się z obecnym Mistrzem Polski, zespołem poznańskiego Lecha.
Szkoleniowiec gości z Wielkopolski Jacek Zieliński potraktował spotkanie poważnie i w jedenastce wystawionej na ten mecz można było znaleźć wiele ciekawych nazwisk. Tyszanie natomiast bardzo liczyli na bardzo doświadczonego napastnika Krzysztofa Bizackiego, który w tegorocznych pucharowych grach zdobył już trzy bramki.
Spotkanie zaczęło się, tak jak można się było spodziewać, od ataków Kolejorza. Przez pierwszy kwadrans Lechici praktycznie nie schodzili z połowy rywala, jednak nie kwapili się także uderzać na bramkę GKS-u. W 15. minucie pierwszy strzał ostrzegawczy na bramkę faworyzowanych gości oddał Hubert Jaromin, jednak piłka wylądowała w rękach Gerarda Bieszczada.
W następnych minutach swoich szans ponownie nie wykorzystywali poznaniacy. Próbował zarówno Joel Tshibamba, jak i Jacek Kiełb. W tym pierwszym przypadku piłka poszybowała wysoko nad bramką, a w drugim na drodze futbolówki stanął dobrze dysponowany bramkarz Gieksy, Dominik Kisiel.
Po pierwszej połowie gospodarze zostawili sobie dobre wrażenie. Ataki gospodarzy, szczególnie z ostatnich dwudziestu minut, dawały cień szansy na ugranie świetnego rezultatu z Mistrzem Polski. Jacek Zieliński nie czekał i od razu wprowadził na boisko ofensywnego Semira Stilicia. Jak się później okazało zmiana ta zapewniła Lechowi awans do kolejnej rundy gier.
Manuel Arboleda walczy o piłkę z Krzysztofem Zarembą
Druga część rozpoczęła się od natarcia gospodarzy. Dwie dobre szanse miał Hubert Jaromin, jednak za każdym razem brakowało precyzji i szczęścia. W 67. minucie wszyscy kibice na stadionie wstali z miejsc. Idealną piłkę z głębi pola do Krzysztofa Zaremby posłał Daniel Feruga. Napastnik GKS-u miał przed sobą tylko bramkarza, jednak trafił prosto w niego.
Jak mawia stare porzekadło, niewykorzystane sytuację się mszczą. I zemściły się w 77. minucie, kiedy z bardzo bliskiej odległości piłkę do tyskiej bramki wpakował wprowadzony na boisko w przerwie meczu Semir Stilić. Do ostatniego gwizdka gospodarze próbowali wyrównać, jednak nawet gra w przewadze nie pozwoliła na małą sensację w Tychach.
GKS Tychy - Lech Poznań 0:1 (0:0)
0:1 - Stilić 77'
Składy:
GKS Tychy: Kisiel - Drobiński, Kopczyk, Masternak, Łopuch, Feruga, Babiarz (86' Lesik), Furczyk (84' Czupryna), Jaromin, Bizacki, Zaremba (73' Dębowski).
Lech Poznań: Bieszczad - Kikut, Bosacki, Arboleda, Kamiński - Kiełb (66' Zapotoka), Drygas (75' Djurdjević), Krivets (46' Stilić), Wilk - Tshibamba, Wichniarek.
Żółte kartki: Bizacki, Drobiński (GKS) oraz Arboleda, Drygas (Lech).
Czerwona kartka: Arboleda /81' - za drugą żółtą, niesportowe zachowanie/.
Sędzia: Michał Mularczyk (Skierniewice)
Widzów: 2600.