Murawskiemu pociąg już odjechał - Radosław Gilewicz ocenia rok w wykonaniu reprezentacyjnych pomocników

Radosław Gilewicz uważa, że Rafał Murawski przydać się może już tylko Lechowi. Jego zdaniem w środku pola powinien występować duet Krychowiak - Polanski. Borysiuk jak na razie tylko alternatywą.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Michałek: Patrząc na to, ile minut rozegrali w tym roku w reprezentacyjnej koszulce Jakub Błaszczykowski, Eugen Polanski i Ludovic Obraniak ciężko wyobrazić sobie kadrę bez nich. Oczywiście odnośnie tego pierwszego nawet nie ma co dyskutować.

Radosław Gilewicz: Nie ma piłkarza, który jest nie do zastąpienia, choć oczywiście nie zawsze jest to takie łatwe. Zdarza się tak, że trzeba kogoś zastąpić z dnia na dzień. Cała trójka to bardzo ważne ogniwa naszej reprezentacji. O ile jednak Polanski gra w kadrze na bardzo równym poziomie to od Obraniaka wymagania są większe. Nie zawsze je spełnia. Cały czas ma bardzo duży wpływ na grę reprezentacji, ale powiedzmy sobie szczerze, że łatwiej byłoby zastąpić jego niż pozostałą dwójkę. Chociaż ostatnio pojawił się Krychowiak i wydaje mi się, że kadra będzie budowana w środku pola bardziej od niego niż Polanskiego.

Ale sądzi pan, że Polanski w kończącym się roku udowodnił wszystkim sceptykom, że jest w stanie dać naszej kadrze coś więcej?

- Raczej tak, zresztą nie ma co ukrywać, że na początku też zadawałem sobie pytanie, czy jest w stanie wzmocnić naszą reprezentację. Okazało się, że tak. Eugen pokazał, że naprawdę mu zależy. Udowodnił, że nie przez przypadek znalazł się w kadrze. W każdym spotkaniu zostawiał na boisku mnóstwo zdrowia, czuć było zaangażowanie. Jak najbardziej mógł wszystkich do siebie przekonać.

W pierwszej części roku ustawiany był obok niego Rafał Murawski, przewijał się tam jeszcze Dariusz Dudka. Później do kadry wskoczyli Ariel Borysiuk i wspomniany Krychowiak. Który duet podobał się panu najbardziej?

- Chyba właśnie, gdy obok Polanskiego był Krychowiak. Wcześniej, z Murawskim i Dudką rotacja była zbyt częsta. Kadra Fornalika rozegrała jeszcze za mało spotkań żeby dokładnie ocenić Polanskiego z Krychowiakiem. Nie mniej jednak ta dwójka jest przyszłościowa. Obaj fajnie się uzupełniają.

A Borysiuk - Krychowiak?

- Borysiuk jest dobrą alternatywą, ale jak dla mnie na ten moment nie jest w stanie przeskoczyć któregoś ze wspomnianej dwójki. Jest solidnym pomocnikiem, widać, że okrzepł grając w 2. Bundeslidze. Dobrze by jednak było, żeby szybko wrócił z Kaiserslautern do elity, bo jednak ekstraklasa to ekstraklasa. Grają tam inni piłkarze, lepsi, poziom jest wyższy.

Dobrze, w takim razie gdyby pan miał wybrać tego pierwszego, to patrząc na 2012 rok byłby to Polanski, czy Krychowiak?

- O ile Polanskiego mogę ocenić indywidualnie za cały rok, to Krychowiak znalazł się w kadrze w ostatnich kilku miesiącach. Za całokształt, właśnie przez to, że mam lepszą możliwość porównania, wybrałbym tego pierwszego. Aczkolwiek po tym co Krychowiak zaprezentował w tych czterech spotkaniach, jestem przekonany, że jeśli zapyta mnie pan o to za rok, a nawet w połowie następnego roku, to wybiorę właśnie jego. Będzie jeszcze lepszym piłkarzem. A zresztą, już teraz postawie ich na równi, obaj dają kadrze tyle samo. Krychowiak może nawet jeszcze więcej...

22-latka bez wątpienia można nazwać największym objawieniem roku w całej kadrze.

- Absolutnie! Na co dzień gra w dobrej i niełatwej lidze francuskiej. Zaimponował mi swoim charakterem - zadziornością i determinacją. Jest bardzo inteligentnym zawodnikiem i - co rzuciło mi się w oczy podczas obserwowania go na żywo - mimo młodego wieku już dyryguje i ustawia swoich kolegów. Na boisku jest bardzo głośny, ale nie tylko gestykuluje i nie robi nic poza tym, ale bierze na siebie dużą odpowiedzialność.

Na drugim biegunie znalazł się Dariusz Dudka, zarówno patrząc na jego poczynania w kadrze, jak i w piłce klubowej.

- Problemy pojawiły się na Euro, jak wielu innych kolegów spodziewał się pewnie, że będzie dużo lepiej. Później długo poszukiwał nowego klubu, aż w końcu trafił do Levante. Nie jest łatwo wejść do zespołu, którego kadra jest szeroka. Miałem możliwość oglądania go w spotkaniu z Hannoverem w Lidze Europejskiej i był kompletnie nieprzygotowany. Widać było, że odstaje. Potem przytrafiła się kolejna kontuzja. Nie mniej jednak ja bym go jeszcze nie skreślał.

Jest jeszcze w stanie dać coś kadrze?

- Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Nie znam dokładnie jego sytuacji w klubie, póki co jest kontuzjowany. Jeśli będzie regularnie grał w lidze hiszpańskiej, to będzie miał szansę na występy w kadrze. Obecnie regularnie i dobrze grają jego koledzy z reprezentacji i na razie nie ma nawet takiego tematu.

Właśnie, bo nawet jeśli zacznie grać w Levante, to młodzi mogą go już do reprezentacji nie dopuścić.

- Dokładnie tak. W Polsce widzimy to dopiero teraz, za granicą stawia się na młodzież już od dłuższego czasu. I młodzi chłopcy z naszej kadry już teraz biorą ciężar gry na siebie. Są znaczącymi postaciami swoich drużyn, to też pokazuje, że kadra idzie w dobrym kierunku.

Jak oceni pan ten rok w wykonaniu innego doświadczonego pomocnika ze środka, Rafała Murawskiego? Na Euro był jednym z najsłabszych ogniw polskiej drużyny.

- Nie zabłysnął, ale rozczarowała przecież cała reprezentacja. Niewątpliwie jednak oczekiwania wobec jego osoby były większe. Nie wyszło mu. Lechowi Poznań cały czas daje jednak pewną jakość. W klubie niech gra, ale jeśli chodzi o kadrę, to pociąg chyba raczej już odjechał.
Niewiele ponad 100 minut w czterech reprezentacyjnych spotkaniach zanotował Adam Matuszczyk. Przed Euro nie grał, a mimo to na imprezę się załapał.

- Powiem szczerze, że tak do samego końca to nie potrafię go ocenić. Słabo go znam, a jeśli go obserwuję, to często gra bezbarwnie. On występuje jako "ósemka", jego zadania idealnie w połowie mają dzielić się na defensywę i ofensywę. Też bym go nie skreślał, ale na razie nie widzę dla niego miejsca. W klubie raz gra, raz nie. Na pewno wszyscy spodziewali się po nim więcej, ale nie można spodziewać się cudów po kimś, kto nie gra regularnie. Widać w nim niepewność.

Idąc wyżej, najlepszym strzelcem naszej kadry w tym roku został Jakub Błaszczykowski. Nie nudzi pana czasami, a zarazem niepokoi, jak wiele zależy w reprezentacji od niego?

- To imponujące, jak długo już gra w kadrze. Jest bardzo doświadczony i gra szalenie równo. Bierze na siebie odpowiedzialność za grę całej kadry. Trzeba docenić jego zaangażowanie i poświęcenie. Bardzo fajnie, że nie tylko podaje, ale i sam strzela bramki. Jego klasę podkreśla fakt, że na grę bez niego w dłuższym odstępie czasu nie może pozwolić sobie nie tylko reprezentacja, ale i Borussia Dortmund. Jest na tyle dobrym piłkarzem, że w ostatnim spotkaniu ligowym wystąpił na lewej obronie! Przez pełne dziewięćdziesiąt minut był bezbłędny. Brawa za wszechstronność. Musimy na niego chuchać i dmuchać.

Można tylko żałować, że nie mógł wystąpić w arcyważnym spotkaniu z Anglią.

-
Do momentu kontuzji był naprawdę w życiowej formie. Jest wielu piłkarzy, którzy przestają grać, gdy podpiszą nowy kontrakt. On taki nie jest. Był w takiej formie, że działacze postanowili zaproponować mu nową umowę, podpisał ją, ale później w ogóle nie zwolnił. Był jednym z najbardziej efektywnych zawodników Bundesligi. Bez wątpienia z nim w składzie bylibyśmy jeszcze mocniejsi w meczu z Anglikami.

Powiedział pan już co nieco o Ludoviku Obraniaku. Podsumowując, zasłużył na największego minusa jeśli chodzi o pomocników?

- To byłoby trochę nie w porządku. Czasami nie wszystko jest tak jak powinno, gdy przyjeżdża się na kadrę z klubu, w którym wszystko świetnie funkcjonuje. Mam nadzieję, że wraz z przyjściem nowego trenera, Obraniak odżyje i będzie czuł się prawdziwym reprezentantem kraju. Miałem wrażenie, że on nie czuł się do końca dowartościowany. O ile zbierał znakomite recenzje za bramki i asysty w lidze francuskiej, to w kadrze zawsze mówiło się głównie o trójce z Dortmundu, co oczywiście jest rzeczą normalną. On stał z boku. Być może będzie bardziej zaakceptowany, gdy lepiej pozna język. Prezes Boniek słusznie zabrał niedawno głos w tej sprawie.

Kogo ceni pan bardziej, Kamila Grosickiego, czy Macieja Rybusa? Kto powinien być bliżej pierwszego składu?

- Zależy od tego, z jakim przeciwnikiem gramy. Pierwszy jest usposobiony bardzo ofensywnie, ale jak pokazał w meczu z Anglią, potrafi też popracować z tyłu. Mimo wszystko gra inaczej od Rybusa, który jest bardziej zdyscyplinowany. Zobaczymy jak będzie prezentował się po kontuzji, przed którą był w świetnej formie. Nie powiem jednoznacznie, który jest dla mnie lepszy. Grać powinien ten, który aktualnie, przed samym spotkaniem, znajduje się w lepszej formie.

A co z Adrianem Mierzejewskim, który okresowo grał mało w Trabzonsporze?

- W jego przypadku momentami ewidentnie brakowało ogrania i pewności siebie, do której nas przyzwyczaił. Gdy przestał grać w klubie był cieniem samego siebie. Jeśli będzie regularnie występował, to jego atuty wrócą. Potrzebujemy takiego kreatywnego zawodnika. Myślę, że może dojść do zdrowej rywalizacji między nim, a Obraniakiem.

Może warto zrezygnować z ofensywnego środkowego pomocnika i dalej eksperymentować z grą dwoma nominalnymi napastnikami?

- Przede wszystkim trzeba mieć dwóch równorzędnych napastników. Nie widzę kogoś kto obecnie mógłby grać obok Lewandowskiego. Milik jest młody, mam nadzieję, że dzięki przejściu do Leverkusen jeszcze bardziej się rozwinie, ale to jeszcze dla niego za wcześnie. Sobiech wchodzi ostatnio bardzo rzadko. Piech ma wahania formy... Lepiej więc postawić na kreatywnego, ofensywnego pomocnika.

Jest ktoś taki, kogo panu w tym roku brakowało w kadrze? Albo może dostawał w niej za mało szans?

- Zabrakło mi Rafała Wolskiego. Pamiętam jak się rozpędził ze swoją formą. Jeśli chodzi o przyjmowanie piłki, poruszanie się po boisku i inteligencję, bardzo przypominał mi Mario Goetze. Niestety pech chciał, że złapał kontuzję. Przerwa przyszła w najmniej spodziewanym momencie. Szkoda, bo już teraz, w grudniu, byłby jeszcze innym piłkarzem. Dobrze współpracowałby z Lewandowskim. Mam nadzieję, że szybko wróci do tamtej dyspozycji.

Źródło artykułu: