Zaczęło się niewinnie od oceny meczu. Dariusz Wdowczyk był kolejnym trenerem, który "zmierzył się" z tragicznie działającym nagłośnieniem w sali konferencyjnej białostockiego stadionu. - Gratuluję Jagiellonii. Kibice zobaczyli ciekawe widowisko, trzymające w napięciu do samego końca. Było sporo zwrotów akcji, do tego nerwówka - szeptał.
Poproszony o przysunięcie mikrofonów, kontynuował, jeszcze spokojnie. - Desperacko potrzebujemy punktów, o które nie jest łatwo. Moi piłkarze dali z siebie wszystko i chciałbym im za to podziękować. Zostawili na boisku serducho. Przegraliśmy, ale przed nami kolejne mecze. Zdajemy sobie sprawę w jakiej jesteśmy sytuacji. Nie jest łatwo grać z siedmioma porażkami na karku. To odbiera piłkarzom pewność siebie, a ta w sporcie jest bardzo istotna.
Kiedy do głosu doszli krakowscy dziennikarze zaczęło być nerwowo. Opiekun Wisły Kraków stracił panowanie nad sobą. Odpowiadał krzycząc. Na pytanie o brak zmian i wystawienie Adama Mójty wrzasnął: - Bo tak postanowiłem!
- Gdybyśmy solidnie nie przepracowali okresu reprezentacyjnego, przegralibyśmy tu 0:7 - zakończył z irytacją w głosie.
ZOBACZ WIDEO Hasi o transferach Legii: Rywalizacja jest zabójcza (źródło TVP)
{"id":"","title":""}