Graliśmy z pełnym zaangażowaniem - komentarze po meczu Motor Lublin - Warta Poznań

Podział punktów w niedzielnym pojedynku bardziej satysfakcjonuje gości, którzy zajmują 9. miejsce w tabeli i przybliżyli się do utrzymania. Z kolei Motor zremisował już po raz siódmy w bieżącym roku, a nad strefą spadkową ma zaledwie punkt przewagi.

Bogusław Baniak (trener Warty): Jesteśmy prawie rok po ostatnim meczu Warty w Lublinie. Wtedy Motor był w podobnej sytuacji, jak Warta. Nasza porażka powodowała, że mieliśmy naprawdę trudne zadanie, ale wyszliśmy z tego. I właśnie tego życzę tobie Rysiu i Motorowi z całego serca. Spotkały się dwa zespoły z ogromnymi problemami. Trzeba je jednak zostawić w szatni, wyjść na boisko i jednak walczyć, co zawsze tłumaczę chłopakom. Motor mógł już w pierwszej połowie zwiększyć swoje szanse na utrzymanie w lidze bez baraży, ale tego nie zrobił. Zawdzięczam to tylko bramkarzowi i niezłej grze Jankowskiego ze Strugarkiem. Motor do przerwy był zdeterminowany, agresywny, chciał zniszczyć nas pressingiem. Dziwię się, że nie poszedł za ciosem i nie strzelił drugiej bramki. Nie będę komentował sytuacji faulu na Królu. Myślę, że podyktowanie rzutu karnego i wykorzystanie go odmieniłoby losy meczu. Motor grałby wtedy pewniej. Warta Poznań zagrała w drugiej połowie zdecydowanie lepiej, mądrzej. Kontrowała i mogła strzelić bramki. Zmiany, które zrobiłem chyba były udane. W Lublinie są kibice, u nas ich nie ma. Jest doping do końca, trzeba szanować tych ludzi, którzy są z zespołem. To jest otucha dla Ryszarda i zespołu. Na marginesie powiem, że pracowaliśmy razem z Ryszardem w Stali Rzeszów, a ja po raz pierwszy z nim zremisowałem i to jest mój osobisty sukces. Nasza sytuacja też jest niepewna, jeszcze nie mamy zagwarantowanego utrzymania i trzeba grać do końca. Uważam, że na zakończenie 41 punktów to może być minimum do utrzymania się zespołu w I lidze.

Tomasz Bekas (pomocnik Warty): Wiedzieliśmy, że przyjeżdżamy do zespołu, dla którego jest to mecz ostatniej szansy. Jeżeli go nie wygra, to jedną nogą jest w drugiej lidze. Motor w tej rundzie ma bardzo dużo remisów, a samymi remisami nie da się utrzymać. Znowu dała o sobie znać nasza pięta achillesowa, czyli stałe fragmenty. Na szczęście Bartek Hinc strzelił fajną bramkę w 45. minucie. W drugiej połowie nie pozwoliliśmy zespołowi gospodarzy na zbyt dużo. Dobrze, że strzeliliśmy bramkę jeszcze w pierwszej połowie, bo później mogłoby być ciężko, bilibyśmy głową w mur. Mamy teraz 37 punktów i powalczymy z Koroną na naszym, specyficznym boisku. Utrzymanie mamy prawie pewne, ale oczywiście trzeba walczyć do końca i nie można nikogo lekceważyć.

Bartosz Hinc (pomocnik Warty): Cieszę się, że strzeliłem. Pierwsza połowa na pewno nie tak miała wyglądać w naszym wykonaniu. Co innego mówiliśmy sobie w szatni, a inaczej wyglądało to na boisku. Wyszliśmy nie skoncentrowani, nie poustawiani na murawie. Motor przejął inicjatywę, szybko strzelił bramkę. Dobrze, że przed przerwą udało się wyrównać. Przy strzelonej bramce widziałem, że Marcin Wojciechowski przejął piłkę, więc wspomogłem go w tej akcji. Udało się, bo strzał wyszedł i zapewnił nam punkt. Cel był taki, żeby przywieźć z Lublina jakieś punkty. Przywozimy jeden i na pewno przybliża nas to do utrzymania w pierwszej lidze. Nikomu nie życzę spadku i nikogo nie chciałbym już teraz skreślać, bo dopóki piłka w grze, to każdy ma szansę.

Marcin Wojciechowski (pomocnik Warty): Przyjechaliśmy do Lublina, żeby wygrać. Udało się zremisować, ale i tak jesteśmy bardzo szczęśliwi. W pierwszej połowie graliśmy fatalnie. Motor praktycznie cały czas prowadził grę, stwarzał okazje do strzelenia bramek. My przeprowadziliśmy bodajże jedną akcję, po której padła bramka. Słowa uznania dla nas, bo mieliśmy jedną sytuację, strzeliliśmy i jest 1:1. To jest kolejny krok do pewnego utrzymania.

Ryszard Kuźma (trener Motoru): Nie ulega wątpliwości, że jest presja i my doskonale zdajemy sobie z tego sprawę. To nie jest tak, że nie czuć tego tematu. Staramy się odciążyć zawodników, ale nie da się pewnych rzeczy uniknąć. To, co nas doświadcza w poszczególnych meczach jest dosyć trudne. Teraz to kolejne spotkanie, kiedy do przerwy powinno być po meczu, a zamiast tego my w 45. minucie tracimy bramkę. To nie jest takie łatwe doświadczenie. Niestety, taka jest rzeczywistość i trzeba sobie z tym poradzić. Najbardziej szkoda mi zawodników, bo włożyli w mecz wiele zdrowia i determinacji. Widać było, że remis ich zabolał, bo wiedzą jak wygląda sytuacja. Są to młodzi ludzie, którzy do tego wszystkiego uczciwie podchodzą, starają się. To był nasz piąty mecz w przeciągu 14 dni. Ledwo mogliśmy zebrać 14 zawodników.

Łukasz Misztal (obrońca Motoru): Mecz bardzo dobrze rozpoczął się dla nas. Szybko strzeliliśmy bramkę, później jeszcze stwarzaliśmy kolejne sytuacje. Błąd w 45. minucie zadecydował, że straciliśmy gola na 1:1. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy, bo chcieliśmy wygrać.

Kamil Oziemczuk (napastnik Motoru): Ten remis to jest nasza porażka. Powinniśmy byli wygrać ten mecz, graliśmy z pełnym zaangażowaniem. Szkoda tych trzech punktów, a w dół tabeli coraz bardziej się zaciska. Może jakiś wpływ miał fakt, że graliśmy piąty mecz co 3 dni. Były sytuacje, brakowało kropki nad i, ostatniego podania. Teraz mamy 3 punkty za darmo, bo Kmita się wycofał. Mamy półtora tygodnia przerwy. Trzeba się zregenerować i powalczyć z Koroną, wywieźć stamtąd jakiś punkt. Jest jeszcze 5 meczów i wszystko jest możliwe, trzeba tylko chcieć i wygrywać.

Źródło artykułu: