PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Marko Vesović (z prawej) oraz Rafał Pietrzak (z lewej)

Fatalny mecz i porażka Legii z Zagłębiem Lubin

Mateusz Skwierawski

Legia Warszawa przegrała na własnym stadionie z Zagłębiem Lubin 0:1. Goście wygrali po golu Filipa Starzyńskiego. Mistrz Polski był cieniem samego siebie.

To jeden z najgorszych finiszów polskiej ligi od lat. Legia miała okazję objąć prowadzenie w tabeli ekstraklasy, ponieważ swoje mecze na własnych stadionach przegrali Lech Poznań (0:1 z Koroną) i Jagiellonia Białystok (1:2 z Górnikiem Zabrze). Tak się jednak nie stało. Mistrz Polski przegrał jedenasty mecz w tym sezonie, czwarty w Warszawie.

Niech najlepszym komentarzem tego spotkania będzie akcja, po której goście z Lubina zdobyli zwycięską bramkę. W 64 minucie piłkarze Zagłębia wyprowadzili kontratak. Każde z kilku podań było po prostu słabe: za plecy, nie w tempo, niedokładne. Mimo że dzięki braku dokładności zawodników Zagłębia legioniści mieli czas, by odbudować ustawienie i przerwać atak rywala co najmniej dwa razy, goście wyszli na prowadzenie. Jakub Mares znalazł się w polu karnym, wycofał piłkę do Filipa Starzyńskiego, a pomocnik technicznym strzałem w krótki róg, pod poprzeczkę, pokonał Arkadiusza Malarza.

Była to jedna z dwóch groźnych sytuacji Zagłębia w tym spotkaniu. Wcześniej, w pierwszej połowie, właśnie Mares zmarnował sytuację sam na sam z Malarzem. Bramkarz Legii, który jest w tym sezonie w kapitalnej formie, obronił strzał czeskiego napastnika. Później Malarz interweniował raz jeszcze po uderzeniu zza pola karnego, ale bardzo dobra postawa tego zawodnika tym razem nie uratowała Legii przed porażką.

Spotkanie mogło potoczyć się jednak inaczej, gdyby celniej strzelił Jędrzejczyk. Gospodarze mogli prowadzić po uderzeniu reprezentanta Polski. Obrońca wygrał pojedynek główkowy z rywalem i po dośrodkowaniu Adama Hlouska powinien pokonać Dominika Hładuna. Bramkarz Zagłębia dobrze zareagował, został na linii i odbił piłkę do boku.

Goście odgryzali się sporadycznie, czekali głównie na błędy legionistów i to była dobra taktyka. Bo gospodarze grali flegmatycznie i wręcz sami zachęcali rywala hasłami: zaatakujcie nas, bo dziś gra w piłkę nam nie wychodzi. Mistrz Polski bił głową w mur, oczy bolały, tych akcji nie dało się oglądać. Były przewidywalne, często rozgrywane w tym samym, powolnym tempie. Po godzinie gry fani Legii uwierzyli, że ten mecz da się mimo wszystko wygrać, ale sędzia po golu Domagoja Antolicia odgwizdał pozycję spaloną.

Był to dla nich jedyny, bardzo krótki, moment szczęścia w tym spotkaniu. Po wspomnianym wcześniej kontrataku i golu dla przyjezdnych, brak pomysłu gospodarzy jeszcze bardziej się uwidocznił. W drugiej połowie spotkania Legia zaatakowała groźniej tylko raz. Najbardziej aktywny był przywrócony z rezerw Michał Kucharczyk. Pomocnik, który wszedł na boisko z ławki, rozruszał grę legionistów, w końcówce spotkania był bliski gola, ale trafił w słupek. Legia przegrała jedenaste spotkanie w tym sezonie. Zasłużenie.

Legia - Zagłębie 0:1 (0:0)
0:1 Filip Starzyński 64'

Legia: Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, William Remy, Michał Pazdan, Adam Hlousek - Chris Philipps, Sebastian Szymański, Domagoj Antolić, Kasper Hamalainen (57. Michał Kucharczyk), Marko Vesović - Jarosław Niezgoda.

Zagłębie: Dominik Hładun - Alan Czerwiński, Lubomir Guldan, Maciej Dąbrowski, Rafał Pietrzak - Bartosz Slisz, Adam Matuszczyk, Filip Jagiełło, Filip Starzyński, Bartłomiej Pawłowski - Jakub Mares.

Żółte kartki: Jędrzejczyk (Legia) - Slisz, Matuszczyk (Zagłębie)

ZOBACZ WIDEO Wygrana bez błysku. Barcelona lepsza od Valencii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

< Przejdź na wp.pl