Materiały prasowe / Wyścig rallycross w Barcelonie

Rallycross dorówna popularnością F1?

Maciej Rowiński

Otwarcie mówi o tym amerykański kierowca rajdowy i showman Ken Block. Potwierdzać zdają się to też utytułowani zawodnicy jak Petter Solberg, Sebastien Loeb czy Jenson Button, kolejno zasilający szeregi uczestników wyścigów rallycross.

Na czym więc polega fenomen dyscypliny, która jeszcze 2-3 lata temu była bardzo słabo znana przez większość fanów motorsportu w Polsce, a obecnie przyciąga mistrzów świata z WRC czy F1, wielkich sponsorów oraz miliony widzów na całym świecie? Zdaniem wielu ekspertów jest to odpowiedź na współczesne potrzeby informacyjne ludzi, a szczególnie młodzieży. Media społecznościowe promują krótkie, zwięzłe i bardzo atrakcyjne formy komunikatów - i taki jest też rallycross - kilka wyścigów w ciągu weekendu, każdy po zaledwie kilka okrążeń, bezpośrednia, ostra rywalizacja pomiędzy samochodami, zderzenia, widowiskowe pojedynki i przepychanki, a całość można oglądać jak na tacy z trybun wokół toru albo na żywo w telewizji i internecie.

Wzrost zainteresowania taką formą wyścigów pokazują dane IMG, brytyjskiej firmy posiadającej prawa do transmitowania FIA World Rallychross Championship (WRX). Oglądalność tego cyklu wzrosła w 2014 roku o 550% w stosunku do 2013, a obecnie rośnie o ok. 200-300 proc. z sezonu na sezon. To wszystko w czasach, kiedy włodarze dwóch innych czołowych dyscyplin motorsportu, F1 i WRC, zastanawiają się co zrobić, aby ratować spadającą popularność.

Rallycross to bodajże jedyna dyscyplina, w której możemy zobaczyć bezpośrednie pojedynki mistrzów świata i czołowych kierowców z różnych innych odmian motorsportu, przy których kontakt i przepychanki są wręcz mile widziane. Obsada WRX czy Global Rallycross Championship już teraz robi wrażenie - nazwiska jak Block, Solberg, Loeb, Scheider, Button mówią same za siebie. Wciąż jednak pojawiają się kolejni utytułowani sportowcy, którzy bardzo pozytywnie wypowiadają się o tej formie ścigania. O przejściu do RX mówił po zakończeniu kariery w F1 Nico Rosberg, od czasu do czasu można też usłyszeć coś podobnego z ust Kimi Raikkonena.

ZOBACZ WIDEO Zmiana opon na letnie. Kierowco, nie daj się oszukać pogodzie
 

Jako Polska, w zawodach szczebla przynajmniej mistrzostw Europy, mamy w tej dyscyplinie obecnie jednego reprezentanta – Martina Kaczmarskiego, który swoją przygodę z rallycrossem rozpoczął w 2015 roku od jazdy w klasie RX Lites, w 2016 jeździł już w mistrzostwach Europy w najmocniejszej klasie Supercars Fiestą ST RX. Obecnie zaś przygotowuje się do startów w rundach mistrzostw Świata (WRX).

- Nie ukrywam, że rallycross od dawna siedział mi w głowie. Droga do niego była jednak długa i dosłownie wyboista, bo wiodła przez rajdy terenowe. W 2015 roku pojawiła się okazja startów, spróbowałem i... się zakochałem. Totalnie połknąłem bakcyla. Naprawdę nigdy tak dobrze nie bawiłem się za kierownicą, nawet kiedy wyniki były trochę gorsze. Bezpośredni kontakt z samochodami rywali na pełnej prędkości to niesamowita adrenalina. A wszystko to w niesamowicie atrakcyjnej oprawie, często z dziesiątkami tysięcy kibiców wokół toru, który dosłownie wrze od emocji - wyjaśnia Martin Kaczmarski.

< Przejdź na wp.pl