Rosja wściekła na F1. "Schrzanili sprawę"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: kibice podczas GP Rosji
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: kibice podczas GP Rosji

GP Rosji w 2022 roku nie doszło do skutku z powodu inwazji Moskwy na Ukrainę. Promotorzy wyścigu F1 zdążyli jednak uiścić opłatę za prawa do zawodów. Od ponad dwóch lat Rosjanie próbują odzyskać pieniądze i są wściekli na działania Formuły 1.

W tym artykule dowiesz się o:

Rosja zaatakowała Ukrainę 24 lutego 2022 roku, a już kilka dni później Formuła 1 stanowczo odcięła się od agresora. Królowa motorsportu jako jedna z pierwszych dyscyplin potępiła działania Władimira Putina. Działacze wypowiedzieli umowę na organizację GP Rosji, zerwali kontakt telewizyjny z rosyjską Match TV i zablokowali dostęp do oficjalnego serwisu F1.

"Problem" Rosjan polega na tym, że już na początku 2022 roku zapłacili za prawa do organizacji wyścigu F1 w Soczi. Równocześnie zachodnie państwa objęły kraj rządzony przez Putina licznymi sankcjami. Restrykcje gospodarcze objęły m.in. rosyjskie banki i promotora GP Rosji - firmę Rosgonki.

Na co dzień właścicielem firmy Rosgonki jest VTB Bank, czyli jedna z kluczowych instytucji reżimu Putina, finansująca jego machinę wojenną. Z tego też powodu Formuła 1 nie może zwrócić Rosjanom zapłaconych przez nich pieniędzy. - Czy coś się zmieniło ws. F1 i Rosgonki? Nic się nie zmienia! - powiedział wściekły Aleksiej Titow w rozmowie z rosyjskim "Championat".

ZOBACZ WIDEO: Hampel miał ogromne problemy przed sezonem. Zmienił niemal wszystko

Dyrektor generalny toru Igora Drive w Sankt Petersburgu, na który F1 miała się przenieść od 2023 roku, ciągle wierzy w odzyskanie pieniędzy przez Rosjan. - Walczymy, podejmujemy pewne działania, współpracujemy z prawnikami, ale na razie sytuacja wygląda tak, że to oni schrzanili sprawę. Ich stanowisko jest takie, że chętnie oddaliby pieniądze, ale wszyscy w Rosji jesteśmy objęci sankcjami, więc temat jest zamknięty z ich strony - dodał Titow, który w przeszłości szefował GP Rosji.

Titow zapowiedział też, że dawny promotor GP Rosji będzie domagał się od właściciela F1 odsetek od żądanej kwoty. - Z pewnością tak zrobimy. Jak inaczej mamy postąpić? Przecież moglibyśmy już dawno wydać te pieniądze w inny sposób, zainwestować w jakiś sposób - podsumował.

Formuła 1 oficjalnie nie komentuje roszczeń Rosjan. Wiadomo jednak, że kontrakty zawierane ws. organizacji wyścigów zawierają różne klauzule, dotyczące m.in. sił wyższych i działań uderzających w reputację F1. Liberty Media może powoływać się na te zapisy i dowodzić, że Rosja wszczynając wojnę w Ukrainie wyrządziła szkodę królowej motorsportu i negatywnie wpłynęła na jej wizerunek.

Czytaj także:
- To zaskoczyło NovyHotel Falubaz w Lesznie. Kołodziej wyliczył, czego zabrakło Fogo Unii
- Co za mecz! Co za jazda! Unia i Falubaz stworzyły niezapomniane widowisko