MŚ 2014: Rodolfo Sanchez, czyli nie tylko trener
Szkoleniowiec kadry Kuby po porażce w drugim meczu mundialu tłumaczył, jak ciężką pracę musi wykonywać z niedoświadczonymi podopiecznymi. Zyskał on sympatyka w osobie... Vitala Heynena.
- Przede wszystkim wydawało się, że od samego początku nie wierzymy w zwycięstwo. Porażka w poprzednim spotkaniu ciągle siedziała w naszych głowach. Bardziej doświadczeni zawodnicy również nie potrafili wziąć na siebie ciężaru gry i poprowadzić drużyny do boju, tylko myśleli o przegranej w poniedziałkowym spotkaniu. Przyniosło to brak skupienia i kolejną stratę punktów - tak Rodolfo Sanchez ocenił przyczyny porażki swojej drużyny w starciu z Finlandią (2:3). O ile w dwóch pierwszych setach atletyczna i szybka gra karaibskich siatkarzy dawała nadzieję na odmianę losów spotkania, o tyle kiepskie wejście w ostatnią partię zaważyło na kształcie widowiska.
Gra Rolando Cepedy i jego kolegów nie nastraja optymistycznie przed kolejnymi wyzwaniami, ale młody trener nie traci ducha i wiary: - Naszym celem jest wciąż awans do drugiej rundy rozgrywek. Wiemy, że nasz zespół jest młody i nie ma potrzebnego doświadczenia na arenie międzynarodowej, ale wierzę, że w ciągu kolejnych czterech lat moi zawodnicy zrobią duże postępy i na kolejnych imprezach będziemy częściej wygrywać i odnosić lepsze rezultaty - powiedział następca Orlando Samuelsa Blackwooda, zwolnionego po nieudanym występie kadry Kuby w zeszłorocznej Lidze Światowej.
- Czy mogę coś dodać? - wtrącił się nagle obecny na konferencji Vital Heynen, ku zaskoczeniu samego Sancheza. - Widziałem wszystkie mecze Kubańczyków w tegorocznej Lidze Światowej... (pokazując na trenera Kuby) Nie tłumaczcie mu tego, nie tłumaczcie... Widziałem spotkania z jej początku, te końcowe i muszę powiedzieć, że Kuba robi chyba największe i najszybsze postępy ze wszystkich drużyn. Nie wiem, czyja to zasługa, może trenera, może zawodników, ale jestem pod wrażeniem pracy tej drużyny i jej efektów. Zostanie ona prędzej czy później wynagrodzona - szkoleniowiec Niemców nie szczędził pochwał, a po spotkaniu z mediami serdecznie wyściskał kolegę po fachu i wymienił kilka słów.