Getty Images / Joe Giddens/PA Images / Na zdjęciu: polska złota sztafeta mieszana 4x400 metrów

Tokio 2020. Dosięgnęli gwiazd, czyli złoto zrodzone w wielkich bólach

Tomasz Skrzypczyński

Złoty medal sztafety mieszanej 4x400 metrów jest niewiarygodnym sukcesem polskiej lekkoatletyki. Tym większym, że obecny sezon długo przypominał Drogę Krzyżową.

Z Tokio - Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

W piątek jego słowa brzmiały dość niewiarygodnie. Przekonywał wszystkich, że na ostatniej prostej oszczędzał siły. Polak oszczędzał siły na ostatniej prostej w półfinale igrzysk olimpijskich. I mimo wszystko wygrał. Naprawdę, nie było trudno uznać to za delikatne "wypuszczenie" dziennikarzy.

Może dopiero wtedy, gdy komentator brytyjskiej telewizji zaczął nam gratulować wielkiego sukcesu i używać słów "Amazing" czy "Fantastic", uwierzyliśmy, że Kajetan Duszyński mówił prawdę. Bo w sobotnim finale to właśnie on doprowadził Polskę do złotego medalu igrzysk olimpijskich. 

ZOBACZ WIDEO: Tokio 2020. Złoto sztafety "gamechangerem" dla Polski? "My też jesteśmy zdolni do wielkich rzeczy!"
 

Tak, nasza sztafeta mieszana 4x400 metrów zdobyła złoty medal w Tokio! Do złota doprowadził ją na ostatniej zmianie chłopak z Siemianowic Śląskich, mający 60. wynik na światowych listach w 2021 roku.

Roku, w którym problemy były dla naszych 400-metrowców codziennością.

Justyna Święty-Ersetic? Zerwanie mięśnia czworogłowego, potem koronawirus, potem kolejne problemy z nogą. Jeszcze na kilkadziesiąt godzin przed ceremonią otwarcia igrzysk w rozmowie z TVP Sport nie mogła powstrzymać łez mówiąc o swoich kłopotach. 

Iga Baumgart-Witan? Uraz ścięgna Achillesa, przez który straciła cały sezon halowy i niemal całą wiosnę. Małgorzata Hołub-Kowalik? Ten sam uraz. Z kolei Karol Zalewski długo cieszył się zdrowiem, jednak w maju dały o sobie znać problemy z plecami.

Jednak w Tokio wszystko przeszło jak ręką odjął. Najpierw w eliminacjach pobili rekord Europy. Mało? Potrzymajcie, nam Polakom, piwo. Kolejny rekord Starego Kontynentu, do tego rekord olimpijski. Faworyzowana sztafeta USA za naszymi plecami, w niedzielę na dekoracji Mazurek Dąbrowskiego.

Po bieżni Stadionu Narodowego biegali sprinterzy, jednak wielkie słowa uznania należą się bohaterom drugiego planu, czyli trenerom - Aleksandrowi Matusińskiemu i Markowi Rożejowi, którzy do najważniejszej imprezy pięciolecia przygotowali ich fantastycznie. O wybitnej pracy tego pierwszego napisano już chyba wszystko.

Rożej pozostawał trochę w cieniu, choć jego nazwisko jest doskonale znane w środowisku. To on stał za wielką formą Jakuba Krzewiny na pamiętnych HMŚ w Birmingham, to on stoi też za wybitną dyspozycją Natalii Kaczmarek w tym sezonie. Dla niego sobota była podwójnie udana - w sesji porannej jego inna zawodniczka Joanna Linkiewicz pobiła rekord życiowy i awansowała do półfinału 400 m przez płotki. Wieczór to była wisienka na torcie.

Lekkoatletyka miała ratować polski sport przed kompromitacją na igrzyskach i swoją misję rozpoczęła z przytupem. Oby w niedzielny poranek nie okazało się to tylko pięknym snem.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl