Tylko twarde tory w ENEA Ekstralidze? Cegielski: Nie ma już torów gumowych i kopnych

Jarosław Galewski

Ostatnia seria spotkań w ENEA Ekstralidze dostarczyła wielu emocji i zaskakujących rozstrzygnięć. Bardzo ciekawie było między innymi w Rzeszowie i we Wrocławiu.

Największą niespodzianką było spotkanie we Wrocławiu. Betard Sparta Wrocław kolejny raz zaskoczyła i odebrała punkty faworytowi. Tym razem z zespołem Piotra Barona nie poradził sobie Stelmet Falubaz Zielona Góra, który zremisował 45:45. Na własnym torze po raz drugi w tym roku przegrała PGE Marma Rzeszów, która musiała uznać wyższość tarnowskich Jaskółek. To spotkanie obserwował Krzysztof Cegielski.

- Ten mecz był nierozstrzygnięty do ostatniego wyścigu. W tym roku często o zwycięstwach w poszczególnych spotkaniach decyduje dyspozycja dnia. W Rzeszowie po pierwsze to tarnowianie byli lepiej dysponowani. Po drugie, brak takiego lidera jak Nicki Pedersen, który potrafi wygrać w najważniejszym momencie z każdym, był odczuwalny. Nieobecność takiego żużlowca zawsze będzie dawać się we znaki i w efekcie rzeszowianie po raz drugi na własnym torze musieli przegryźć porażkę - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.

Rzeszowianie przegrali u siebie po raz drugi i pojawia się pytanie, dlaczego własny tor nie jest ich atutem. Marta Półtorak w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl tłumaczyła, że jej drużyna do tej pory startowała u siebie na lekko przyczepnych nawierzchniach, a teraz przygotowanie takiego toru nie jest możliwe, bo za każdym razem w Ekstralidze startuje się na torze twardym.

- Uważam, że granica przeczepności się zawęziła. Nadal są "betonowe tory". Takim przykładem, który obrazuje to najbardziej, jest Gniezno. Nie ma za to już torów gumowych i kopnych. W większości przypadków nie ma po prostu torów niebezpiecznych. Uważam jednak, że praca komisarzy wymaga na pewno jeszcze jakiegoś udoskonalenia. Osobiście nie podoba mi się, że dochodzi do sytuacji, że komisarz ingeruje w przygotowanie startu czy pierwszych 30 metrów, a takie słuchy mnie dochodzą. To dotyczy także wyjść z łuków. Tor powinien być odpowiednio przygotowany w miejscach newralgicznych i taka powinna być rola komisarza. Istotne są w tym przypadku wejścia w łuki i środek łuku. Tam może się coś wydarzyć. Takim miejscem nie jest jednak na pewno pole startowe - zwraca uwagę Krzysztof Cegielski.

Pracę komisarzy torów trudno oceniać w jednoznaczny sposób. Jedni zwracają uwagę, że na torach ENEA Ekstraligi jest mniej walki. Drudzy podkreślają, że jest znacznie bezpieczniej. - Na polach startowych gospodarze niech sobie robią nawet "po kolana". To nie ma żadnego znaczenia z punktu widzenia bezpieczeństwa. Musimy zostawić gospodarzom pewną przestrzeń do przygotowania swojej nawierzchni. Należy jednak pamiętać, że niektórych swędzą ręce i najchętniej przygotowywaliby tory bardzo niebezpieczne. Być może z tego powodu ten początek sezonu jest tak rygorystyczny w wykonaniu komisarzy. Nie do końca zgadzam się jednak z tym, że ktoś traci atut własnego toru. Jeżeli ktoś zamierza korzystać na niebezpiecznym torze, to nie jest to w porządku. Na robienie negatywnych niespodzianek dla gości nie powinniśmy sobie pozwalać. Nie ma obecnie możliwości zmiany tłumików na lepsze, więc musimy przygotowywać tory równe. Powiem jednak szczerze, że w tym roku widywałem już tory dość przyczepne. Uważam, że w wielu przypadkach oglądamy naprawdę sporo walki. Jeśli to się uda wypośrodkować, to będzie bardzo dobrze. Co ciekawe, to u nas zawsze było na początku roku sporo wypadków i kontuzji, a teraz jest zupełnie odwrotnie. Polska liga cierpi obecnie na kolizjach, które mają miejsce w innych rozgrywkach czy w Grand Prix - podkreśla Krzysztof Cegielski.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Czy na torach ENEA Ekstraligi dzięki pracy komisarzy torów jest obecnie bezpieczniej?

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl