Kamila Żuk długo czekała na tak dobry występ. Ostatnie miesiące nie były dla niej łatwe. Latem 2023 roku podczas obozu przygotowawczego w Passo di Lavaze wypadła z trasy nartorolkowej i doznała poważnej kontuzji kostki. Uraz był na tyle poważny, że konieczne były dwie operacje i długa rehabilitacja.
Leczenie przebiegło z problemami. Po operacji stan nogi jeszcze się pogorszył. Żuk była załamana, bo lekarska diagnoza brzmiała, że nie wystąpi do końca sezonu. Ostatecznie zdołała się wykurować i wróciła do startów w końcówce poprzedniego sezonu.
Przygotowania do obecnego przebiegły już bez problemów. Forma Żuk była wysoka, ale zarówno w Kontiolahti, jak i Hochfilzen punktów nie zdobyła. W Le Grand Bornard już było dużo lepiej. Zaliczyła bezbłędne strzelanie i zajęła ósme miejsce w sprincie.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni o rozstaniu rodziców. "To było rozwiązanie sytuacji"
Polka po biegu nie ukrywała radości. - Jestem szalenie zadowolona z tego, co udało mi się zrobić. Potrzebowałam takiego wyniku, by poukładać sobie wszystko w głowie. To był ciężki powrót. Nie ukrywam, że ten cały poprzedni rok, aż do piątku, był wiecznie pod górkę - powiedziała Żuk.
Strata do triumfatorki, Justine Braisaz-Bouchet, wyniosła 38 sekund. Na mecie Polka nie ukrywała, że bieg nie był idealny w jej wykonaniu.
- Finalnie jestem zadowolona. Nie był to mój najlepszy bieg, bo od startu czułam, że coś nie gra. Byłam spowolniona, nie mogłam przyspieszyć. Skupiałam się na trasie i każdy fragment odpracowywałam najlepiej jak potrafię. Na strzelnicy byłam wyłączona. Czuję, że zrobiłam to, nad czym pracowałam i co chciałabym pokazać wszystkim, że potrafię to zrobić. I sobie przede wszystkim to pokazałam - stwierdziła.
Przełamanie bardzo ucieszyło Polkę, bo po raz pierwszy od 699 dni zdobyła punkty Pucharu Świata. Zawodniczka zadowolona jest zwłaszcza ze strzelania.
- Brakowało mi takiego samopoczucia na strzelnicy jak miałam w piątek. Bardzo się cieszę, że w końcu zrobiłam to, co potrafię. Był to ciężki dzień, bo miałam takie strzelanie i nie do końca idealne samopoczucie na trasie. Jestem bardzo zadowolona z tego, co osiągnąłem - oceniła.
Żuk jako juniorka odnosiła wiele sukcesów i była naszą biathlonową nadzieją na przyszłość. Polka ma już za sobą miejsca w czołowej dziesiątce Pucharu Świata, a jej najlepszym wynikiem jest szósta lokata. To wydarzyło się jednak po raz ostatni w styczniu 2020 roku, a zatem blisko pięć lat temu.
Teraz Polka wierzy, że miejsce w dziesiątce nie było jednostkowym przypadkiem. - Powrót do pierwszej dziesiątki smakuje wyśmienicie. Chciałabym tam zagościć na dłużej i mam nadzieję, że mi się uda. Wiem, że cały świat trenuje. Jest bardzo dużo mocnych zawodniczek i ta rywalizacja jest naprawdę na wysokim poziomie. Będę dokładać wszelkich starań, by takich biegów było jak najwięcej - zapowiedziała.
Kolejna szansa na to już w sobotę. O godzinie 14:45 rozpocznie się bieg pościgowy, a Polka wyruszy jako ósma ze stratą 38 sekund do triumfatorki.
- Mam nadzieję, że odczucie na trasie będzie ciut lepsze. Często tak jest, że jednego dnia czujemy się gorzej, a drugi jest lepszy. Wierzę że tak będzie i tak się nastawiam. Chciałabym powtórzyć takie strzelanie i być skupiona na sobie. Nie dać się ponieść zawodniczkom, które będą obok mnie. Po prostu skupić się na swojej pracy i czynnościach. Wierzę, że to przyniesie finalnie jakiś fajny rezultat - zakończyła.