W sprincie Krystyna Pałka raz pomyliła się na strzelnicy. Błąd popełniła podczas oddawania ostatniego strzału w pozycji leżącej, co zaowocowało 150 metrami dodatkowego biegu. Polka zbyt szybko ruszyła karabinem, a pocisk zamiast nie trafił w czarny krążek. - Strzelanie jak zawsze było niezłe, z wyjątkiem ostatniego w pozycji leżącej. Chyba już byłam gotowa by wyruszyć na trasę. W Antholz bardzo ciężko strzela się stójkę. Wpływ ma na to wysokość na jakiej się znajdujemy, oraz wymagająca prosta, która prowadzi na strzelnice. Dlatego trzeba podwójnie uważać - przyznała na swoim blogu polska biathlonistka.
W biegu sprinterskim Pałka nie zaprezentowała dobrej formy biegowej, co mimo jednego pudła spowodowało, że zajęła odległą pozycję. Najwyżej sklasyfikowana w Pucharze Świata Polka wierzy w to, że podczas kolejnych startów we Włoszech jej bieg będzie zdecydowanie lepszy niż w czwartek. - Co do biegu to mogłabym wywiesić białą flagę po czwartkowych zawodach. Oczywiście tego nie zrobię, bo góralki nigdy się nie poddają! Po prostu w czwartek przegrałam z górami. Wysokość 1600 m n.p.m jest bardzo odczuwalna. Trzeba się aklimatyzować. Organizm troszeczkę wariuje na początku. Jedni szybciej potrafią się dostosować, inni potrzebują więcej czasu. Ja zaliczam się do tej drugiej grupy, ale mam nadzieję, że w sobotę już wszystko będzie w porządku. Chcę na mecie paść ze zmęczenia po dobrym biegu! - zapowiedziała Pałka, która do biegu pościgowego wyruszy ze stratą minuty i 19 sekund do zwyciężczyni sprintu.
Nawet zaprogramowana maszyna nie zawsze jest powtarzalna.