- Nie myślałam o tym, co się może stać i uważam, że było to zdrowe podejście – powiedziała Monika Hojnisz. Polka zaczęła starty indywidualne od drugiego miejsca w biegu na 15 km. Od pierwszego w karierze zwycięstwa dzieliło ją naprawdę niewiele. Sama zawodniczka przyznaje, że był taki moment, w którym poczuła się już zwyciężczynią.
- To była dosłownie chwila. Akurat stałam z chłopakami z serwisu pod telebimem i widziałam, że Dzhyma traci. Gdzieś tam jednak z tyłu głowy miałam, że Ukrainki słyną z dobrego finiszu. Dodatkowo miała tę przewagę, że startowała po mnie i znała moje międzyczasy - powiedziała Hojnisz.
Jej celem na sezon 2018/19 była stabilizacja formy. Wcześniej często zdarzało się, że nazajutrz po udanym występie, notowała dużo słabsze rezultaty.
- Dlatego podeszłam do dzisiejszego startu z dystansem. Sama dla siebie potrzebowałam potwierdzenia, że wynik w biegu długim nie był przypadkiem. Nie był to już może tak fantastyczny bieg jak w czwartek, ale wciąż mam prawo być zadowolona. Cieszy mnie zwłaszcza to jak zachowywałam się na strzelnicy. Pracowałam nad każdym kolejnym strzałem. Jakieś zawahania, dłuższe przerwy między strzałami nie wynikały z tego, że coś było nie tak, po prostu wiedziałam, że to nie jest odpowiedni moment na naciśnięcie spustu. Starałam się nie działać automatycznie tylko traktować każdy kolejny strzał jako osobne zadanie. Wszystko robiłam z głową i cieszę się, że emocje nie przeszkodziły w dobrym strzelaniu - relacjonowała po biegu Hojnisz.
ZOBACZ WIDEO: Dziwna mania w polskich skokach. "Dla mnie to niezrozumiałe"
Polka w biegu sprinterskim strzelała bez pudła i zajęła jedenaste miejsce. Gdyby uplasowała się cztery lokaty wyżej objęłaby prowadzenie w klasyfikacji generalnej, a tak pozostała na drugim miejscu za Dorotheą Wierer.
- Nigdy nie marzyłam o tym, by być tak blisko żółtej koszulki. Nawet po czwartkowym starcie nie brałam tego pod uwagę. Dopiero dzisiaj po biegu kilka osób gratulując powiedziało mi, że brakowało naprawdę niewiele do tego by zostać liderką Pucharu Świata. Dopiero wtedy zaczęłam sobie uświadamiać powagę sytuacji. Wcześniej nie myślałam o tym i co się może stać i uważam, że było to zdrowe podejście – skomentowała.
Hojnisz podobnie jak w czwartkowym biegu na 15 km rozkręcała się z kilometra na kilometr. Można było odnieść wrażenie, że szanse na lepszy rezultat pogrzebała na pierwszej rundzie biegowej, podczas której zanotowała dopiero 41. czas.
- Oczywiście nie idę w trupa od samego początku, ale założenia mam zawsze takie żeby zacząć jak najlepiej. Czasami czuję, że idzie mi super, a czasy są słabe. Może już tak mam, że muszę się rozkręcić. Bieg sprinterski jest dla mnie najmniej lubianą i najmniej wygodną konkurencją, tym bardziej cieszę się więc z dzisiejszego rezultatu. Jutro powinno być łatwiej, bo lubię bezpośrednią rywalizację jaka towarzyszy biegom pościgowym. Recepta na sukces? Trzymać nerwy na wodzy i nie zerkać na strzelające obok rywalki. Zmęczenie już się kumuluje, biec może się więc ciężko, ale mam nadzieję, że uda mi się podtrzymać dobrą passę na strzelnicy - powiedziała brązowa medalistka MŚ z 2013 roku, która w trzech pierwszych startach sezonu strzelała z rewelacyjną 96 procentową skutecznością.
- Przed sezonem bałam się strzelania, zwłaszcza w stójce. Ze startu na start zaczynam to sobie jednak układać w głowie i nabierać coraz większej pewności siebie. Mam nadzieję, że nic mi jej nie zaburzy - dodała.