[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jakie wyniki Polek i Polaków na mistrzostwach świata będą dla pani satysfakcjonujące?[/b]
Dagmara Gerasimuk, prezes Polskiego Związku Biathlonowego: Liczę na miejsca w pierwszej dziesiątce. Analiza wyników z grudnia i stycznia pozwala, zachowując pewną dozę optymizmu, założyć takie rezultaty. Uważam, że w konkurencjach indywidualnych zarówno Monika Hojnisz-Staręga jak i Kamila Żuk są w stanie osiągnąć takie rezultaty. W sztafecie życzę dziewczynom pierwszej szóstki. To będzie bardzo trudne zadanie, ale przy bezbłędnym strzelaniu są w stanie powalczyć o taki wynik. Dla męskiej sztafety wielkim sukcesem byłoby znalezienie się w czołowej dwunastce. Niektórzy mówią, że to nierealne, ale według mnie tak jak w przypadku pań, tak i panowie przy dobrej postawie na strzelnicy panowie mogą dobiec do mety na 11-12 pozycji.
W tym sezonie Pucharu Świata Polki nie zajmowały miejsc na podium, ale historia uczy, że na mistrzostwach świata zwykle spisują się lepiej i potrafią sprawiać bardzo przyjemne niespodzianki.
Nasze wyniki w Pucharze Świata niestety nigdy nie były systematyczne, regularnych miejsc jednej zawodniczki w pierwszej dziesiątce raczej nie było. Weronika Nowakowska, Krystyna Guzik, Monika Hojnisz i Magdalena Gwizdoń zwykle zmieniały się na wysokich pozycjach. Ich sukcesy w Novym Meście (brąz Hojnisz w biegu ze startu wspólnego w 2013 roku - przyp. WP SportoweFakty) i Kontiolahti (srebro Weroniki Nowakowskiej w sprincie i brąz w biegu pościgowym w 2015 roku - przyp. WP SportoweFakty) pokazują, że formę przygotowywały właśnie pod imprezę mistrzowską. Wierzę, że i tym razem trenerzy wypracowali z naszymi reprezentantami i reprezentantkami najwyższą dyspozycję właśnie na mistrzostwa świata.
Chcę przypomnieć, że w biegu w Kontiolahti, w którym Nowakowska zdobywała srebro, mieliśmy trzy dziewczyny w pierwszej dziesiątce. Gdy Hojnisz była w Novym Meście trzecia w biegu masowym, do czwartego strzelania o medal walczyły też Nowakowska i Guzik. W ostatnich latach mieliśmy w kobiecym biathlonie bardzo dużo szans medalowych, nasze zawodniczki często "kręciły się" wokół miejsc na podium.
W tym sezonie najlepsze miejsce Polki to 4. miejsce Hojnisz-Staręgi w Pokljuce. Kamila Żuk miała bardzo dobre czasy w biegu, ale błędy na strzelnicy uniemożliwiały jej zajęcie wyższych miejsc.
ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Stefan Kraft lata jak szalony. "Punkty zdobywa krok po kroku"
Największa nadzieja na kolejny medal MŚ to Hojnisz-Staręga?
Zwracamy na nią uwagę ze względu na wyniki, jakie osiągała w pierwszych dwóch trymestrach Pucharu Świata. Myślę jednak, że Kamilę Żuk też stać na sprawienie niespodzianki. Do tego potrzeba jednak kilku elementów - świetnej dyspozycji dnia, doskonale przygotowanych nart, rewelacyjnego czasu biegu i bezbłędnego strzelania. Gdyby mnie zapytano o faworytki do medali w pierwszej kolejności wymienię oczywiście Tiril Eckhoff czy Dorotheę Wierer. Biathlon ma jednak to do siebie, że bywa nieprzewidywalny i każda zawodniczka z czołowej trzydziestki Pucharu Świata może zająć miejsce na podium, jeśli warunki, o których wspomniałam, zostaną spełnione.
Kamila Żuk powiedziała przed sezonem, że czas skończyć z taryfą ulgową. Że musi przestać być utalentowaną juniorką i stać się po prostu mocną biathlonistką. Spisuje się już na miarę swojego talentu, czy potrzebuje jeszcze czasu?
Każda zawodniczka ma indywidualną drogę kariery. Zdarza się, że ktoś przechodzi z wieku juniora do seniora i od raz ma duże sukcesy. Tak było z Magdaleną Neuner czy Laurą Dahlmayer. Są jednak też przykłady, że na sukces w "dorosłym" biathlonie trzeba było długo i ciężko pracować. Kamila na pewno ma ogromny potencjał, widzieliśmy to na mistrzostwach świata juniorów, czasem też w startach wśród seniorek. W ubiegłym roku fantastycznie walczyła chociażby w Stanach Zjednoczonych w biegu sprinterskim i biegu pościgowym. Jednak na pewno musi jeszcze popracować nad strzelaniem. Jeśli je poprawi, ustabilizuje, jestem przekonana, że może stać się liderką polskiej kadry i radością naszego sportu na długie lata.
Żuk bywa porównywana z Marketą Davidovą, która też miała duże sukcesy jako juniorka. Jednak w przeciwieństwie do naszej reprezentantki Czeszka zaistniała już także w seniorskim gronie.
Davidova miała spektakularny start poprzedniego sezonu, od razu stanęła na podium w Pokljuce. Wtedy, w grudniu 2018 roku, wszyscy zadawali pytania: "A gdzie jest Kamila Żuk, która w kategoriach juniorskich z Czeszką wygrywała?". Proszę jednak zobaczyć, gdzie Marketa jest dziś. Moim zdaniem w podobnym miejscu co Kamila. Systematycznie poprawia swoją lokatę w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, widać ją w różnych biegach, ale już nie błyszczy. Zarówno Kamila jak i Marketa potrzebują czasu i doświadczenia. Życzę im jak najlepiej, bo to wspaniałe dziewczyny. Byłabym jednak daleka od porównywania ich ze sobą. Jeśli przyjrzymy się wielu udanym biathlonowym karierom, zobaczymy duże wahania formy na przestrzeni lat. Stabilność, równy wysoki poziom sezon po sezonie, potrafili pokazywać tylko geniusze jak Ole Einar Bjoerndalen czy teraz Martin Fourcade i Johannes Boe.
Jesteśmy tuż po mistrzostwach świata juniorów w Lenzerheide. Czy mamy po nich jakieś powody do optymizmu? Trener Michael Greis chyba uznał, że tak, bo do kadry na MŚ w Anterselvie powołał Joannę Jakiełę.
Miejsc medalowych w Szwajcarii nie było, ale występ naszych reprezentantów i reprezentantek oceniamy pozytywnie. W każdym biegu walczyli o medale aż do strzelania. Niewystarczająca skuteczność na strzelnicy przeszkodziła w sięgnięciu po medale i z pewnością jest minusem tych występów.
Wśród juniorów młodszych świetnie spisał się Marcin Zawół, dobrze także Jan Guńka i Konrad Badacz. Nasi panowie mieli jedne z lepszych czasów biegów. Juniorki młodsze - Daria Gembicka, Patrycja Stanek czy Justyna Panterałka to nazwiska, które już niedługo mogą nam dać sporo radości. Z kolei wśród juniorek dobrze wypadła wspomniana Joanna Jakieła. Czasy biegu miała świetne, niestety gorzej radziła sobie na strzelnicy. Kiedy ma się 4-5 karnych rund, w kategoriach juniorskich nie sposób walczyć o podium. Joanna otrzymała jednak piękną szansę, możliwość zdobywania doświadczenia na mistrzostwach świata seniorów. Jest też rezerwową do sztafety.
Przed sezonem, gdy zatrudnialiście na stanowisku trenera kadry kobiet Michaela Greisa, na chwilę zrobiło się o biathlonie głośno. Szkoleniowca z takim nazwiskiem, z takimi sukcesami zawodniczymi, nigdy wcześniej nie mieliśmy. Jak oceniacie jego pracę po tych kilku miesiącach?
To przede wszystkim pytanie do dziewczyn, one powinny odpowiedzieć, jak pracuje się z trenerem Greisem w codziennej treningowej rutynie. Mnie najbardziej interesują wyniki, przede wszystkim w takich imprezach, jak MŚ w Anterselvie czy mistrzostwa Europy w Otepaeae. Nie chciałabym jednak oceniać trenera po zaledwie jednym sezonie. Liczę na to, że będziemy kontynuować współpracę. A skoro wypowiadam takie słowa to znaczy, że ta współpraca przebiega prawidłowo. Nie spotkałam się jeszcze z żadną negatywną opinią dziewczyn o Greisie czy z krytyką jego metod.
A czy Greis też chce nadal pracować z polską kadrą?
Nie rozmawialiśmy jeszcze o przedłużeniu kontraktu, ale cały czas rozmawiamy o tym, co możemy poprawić w kolejnych miesiącach, trener planuje też miejsca kolejnych zgrupowań, układamy harmonogram na przyszły sezon. Takie kroki według mnie świadczą o tym, że i my i Greis chcemy związać się ze sobą na dłużej.
14 lat temu to właśnie Michael Greis zdobył złoto igrzysk w Turynie w biegu indywidualnym, w którym drugi był Tomasz Sikora. Od kiedy Sikora zakończył karierę, wyniki polskich biathlonistów są słabe. Dlaczego nie udaje się znaleźć następcy wicemistrza olimpijskiego?
Staramy się odpowiedzieć na to pytanie od dobrych kilku lat. Badamy, czy jest to kwestia nieodpowiedniego treningu sportowego, czy może niewłaściwego "materiału", z którym przyszło nam pracować. Następców nie ma, za to udało się wychować następczynie. Chciałabym, żeby nasza męska drużyna prezentowała taki poziom, jak kobieca. Liczę na to, że nowe pokolenie, juniorzy młodsi z młodzieżowym mistrzem olimpijskim Marcinem Zawołem na czele, przełamią ten impas i za kilka lat będą osiągać takie wyniki, jak kiedyś Tomasz Sikora.
Może w wychowaniu takiego następcy pomoże współpraca z Tauronem, którą ogłoszono w niedzielę. Spółka została sponsorem biathlonowej Duszniki Areny, w podpisaniu umowy uczestniczył premier Mateusz Morawiecki.
To nasz jedyny obiekt z licencją Międzynarodowej Federacji Biathlonu. Umowa została zawarta między miastem Duszniki Zdrój, a Tauronem. Środki finansowe od sponsora mają być przekazane bezpośrednio na rozwój infrastruktury Duszniki Areny. Bardzo się z tego cieszę i serdecznie gratuluję, że udało się pozyskać takiego partnera. Mam nadzieję, że ta współpraca potrwa długo i pozwoli jeszcze lepiej przystosować obiekt do światowych standardów i umożliwi treningi przez cały rok na najwyższym poziomie. Na ten moment obiekt jest bardzo dobry, ale już wymaga choćby modernizacji ścieżek asfaltowych czy wybudowania magazynu śniegu. To pozwoliłoby naszym zawodnikom i zawodniczkom zaczynać treningi na nartach tak szybko jak ich koledzy i koleżanki ze Skandynawii czy krajów alpejskich.
Tomasz Sikora mówił wam, że gdzie jak gdzie, ale akurat w Anterselvie polska kadra musi dobrze wypaść? 25 lat temu właśnie tam wywalczył złoto mistrzostw świata.
Nie mówił, ale nie musi mówić. Dla polskiego biathlonu Anterselva to magiczne miejsce, owiane mitem sukcesu Tomka. Głęboko wierzymy, że taki sukces może się powtórzyć. Cieszę się, że nasza reprezentacja lubi to miejsce i tamtejszy obiekt biathlonowy. Traktuję to jako dodatkowy czynnik, który pomoże w osiągnięciu dobrych rezultatów.
Pomocna powinna być też atmosfera na trasach i na stadionie. We włoskim Tyrolu biathlon jest uwielbiany, z okolic Anterselvy wywodzą się włoskie gwiazdy, jak Dorothea Wierer czy Dominik Windisch.
Do tego obiekt jest przepięknie położony, w nasłonecznionej dolince otoczonej wysokimi górami. Kibiców jest bardzo dużo, trybuny wypełnione jeszcze zanim zacznie się przestrzeliwanie broni, na trasach tłumy ludzi wypatrujących swoich idoli. Fantastyczne miejsce do rozegrania mistrzostw. Proszę pamiętać, że będzie tam dużo fanów dyscypliny nie tylko z Włoch, ale też choćby z Niemiec, gdzie biathlon to najpopularniejszy sport zimowy. Jestem przekonana, że zobaczymy w Anterselvie nie tylko świetną sportową rywalizację, ale też fantastyczną atmosferę, której kibice długo nie zapomną.
Czytaj także:
Biathlon. Znana kadra na mistrzostwa świata. Trener Michael Greis dał szansę juniorce
Czytaj także:
QUIZ: wielkie gwiazdy światowego sportu w 2019 roku. Rozpoznajesz je na zdjęciach?