Przebiegł 300 km po górach. W tydzień. Gdy Tomasz Sobania osiągnął cel, spotkało go ogromne zaskoczenie

Materiały prasowe / Archiwum Tomasza Sobani / Na zdjęciu: Tomasz Sobania po dotarciu do Santiago de Compostela
Materiały prasowe / Archiwum Tomasza Sobani / Na zdjęciu: Tomasz Sobania po dotarciu do Santiago de Compostela

19-letni Tomasz Sobania to autor książek z gatunku fantasy. Jego drugą pasją jest bieganie. W siedem dni pokonał 300 km w górzystym terenie w Hiszpanii. Po dotarciu do Santiago de Compostela była duma, wzruszenie i... niespodziewana sytuacja.

W tym artykule dowiesz się o:

Pomysł na szalone wyzwanie narodził się przed rokiem. Młody pisarz, autor powieści "Speculo" i "Nowy Świt", zorganizował - wraz z grupą znajomych - biegową wyprawę z Toszka, jego rodzinnej miejscowości (położonej na Śląsku, w powiecie gliwickim), do Częstochowy. Na Jasną Górę.

- W ciągu niecałej doby przebiegłem 70 km. Pierwszego dnia maraton, a następnego dnia 30 km. Byłem wykończony, ale gdy odpocząłem, przyszedł mi do głowy plan na następną wyprawę. Wpadłem na pomysł, by pobiec do kolejnego miejsca związanego z duchowością - Santiago de Compostela w Hiszpanii - rozpoczyna rozmowę z WP SportoweFakty Tomasz Sobania.

Hiszpańskie góry przerażały

Biegać zaczął trzy lata temu. Odkrył w sobie predyspozycje do pokonywania długich dystansów. Do klubu - lekkoatletycznej sekcji Piasta Gliwice - trafił we wrześniu ub. roku. - Byłem z Piastem na obozie. Przebiegliśmy w tydzień 110 km po górach. To dodało mi pewności siebie. Oprócz tego trenowałem sam, czasami po północy, bo wcześniej nie było na to czasu - dodaje. W kwietniu tego roku zadebiutował w zawodach na dystansie maratońskim. W Warszawie (Orlen Warsaw Marathon) uzyskał wynik 3 godziny i 50 minut.

Przyzwyczajał organizm do wyczerpującego wysiłku, a jednocześnie musiał zadbać o logistykę. Po pierwsze, wyznaczył trasę. Metę wybrał już wcześniej. Start zaplanował w Aviles, miejscowości na północy Hiszpanii, nad Oceanem Atlantyckim. - Przepiękne miasto położone na szlaku św. Jakuba. Miałem stamtąd 320 km do Santiago de Compostela (i taka liczba znalazła się na specjalnej koszulce, w której biegł Tomasz Sobania - przyp. red.). Chciałem pokonać ten dystans w tydzień - mówi 19-latek.

Po drugie, pozyskał wsparcie finansowe, które umożliwiło mu wyjazd do Hiszpanii. - Stworzyłem zbiórkę na portalu PolakPotrafi.pl i szukałem sponsorów. Wsparła mnie Prywatna Szkoła im. Z. i J. Moraczewskich z Sulejówka. Pozostałą część kwoty miałem zamiar zebrać od osób prywatnych, ludzi dobrej woli. Udało się. Pomogli mi m.in. radny Sejmiku Województwa Śląskiego Krystian Kiełbasa i radny Rady Powiatu Gliwickiego Józef Kruczek. Dwa tygodnie przed planowanym wyjazdem projekt się zakończył. Zebrałem 8500 zł w ciągu niecałych 30 dni - relacjonuje Tomasz Sobania.

Tomasz Sobania - na zdjęciu z siostrą Basią i tatą Emilem - wyruszył z miejscowości Aviles. Fot. Archiwum Tomasza Sobani
Tomasz Sobania - na zdjęciu z siostrą Basią i tatą Emilem - wyruszył z miejscowości Aviles. Fot. Archiwum Tomasza Sobani

Po trzecie, mógł liczyć na najbliższych. Tata Emil i siostra Basia towarzyszyli mu podczas trwającej tydzień próby. Podróżowali samochodem, asekurując młodego biegacza, jednak w wielu miejscach nie było to możliwe. Tomasz poruszał się bowiem szlakiem św. Jakuba - w terenie leśnym i górzystym. Właśnie hiszpańskich gór obawiał się najbardziej. - Gdy wjechaliśmy do Hiszpanii, byłem trochę przerażony tym, co zobaczyłem. Na szczęście nie było aż tak źle. Wysokość dochodziła do 650 m n.p.m. Do jednego z etapów startowałem nad oceanem, na poziomie morza, by kończyć go 600 m wyżej - uśmiecha się.

Dwa kryzysowe momenty

Bieg do Santiago de Compostela rozpoczął 18 czerwca. Przez siedem dni - do 24 czerwca - Sobania pokonywał odcinki liczące od niespełna 40 km do ponad 50 km. Dla uproszczenia: każdego dnia dystans maratoński (42,195 km) z małym okładem. Dzielił go sobie na dwa etapy, z krótkim odpoczynkiem. Ostatecznie zamiast planowanych 320 km pokonał 300 km. - Musiałem w niektórych miejscach zmienić trasę, biec bezpieczniejszą drogą, po asfalcie. Dlatego łącznie "straciło się" 20 kilometrów - wyjaśnia.

W trakcie wyzwania miał dwa kryzysowe momenty. - Jeden z etapów biegłem cały czas w deszczu. Straszliwie się męczyłem, a gdy wreszcie zakończył się etap, wsiadłem do samochodu taty zziębnięty i przemoczony. W miejscu, gdzie spaliśmy, obudziłem się w nocy zlany potem. Tata powiedział: "jesteś chory, nie biegniesz". Przeraziłem się, ale na szczęście rano było już lepiej. Tego dnia przebiegłem 44 km.

Fot. Archiwum Tomasza Sobani
Fot. Archiwum Tomasza Sobani

- Drugi kryzysowy moment zdarzył się w sobotę (23.06., przedostatni dzień wyprawy - przyp. red.). Przed końcem pierwszego etapu na podbiegu poczułem szarpnięcie w łydkach, dlatego ostatni kilometr przemaszerowałem. Miałem później półtorej godziny przerwy. Zadzwoniłem do mojej fizjoterapeutki, z którą byłem cały czas w kontakcie. Powiedziała, żeby spróbować to rozgrzać, rozmasować. Na szczęście okazało się, że to lekkie naciągnięcie, a nie naderwanie mięśnia. Udało się go na tyle "naprawić", że przebiegłem kolejne 20 km. Modliłem się, żeby ostatniego dnia, w którym pozostał mi do przebiegnięcia maraton, moje nogi wytrzymały. Nie wyobrażałem sobie, by zrezygnować po pokonaniu prawie 260 km. W niedzielę, 24 czerwca, znów było bardzo gorąco, ale na szczęście - z dwiema 30-minutowymi przerwami - zameldowałem się o godz. 14.00 w Santiago de Compostela - mówi Tomasz Sobania.

Na ostatnich kilometrach, już w mieście, pisarz ze Śląska odczuwał wielką dumę i wzruszenie. Tata i siostra wręczyli mu polską flagę, na której wypisane były imiona wszystkich osób, które wsparły jego projekt. Biegł z nią w euforii, w stronę katedry w Santiago de Compostela. Ludzie spędzający niedzielne popołudnie w restauracjach i barach bili mu brawo. - Ostatnie 3 kilometry były czymś przepięknym. To był niesamowity czas. Mnóstwo razy podczas przygotowań zastanawiałem się, jak ja tam dobiegnę. "Jak to możliwe? To będzie jakiś jeden wielki cud" - mówiłem do siebie. I taki cud się zdarzył - dodaje.

"Pan marszałek też biega"

Tomasz nie przypuszczał wówczas, że na miejscu wydarzy się jeszcze coś kompletnie nieoczekiwanego. W pewnym momencie dostrzegł przy katedrze w Santiago de Compostela twarz, która wydawała mu się znajoma. - "To jest chyba pan Terlecki?" - powiedziałem do taty. Trudno go z kimś pomylić, bo wygląda dość charakterystycznie - uśmiecha się 19-letni pisarz i miłośnik biegania.

ZOBACZ WIDEO Poznaj Marcina Żarneckiego, który podbił serca Chorwatów. Polskiego bohatera odwieźliśmy do domu

Pomyłki nie było. Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu, poseł Prawa i Sprawiedliwości, zauważył polską flagę i za moment podszedł do Tomasza Sobani, jego taty i siostry. - Zapytał nas, skąd jesteśmy, a potem… dosłownie jak w jednym wielkim garnku - wszystko się wymieszało. Dookoła nas pojawiło się mnóstwo ludzi. Zacząłem opowiadać im o moim biegu, oni mi gratulowali, ściskali dłoń. Byłem w szoku - wspomina mieszkaniec Toszka.

Okazało się, że do Santiago de Compostela przybyła tego dnia delegacja polskich parlamentarzystów. Był w niej nie tylko Ryszard Terlecki, ale także marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Ten ostatni również jest biegaczem, w ubiegłym roku startował na Festiwalu Biegowym w Krynicy, gdzie pokonał dystans 17 km. - Ktoś z delegacji w pewnym momencie wspomniał: "Pan marszałek też biega". "Ale nie po 40 parę kilometrów dziennie" - odparł pan Karczewski. To miłe, że bieganie w jakiś sposób łączy ludzi, którzy na co dzień pełnią zupełnie różne funkcje - zauważa Tomasz Sobania.

Biegacz ze Śląska spotkał w Santiago de Compostela polskich parlamentarzystów. Obok niego marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Fot. Archiwum Tomasza Sobani
Biegacz ze Śląska spotkał w Santiago de Compostela polskich parlamentarzystów. Obok niego marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Fot. Archiwum Tomasza Sobani

Parlamentarzystom towarzyszyła ambasador RP w Hiszpanii Marzenna Adamczyk. - Zrobiliśmy wspólne zdjęcia. Nie mogłem uwierzyć, jak to możliwe, żeby 2800 km od Polski spotkać przedstawicieli polskiego parlamentu - mówi Tomasz Sobania. Kolejna niespodzianka czekała go w trakcie mszy w katedrze w Santiago de Compostela. Część nabożeństwa, w którym brali udział parlamentarzyści, była prowadzona w języku polskim. Śpiewał dla nich chór z Krakowa. - Zaśpiewali nawet "Barkę". To było coś niesamowitego. Słyszałem, że ludzie, którzy szli do Santiago, doświadczali różnych rzeczy. Też się o tym przekonałem. To był prezent za ten cały mój wysiłek. W tym była ręka Boża - dodaje.

Kolejny cel? Zakopane - Władysławowo

Bieg do Santiago Compostela miał także wymiar charytatywny. Fundacja "Biegamy z Sercem" z Gliwic zaproponowała, że za każdy przebiegnięty przez Tomasza kilometr sponsorzy wpłacą 10 zł. W ten sposób uzbierała się kwota 3000 zł, która trafiła na konto Laury Zawady. 12-latka urodziła się z dziecięcym porażeniem mózgowym.

Tomasz Sobania uśmiecha się, gdy pytamy go o kolejne wyzwanie sportowe. Już je znalazł. I już wie, że… będzie bolało. - Biegnąc do Santiago, miewałem momenty euforii, ale czasem powtarzałem sobie w głowie, że jestem głupi. Mam marzenia i cele, które niosą ze sobą mnóstwo cierpienia. Jednocześnie wiedziałem, że na tym się nie skończy. Przebiegłem 300 km, czyli pół Polski. Mam ambitny plan na przyszły rok: chcę zorganizować akcję pod hasłem "Maratonami przez Polskę" i pokonać trasę z Zakopanego do Władysławowa. To ok. 700 km, które planuję przebiec w 17 dni. Codziennie maraton. Teraz mnie to kręci, ale dobrze wiem, że później znów będę cierpiał i mówił: "Ale jestem głupi" - śmieje się.

Zanim jednak przygotuje się do najtrudniejszego biegowego wyzwania w życiu, zamierza wydać kolejną książkę. Pierwsze dwie - "Speculo" i "Nowy Świt" - to powieści z gatunku fantasy. Tematyka trzeciej będzie zupełnie inna.

- Mam dwie ogromne pasje: pisanie i bieganie. Doznałem małego olśnienia. Mogę to połączyć i wydać książkę na temat biegania. Pomyślałem, że napiszę podróżniczo-biegową książkę - o mojej wyprawie do Santiago, o różnych lekcjach, które wyniosłem z biegania. Aktualnie nad nią pracuję, szukam wydawcy. Być może zdążę ją napisać jeszcze w tym roku - kończy rozmowę z WP SportoweFakty Tomasz Sobania.

Tomasz Sobania w Santiago de Compostela. Fot. Archiwum Tomasza Sobani
Tomasz Sobania w Santiago de Compostela. Fot. Archiwum Tomasza Sobani

* * *

W piątek, 27 lipca, w Gliwicach odbędzie się spotkanie z Tomaszem Sobanią. Biegacz opowie o wyprawie do Santiago de Compostela, prezentując przy okazji filmy i zdjęcia. Spotkanie w Centrum Edukacyjnym im. Jana Pawła II rozpocznie się o godz. 19.00.

Komentarze (4)
avatar
Dawid Flasz
27.07.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Gratulacje i napieraj dalej ;-) 
avatar
radek_w
26.07.2018
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Do redakcji:
Prosze o informacje, jaki punkt regulaminu narusza stwierdzenie oczywistego faktu ze zdjecia zalaczonego do tekstu, ze na fladze panstwowej umieszczono adres internetowy ora
Czytaj całość
avatar
artGniezno
26.07.2018
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Zgadza się. Sam śledziłem przez pół nocy wyniki kolegów,którzy startowali. Ci którzy startowali to byli dopiero kozacy. Wynik Rafała Kota na 240 km i jego stan fizyczny po tym biegu wprawił mni Czytaj całość