- Poprzedni troszkę zaprzepaściłam przez kolano w sześciu częściach. A teraz? Nie jest tak, że Tour dał mi pewność siebie. Muszę wykasować z pamięci to, co działo się w sobotnim biegu na 10 km. Gdy przyjadę do Val di Fiemme za półtora miesiąca, będę oglądała biegi, które źle mi tu wyszły. W sobotę byłam... zbyt silna, a nadmierna pewność siebie w moim przypadku nigdy nie skutkowała niczym dobrym - wyjaśnia Kowalczyk w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Najważniejszą imprezą dla Polski w tym sezonie będą jednak mistrzostwa świata. - Podczas MŚ najważniejsze będą dla mnie sprint i rywalizacja na 30 kilometrów, obydwa stylem klasycznym. Biorąc pod uwagę jak teraz wypadam w tej technice, bieg łączony też jest wart walki. Nie wiem natomiast, czy wystartuję na 10 kilometrów łyżwą. Podzielony są też głosy, jeśli chodzi o drużynę. Ja nie powiedziałam, że nie chcę, tylko że nie wiem. Pozostaje sztafeta sprinterska i mam nadzieję, że Sylwia Jaśkowiec szybko dojdzie do siebie. Będzie co robić.
Źródło: Przegląd Sportowy
I to wcale nie musi być dobry sezon. To może być piękny sezon! :)