Walcząca w barwach Algierii Imane Khelif od kilku dni zmuszona była mierzyć się z falą hejtu, po tym jako pojawiły się wątpliwości dotyczące jej płci. Spekulacje na temat zawodniczki z Afryki oraz rywalizującej w barwach Tajwanu Lin Yu-ting, znacząco przyćmiły bokserskie zmagania na igrzyskach olimpijskich.
W obronie Imane Khelif oświadczenia publikowali Algierski Komitet Olimpijski oraz Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Głos w dyskusji zabrał nawet ojciec 25-latki, mając nadzieję, że jego zapewnienia dotyczące płci dziecka oraz zaprezentowanie aktu urodzenia, definitywnie zakończy dyskusję.
Do zamieszania wokół Algierki odniósł się także prezydent Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach. Niemiec w dość stanowczy sposób dał do zrozumienia, jakie jest jego zdanie w całej sprawie.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Polacy i słynna klątwa ćwierćfinałów. "Dostajesz w dyńkę i odpadasz"
- Mówimy o boksie kobiecym. Mamy bokserki, które urodziły się jako kobiety, wychowały jako kobiety, mają paszporty jako kobiety i przez wiele lat rywalizowały jako kobiety. Definicja kobiety jest jasna i nigdy nie było wątpliwości, że to są kobiety - powiedział Tomas Bach, cytowany przez serwis rtvslo.si.
- Ten cały hejt jest nie do zaakceptowania. Prosiłbym wszystkich, aby szanowali wspomniane sportsmenki jako kobiety i jako istoty ludzkie. Kiedy mówimy o prawach człowieka, to każda kobieta ma prawo brać udział w kobiecych zawodach - dodał Bach.
Czytaj także:
Zaskakujące słowa trenera Polek. Mówi o propagandzie