Zatrzymanie w Krakowie. "Ta sprawa wygląda co najmniej dziwnie"

Getty Images / Na zdjęciu Ołeksandr Usyk
Getty Images / Na zdjęciu Ołeksandr Usyk

- Sprawa wyglądała co najmniej dziwnie - tak zatrzymanie Ołeksandra Usyka na krakowskich Balicach komentuje Andrzej Wasilewski, polski promotor od lat współpracujący z ekipą mistrza świata.

W tym artykule dowiesz się o:

Wiadomość o zatrzymaniu niekwestionowanego czempiona wagi ciężkiej gruchnęła we wtorkowy wieczór. Na platformie X ukazało się ponadto nagranie, na których widać Ołeksandra Usyka wyprowadzanego w kajdankach przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. W sprawę szybko zaangażował się sam prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Wkrótce Usyk został zwolniony.

Okazuje się, że całe zamieszanie nie dotyczyło bezpośrednio mistrza świata, a jego prywatnego kierowcy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szalony taniec mistrzyni olimpijskiej z Tokio! Fani są zachwyceni

- Podczas odprawy na krakowskim lotnisku Straż Graniczna z niewiadomych przyczyn nie chciała wpuścić go na pokład. Ten człowiek na co dzień mieszka w Hiszpanii, miał wszystkie wymagane dokumenty, był po długiej podróży autem, więc nie był pod wpływem alkoholu. Funkcjonariusze z nieznanych mi przyczyn nie chcieli jednak wpuścić go na pokład. I właśnie wtedy za przyjacielem wstawił się Usyk - relacjonuje w rozmowie z nami Andrzej Wasilewski.

Dlaczego więc polscy funkcjonariusze zatrzymali ukraińskiego mistrza? Jak mówi nam polski promotor, Usyk miał zakomunikować strażnikom, że zbliża się godzina odlotu.

- Ci stwierdzili, że Usyk oczywiście może wejść na pokład, ale bez swojego kierowcy. Mistrz świata odmówił wejścia na pokład bez przyjaciela i wtedy zaczęły się kłopoty. Funkcjonariusze założyli na jego ręce kajdanki i poprosili go do osobnego pomieszczenia. Z moich informacji wynika, że Usyk nie protestował, bo takim po prostu jest człowiekiem. W ringu jest wulkanem energii, poza nim to człowiek spokojny, lubiący żarty i mający szacunek do prawa. To wszystko widać na nagraniach - tłumaczy Wasilewski.

Sprawa została wyjaśniona błyskawicznie i panowie zostali zwolnieni. Pomimo całej sytuacji Usyk z poszanowaniem wypowiedział się na temat polskich funkcjonariuszy. Zdaniem Wasilewskiego zamieszanie było jednak zbędne.

- Cała sytuacja z perspektywy kilku godzin wydaje się kompletnie niepotrzebna. Widać, że zastosowanie przymusu bezpośredniego w postaci użycia kajdanek w stosunku do spokojnego mistrza było zbędne. Kolejnym błędem było nagranie całej sytuacji. Nie oszukujmy się - ten obrazek poszedł w świat. Wszystko stało się w bardzo wyjątkowym czasie w związku z wojną na Ukrainie. Polska jest w pomoc sąsiadom bardzo zaangażowana, co Usyk podkreśla na każdym kroku. Całe zdarzenie było zbędne i mogło wynikać z braku doświadczenia funkcjonariuszy. Zobaczyli dobrze zbudowanego, grzecznego, ale silnego mężczyznę i chyba w przypływie adrenaliny zareagowali po prostu niewłaściwie. Na szczęście skończyło się happy-endem, mistrz wsiadł do samolotu, a o Polsce, jak zwykle zresztą, wypowiedział się bardzo ciepło - kończy Wasilewski.

Do sytuacji odniósł się również rzecznik Karpackiego Oddziału Straży Granicznej. - Jedyny problem z tą sytuacją był taki, że obaj panowie troszkę się poddenerwowali i nie chcieli opuścić bramki. Podeszli do nich pracownicy służby lotniska, ale nie wykonywali poleceń. Dalej nie chcieli opuścić stanowiska i zostali wezwani nasi funkcjonariusze z zespołu interwencji specjalnych - powiedział nam major Jacek Michałowski (cała wypowiedź tutaj).

Zobacz także:

Źródło artykułu: WP SportoweFakty