Szymon Mierzyński: Czy już przed konfrontacją Artura Szpilki z Mikem Mollo wasz obóz spodziewał się, iż planowany na 23 lutego pojedynek może nie dojść do skutku?
Tomasz Babiloński: Nie ukrywam, że chodziły nam po głowie takie myśli. Zawsze przecież jest możliwa jakaś kontuzja, nokdaun albo po prostu przegrana. Wierzyliśmy jednak, że mimo wszystko uda się zrealizować wcześniejsze plany.
"Szpila" miał tylko trzy tygodnie przerwy między oboma starciami. Co więcej, pierwsze odbyło się w USA, a drugie miało mieć miejsce w Polsce. Jeśli dołożymy do tego niemały ciężar gatunkowy konfrontacji z Krzysztofem Zimnochem, to okazuje się, że tak krótka pauza była przesadą...
- O tej sprawie najlepiej byłoby rozmawiać z promotorem Artura, Andrzejem Wasilewskim. Dziwi mnie, że nie przewidywano żadnych komplikacji.
Gdyby decyzja należała do pana...
- Na pewno nie planowałbym dwóch potyczek. Wybrałbym jedną. Ryzyko było po prostu za duże, zwłaszcza że walka, która miała się odbyć 23 lutego, wywoływała ogromne emocje.
Skoro baliście się, że do starcia ze Szpilką może nie dojść, to sondowaliście rynek w poszukiwaniu nowego rywala już wcześniej?
- Rozglądaliśmy się wśród innych Polaków, ale trzeba zaznaczyć, że były z tym spore problemy. Powód? Szpilka to mańkut, a większość pięściarzy wagi ciężkiej jest praworęczna. Dopóki pojedynek z Mollo się nie zakończył, dobieraliśmy sparingpartnerów właśnie pod kątem Artura. Teraz okazuje się, że wszystko poszło na marne. Zmiana przeciwnika całkowicie zdezorganizowała przygotowania Krzysztofa.
Czy mamy zatem pewność, że 23 lutego Zimnoch wejdzie do ringu?
- Życie pisze różne scenariusze. Jednak "zaklepaliśmy" już nowego rywala i na chwilę obecną wszystko zmierza ku temu, że Krzysztof będzie boksował. Musi to jeszcze potwierdzić telewizja Polsat.
Jakie są pańskie odczucia po starciu Szpilki z Mollo? Nie brakuje głosów, że niedoszły rywal Zimnocha walczy widowiskowo, ale ma ogromne luki w obronie.
- Gdybym miał ocenić ten występ, to faktycznie Artur powinien się skupić na defensywie i bardziej słuchać trenera Fiodora Łapina. To kategoria ciężka, wystarczy moment nieuwagi i można leżeć na deskach. "Szpila" nie może kozaczyć na zasadzie, że jest w stanie przyjmować ciosy. Zresztą przed tym przestrzegał niegdyś także Jerzy Kulej. Ręce trzeba trzymać wysoko, zwłaszcza gdy stoi się przy linach.
Sam zawodnik przyznał, że dostał solidną lekcję.
- Zgadza się. Zaliczał nokdauny po szkolnych akcjach: prawy na dół - lewy sierp. Jeśli mam być szczery, to Artur dał się złapać jak dzieciak.
Jaki może być nowy termin starcia Szpilki z Zimnochem?
- Będziemy toczyć rozmowy, sporo zależy m. in. od Andrzeja Wasilewskiego. Być może będzie to kwiecień. Jednak na dzień dzisiejszy koncentrujemy się na Polsat Boxing Night. Krzysztof musi się tam dobrze zaprezentować. Dopiero później można rozmawiać o przyszłości.