Analiza ringu - Bohaterski "Diablo", nudny trener Kliczki, mistrzowski "Problem"

Kibice boksu w Polsce na długo zapamiętają ostatni weekend. Wszystko oczywiście za sprawą Krzysztofa Włodarczyka. Na świecie też się działo – kolejna analiza ringu przed nami.

Bohater weekendu: Krzysztof Włodarczyk (48-2-1, 34 KO)

Bez wątpienia piątkowa wiktoria Włodarczyka przejdzie do historii polskiego boksu, jako jedna z najdramatyczniejszych potyczek z udziałem pięściarza z nad Wisły. Tomasz Adamek miał Paula Briggsa, Andrzej Gołota Riddicka Bowe, a "Diablo" Czakijewa.

Pierwszy raz podczas analizy wybór był tak prosty. Włodarczyk okazał się lepszy w wojnie polsko-ruskiej, ale zanim zdobył Moskwę musiał przejść prawdziwą próbę charakteru. Po czterech rundach Rachim Czakijew wyraźnie prowadził na punkty, imponował dynamiką i ofensywnym rozmachem. Obserwatorzy musieli być pod ogromnym wrażeniem, ale nie Włodarczyk. Mistrz WBC w wadze junior ciężkiej zacisnął zęby, przetrwał trudne chwile i w niebywały sposób odwrócił losy wydawać by się mogło przegranego pojedynku. Efekt grozy nasilił się zwłaszcza w trzeciej odsłonie, gdy Polak padł na deski ringu ustawionego centralnie w Pałacu Sportu.

Piękny dla Rosjan scenariusz zaczął niebezpiecznie wymykać się spod kontroli od szóstej rundy. Wtedy po króciutkim lewym sierpowym Rachim po raz pierwszy wybrał się na randkę z matą ringu. W siódmej odsłonie powtórka z rozrywki. Spektakularny koniec nastąpił w ósmej rundzie, a niszczycielski lewy sierp ponownie zebrał żniwa. Sędzia Daniel Van de Wiele widząc brak chęci w oczach "Maszyny" przerwał egzekucję. Polska wciąż ma mistrza świata!

Przeżyjmy to jeszcze raz:

Nudziarz weekendu: Johnathon Banks (29-2-1, 19 KO)

Amerykański ciężki znany jest bardziej nie ze względu na swoją karierę pięściarską, a na fakt, że na co dzień trenuje wspaniałego Władimira Kliczkę. 31-latek zyskał w ojczyźnie kawałek rozgłosu w ubiegłym roku, gdy błyskawicznie znokautował Setha Mitchella. Historia miała się powtórzyć w sobotę, jak zapewniał sam zainteresowany. Tak jednak nie było.

Ponownie Banks stanął naprzeciw Mitchella, ale tym razem zamiast wojny widzieliśmy wyścig żółwia z leniwcem. Ambicja szkoleniowca ukraińskiego czempiona powinna zostać podrażniona w drugiej rundzie, po tym jak Johnathon zaliczył nokdaun. Tak się nie stało, a były rywal Tomasza Adamka przez pełne dwanaście rund robił między linami bardzo niewiele. Ciut aktywniejszy był Mitchell, który przygodę ze sportem rozpoczął od uprawiania rugby. Osiłek wykazywał jakąkolwiek chęć zrobienia czegoś w ringu i wygrał na kartach punktowych (115:112, 114:112, 117:109). O mizerności tego pojedynku niech świadczą statystyki – przez dwanaście rund Banks wyprowadził 90 celnych ciosów, Mitchell 84. Wszystko byłoby w porządku, gdybyśmy mówili o czterorundówce. Niektórzy sugerują wprawdzie, że Banks podłożył się Mitchellowi, ale takich odsyłam do kilku wcześniejszych pojedynków z udziałem Johnathona – były tak samo nudne.

Koronacja weekendu: Adrien Broner (27-0, 22 KO)

23-latek z Cincinnati sięgnął po pas mistrzowski w trzeciej kategorii wagowej. Mało który młokos mógłby się pochwalić takim osiągnięciem. "Problem" zasłużenie wypunktował Paula Malignaggiego i zabrał "Magikowi" tytuł WBA wagi półśredniej.

Kibice boksu patrząc na Bronera mogą być mocno zdziwieni. Czarnoskóry bokser ma nietypowy styl walki, cały swój kunszt opiera na obronie, która dla jego oponentów jest skomplikowana, jak równania różniczkowe dla przedszkolaka. Nowy czempion ponadto imponuje jakością zadawanych ciosów, a bezpośredni prawy w jego wykonaniu jest istną maestrią.

Co ciekawe, triumf Bronera z bliska oglądał Floyd Mayweather Jr. Fachowcy mówią często, że Broner jest bardziej widowiskową kopą "Pięknisia". Kto wie, może kiedyś zobaczymy konfrontację oryginału z odbitką?

Zobacz walkę Broner vs Malignaggi

Cios weekendu: Rances Barthelemy (19-0, 12 KO)

Kubańczyk w piątek pokazał wszystkim, jak bolesny i skuteczny może być cios bity na korpus. 26-latek w Minnesocie mierzył się z Fahsaiem Sakkreerinem. "Góral" z Tajlandii za długo nie powalczył, a wiązkę bólu pewnie odczuwa do teraz.

"Kid Blast" zakończył walkę w drugiej rundzie, trafiając potężnie w okolicę brzucha. Bomba z opóźnionym zapłonem wybuchła i rozsadziła przybysza z Tajlandii. Był to eliminator IBF do mistrzostwa w wadze super piórkowej.

Ciekawostka – Barthelemy mierzy 180 cm przy wadze… 58.4 kg. Chyba nie jest fanem ucztowania przy stole.

Komentarze (0)