Przez dziesięć rund nie można było narzekać. Zawodnicy zagwarantowali kibicom świetny pojedynek, który przerodził się w ringową wojnę. Po trzydziestu minutach zażartej konfrontacji trudno było wskazać zwycięzcę.
Jeden z sędziów był jednak pewny, że Artur Szpilka wygrał aż siedem rund przy zaledwie trzech na korzyść Mariusza Wacha, co nie spodobało się fanom zgromadzonym w Gliwicach. Gwizdy zagłuszały nawet ringowego konferansjera, Marka Matelę.
Pozostali dwaj punktowali zupełnie inaczej - 95-94 dla "Szpili" i 97-93 dla "Wikinga". Przy takich werdyktach prędzej można byłoby się zgodzić. Sprawiedliwy byłby również remis.
Tuż po zakończeniu konfrontacji zwycięzcę poproszono o rozmowę w ringu. Ten jednak bardzo szybko z niego uciekł. W jego miejsce pojawił się zatem przegrany, który zapowiedział, że chciałby stoczyć jak najszybciej rewanż.
Szpilka powrócił do ringu po kilkunastu minutach. Gwizdy jednak nie ucichły. Na dodatek pojawiły się okrzyki "złodzieje" ze strony sfrustrowanych fanów. Presję wieliczanin jednak już wytrzymał.
- Do ostatniej rundy walka była wyrównana. Ostatnią wygrał Mariusz. Pytanie, co sędziują kibice, a co sędziowie. Miałem momenty, w których się zmęczyłem - powiedział po starciu.
ZOBACZ WIDEO ACB zapowiada dwie gale w Polsce w 2019 roku!