- Jeżeli rodzina domaga się przeprowadzenia kolejnej sekcji to wydaje się, że nic złego by się nie stało, gdyby takową zarządzono. Były już przecież w Polsce sytuacje, że odkopywano po latach groby, robiono ekshumacje i to nawet wbrew rodzinom, dla których to było bardzo bolesne - powiedział Andrzej Wasilewski w rozmowie z "Super Expressem".
Zdaniem byłego promotora Dawida Kosteckiego, z przeprowadzeniem kolejnej sekcji nie należy zwlekać. Wasilewski nie rozumie opieszałości Prokuratury w tej sprawie. Tym bardziej, że domagają się tego bliscy zmarłego. - Gdybym był decydentem, natychmiast bym ją zarządził - przyznał szef i założyciel grupy KnockOut Promotions.
Prawnik, promotor i menedżer bokserski podkreślił, że dwa ślady na szyi Kosteckiego przypominające wkłucia igłą mogą sugerować, że użyto paralizatora. Taką tezę przedstawił dziennik "Rzeczpospolita".
ZOBACZ: Boks. Pełnomocnicy rodziny Dawida Kosteckiego wydali oświadczenie >>
- Dla mnie to było oczywiste, że nikt nie zrobił mu dwóch zastrzyków w szyję. (...) Teoretycznie jest to możliwe (użycie paralizatora - przyp. red.), bo to jedyna metoda, by próbować kogoś zabić, by nie było śladów walki. Nie jestem patologiem, ale wiem, że w środowisku prawniczym mówiło się o podobnych przypadkach - podsumował "Wasyl".
Wasilewski zdradził też, że dochodziły go sygnały na temat tego, że Kostecki nie był dobrze traktowany przez współosadzonych. Zaznaczył, iż informacje o próbie samobójczej boksera w 2015 r. być może miały tylko przykryć fakt ewentualnego, ciężkiego pobicia sportowca przez więźniów.
Kostecki zmarł 2 sierpnia w celi więziennej na warszawskiej Białołęce. Rodzina, którą reprezentują pełnomocnicy: Roman Giertych i Jacek Dubois, nie wierzy w oficjalną wersję o samobójczej śmierci przedstawioną przez Służbę Więzienną.