Ujawniono zeznania Dawida Kosteckiego ws. afery podkarpackiej
Wpis Dawida Kosteckiego w mediach społecznościowych w 2012 r., a później jego zeznania doprowadziły do wybuchu afery podkarpackiej. W jej wyniku doszło do serii zatrzymań związanych z korupcją, handlem ludźmi i czerpania korzyści z prostytucji.
W 2012 r., po tym jak pięściarz został aresztowany tuż przed nieodbytą walką z Royem Jonesem Jr, w jego mediach społecznościowych pojawił się wpis, który szybko usunięto. "Co najmniej kilkunastu świadków podaje, że po pieniądze do Alexa i Żeni, systematycznie przyjeżdża funkcjonariusz CBŚP w Rzeszowie, Daniel Ś. Widywano również nieletnie. Biznes kwitnie nielegalnie, a na nim ogromna korupcja urzędników i elity Podkarpacia" - m.in. taka informacja pojawiła się we wpisie.
Później Kostecki zeznawał w tej sprawie w krakowskiej prokuraturze. Według słów pięściarza Daniel Ś. "ma praktycznie na wszystkich haki". "I nie chodzi mi tu wyłącznie o przestępców, ale również o osoby wywodzące się z kręgów polityki, biznesu i władzy lokalnej. Ale nie mam wiedzy, o jakie konkretnie osoby może chodzić" - czytamy na portalu TVP Info.
Sam Kostecki w 2011 r. został skazany na 2,5 roku więzienia za założenie i współkierowanie grupą przestępczą czerpiącą korzyści z nierządu. Zeznając tłumaczył, że chce "pokazać przestępstwa Daniela Ś. i doprowadzić do rzeczywistej sprawiedliwości, bo albo są agencje towarzyskie albo ich nie ma".
W 2016 r. prokuratura postawiła Danielowi Ś. zarzuty korupcyjne. Miał przyjmować łapówki w zamian za współpracę z właścicielami agencji towarzyskiej "Olimp" z Budziwoja koło Rzeszowa, którą prowadzili wspomniani Ukraińcy. Oprócz przyjmowania łapówek pochodzących z uprawiania prostytucji, zajmował się zwabianiem kobiet do agencji i zmuszaniem ich do prostytucji (więcej o całej sprawie TUTAJ).
Kostecki zmarł 2 sierpnia w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka. Po sekcji zwłok prokuratura uznała, że były bokser popełnił samobójstwo. Miał powiesić się na pętli prześcieradła, leżąc w łóżku i będąc przykrytym kocem. W tę wersję do końca nie wierzą jednak pełnomocnicy rodziny zmarłego (więcej TUTAJ).