Martin w styczniu 2016 roku został mistrzem świata federacji IBF po wygranej z Wiaczesławem Głazkowem. Amerykanin tytuł stracił trzy miesiące później, przegrywając przez nokaut z Anthonym Joshuą w Londynie.
Od tego czasu "Książę Charles" stoczył sześć walk, z których wygrał pięć. We wrześniu 2018 roku musiał uznać wyższość Adama Kownackiego i wydawało się, że jego powrót na szczyt kategorii ciężkiej będzie mało realny.
22 lutego Martin stanął jednak przed okazją wywalczenia prawa do walki o pas IBF. W oficjalnym eliminatorze do starcia o mistrzostwo świata 33-latek pokonał przez nokaut Geralda Washingtona. Teraz jego celem jest rewanż z Joshuą.
ZOBACZ WIDEO: "Klatka po klatce" (online): słowa Chalidowa o koronawirusie dają do myślenia
- Chcę znokautować Anthony'ego Joshuę. Tak to się dzieje, gdy tylu ludzi stawia cię na przegranej pozycji. Po prostu napędza cię to bardziej, że chcesz odzyskać, to co traciłeś. Wpinałem się z powrotem po drabinie, aby ponownie zmierzyć się z nim - powiedział Charles Martin.
Amerykanin twierdzi, że w pierwszej walce z Brytyjczykiem był w kiepskiej dyspozycji. - To nie byłem ja. To było szalone. Muszę odzyskać, co straciłem. Nie czuję się z tym za dobrze. To nie pasuje do mnie. Nadal tu jestem i idę po niego. Nie obchodzi mnie żadna inna walka - idę po Joshuę - dodał.
Zobacz także:
Były mistrz UFC, Frank Mir, chce walki z Mariuszem Pudzianowskim!
"Chcę się bić". Mamed Chalidow pokazał, jak trenuje (wideo)