Film z Riddickiem Bowem krąży po sieci. Środowisko oburzone pomysłem walki

54-letni Riddick Bowe wraca do ringu. I niestety, nie jest to ponury żart. W sieci już krążą nagrania z przygotowań legendy do walki, a środowisko bokserskie nie zostawia suchej nitki na organizatorach.

Artur Mazur
Artur Mazur
Bowe wraca, szokujący film w sieci Getty Images / Bowe wraca, szokujący film w sieci

Gala Celebrity Boxing, podczas której ma dojść do pokazowej walki Bowe z byłym koszykarzem Lamarem Odomem, ma się odbyć 2 października. W sieci już pojawiają się materiały z przygotowań byłego mistrza świata do tego pojedynku. Nie brakuje przy tym cierpkich słów pod adresem promotorów, którzy wpadli na pomysł wpuszczenia rozbitej legendy do ringu.

- Zachowanie tych ludzie jest po prostu obrzydliwe. Oni nie mają honoru i trzeba to powiedzieć wprost. Patrzą na wszystko tylko przez pryzmat pieniędzy. Nikt się nie zastanawia, jaki wpływ może mieć walka bokserska na kogoś takiego jak Riddick Bowe - mówi nam komentator TVP Sport Piotr Jagiełło.

Wojny z Gołotą początkiem problemów

Trzeba pamiętać, że Bowe zakończył karierę po niezapomnianych walkach z Andrzejem Gołotą. Amerykanin okupił krwawe i brutalne pojedynki z Polakiem poważnymi problemami. Po ringowych wojnach, jakie zafundował mu Polak, Bowe zmagał się z kłopotami natury rodzinnej, psychicznej i finansowej. "Big Daddy" zawiesił rękawice na kołku w 1996 roku, ale w obliczu tychże problemów próbował wracać do ringu.

- Pamiętam jego zdjęcie sprzed lat. Siedział na jakimś bazarze na Florydzie i sprzedawał własne pamiątki. To był straszny i zarazem przykry widok - wspomina Andrzej Wasilewski, wieloletni promotor boksu zawodowego w Polsce.

W podobnym tonie wypowiada się Jagiełło. - Niestety, Bowe dziś jest inwalidą i on nie jest zdolny do uprawiania jakiegokolwiek sportu. Wpychanie tego człowieka do ringu jest wstydem dla ludzi, którzy na ten pomysł wpadli. Oni powinni się smażyć w bokserskim piekle - wyjaśnia Jagiełło.

Powroty legend

Ale Bowe nie jest jedyny. Nie tak dawno do ringu weszli Mike Tyson i Roy Jones Junior. Do powrotu po raz kolejny przymierza się również inny legendarny mistrz Evander Holyfield. Wydaje się, że walki bokserskich weteranów są nieuniknione. Również na polskim podwórku.

- Koniunktura została wytworzona właśnie po walce Tysona z Jonesem i na tym polega całe nieszczęście. Ten pojedynek nie przyniósł wstydu obu pięściarzom, ale - biorąc ich dawną klasę - zobaczyliśmy urywek ich możliwości. Zainteresowanie, jakie wytworzyła tamta walka, jest nieszczęściem dla boksu zawodowego obecnie. To oni napędzili innych weteranów, którzy nie nadają się do uprawiania jakiegokolwiek sportu - wyjaśnia Jagiełło.

Zdaniem Wasilewskiego powroty dawnych mistrzów są również podyktowane specyficzną sytuacją w sportach walki.

- Coraz trudniej jest wypromować nowych mistrzów, dlatego obiera się drogę na skróty i korzysta z ludzi, którzy kiedyś byli legendami. Jeśli organizuje się mecz oldbojów, to nie mam z tym problemu, ale w tak niebezpiecznej dyscyplinie jak boks - już tak. Ściąganie starszych panów, żeby skonsumować ich nazwiska, jest wysoce nieodpowiedzialne. Przecież wypadki się zdarzały wśród pięściarzy przebadanych i będących w formie - tłumaczy Wasilewski.

Ale jest też druga strona medalu i mówił o niej w rozmowie z nami Dariusz Michalczewski. Były mistrz świata w boksie powoływał się przy tym na badania, które dowodzą, że wielu sportowców po zakończeniu kariery zmaga się z kłopotami finansowymi.

- To prawda. Duża część mistrzów ma problemy finansowe. Kiedy dostają kuszącą ofertę, to niestety się godzą, bo nie mają wyjścia. Żal mi tych sportowców, żal mi ich zdrowia, żal mi, że muszą się ośmieszać, żeby jeszcze coś zarobić - mówi Wasilewski.

Czy ktoś to powstrzyma?

W związku z tym rodzi się pytanie, czy ktoś jest w stanie zablokować walki dawnych mistrzów, którzy od ringów powinni się trzymać z dala. Zdaniem Wasilewskiego na terenie USA mogłyby to zrobić stanowe komisje sportowe, ale jest warunek.

- Komisje powinny odegrać kluczową rolę, o ile te walki mają status normalnych pojedynków. Podejrzewam, że większość tych zestawień to walki pokazowe. Tak naprawdę oprócz prokuratury i policji nie ma kto ich zakazać. Nie ma innych stowarzyszeń zwanych federacjami, które mogłyby zacząć pociągać tych promotorów do odpowiedzialności - martwi się Wasilewski.

Obawy ma również komentator TVP Sport. Jego zdaniem wyścig promotorów może się zakończyć tylko w dwóch przypadkach.

- Obawiam się, że to wszystko zatrzyma się dopiero wtedy, kiedy dojdzie do tragedii, kiedy któraś z legend straci w ringu resztki zdrowia albo życie. Być może ci ludzie się opamiętają również wtedy, kiedy spadnie zainteresowanie tego typu starciami. Innej drogi nie ma, bo pewni ludzie nie mają skrupułów - analizuje Jagiełło.

ZOBACZ WIDEO: Mariusz Pudzianowski wraca do klatki! Szef KSW o możliwych rywalach "Pudziana" i walce Adamek - Szpilka
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×