Już w niedzielę polski pięściarz po raz drugi stanie przed szansą zdobycia prestiżowego pasa w kategorii juniorciężkiej. W styczniu 2020 roku Cieślak musiał uznać wyższość Ilungi Makabu, ale wówczas w Kinszasie dochodziło do kuriozalnych scen. W Londynie podczas gali organizowanej przez Matchroom Boxing z pewnością będzie inaczej, ale sztab polskiego pięściarza obawia się pracy sędziego ringowego. W rozmowie z nami Andrzej Wasilewski, współpromotor Cieślaka, zapowiedział podjęcie odpowiednich kroków jeszcze przed pojedynkiem o pas WBO.
Artur Mazur, WP SportoweFakty: Bukmacherzy nie dają Cieślakowi szans. Czy te kursy są nieporozumieniem?
Andrzej Wasilewski, promotor boksu zawodowego: Nie jestem ekspertem w dziedzinie zakładów bukmacherskich. Stawiam 100 złotych na Michała i niech to będzie odpowiedź na pytanie.
Okolie z pewnością jest faworytem, ale czy tak zdecydowanym?
Polscy kibice znają go przede wszystkim z walk z Krzysztofem Głowackim i Nikodemem Jeżewskim. On po tych pojedynkach zyskał opinię zupełnego potwora.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Jest ogień!". Internauci oczarowani pokazem Kowalkiewicz
Czy faktycznie nim jest?
Biorąc pod uwagę warunki fizyczne, z pewnością tak. Wzrost i zasięg są bez wątpienia jego atutami. Do tego wszystkiego trzeba dodać mocne uderzenie prawą ręką. Ale czy jest pięściarzem kompletnym? Moim zdaniem jest za wcześnie, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Brytyjczyka nie można oceniać przez pryzmat zwycięstwa nad Głowackim. Z bólem serca stwierdzam, że to była najsłabsza w karierze walka "Główki". To nie Okolie z nim wygrał. Mówiąc brutalnie, Głowacki przegrał z samym sobą. Do tego doszło po fatalnym okresie przygotowań z byłym trenerem.
W zwycięstwo Głowackiego nie wierzył pan już przed walką. W przypadku Cieślaka jest inaczej?
Pięściarz walczący z mistrzem świata, z bardzo groźnym zawodnikiem, musi być przesiąknięty do ostatniego milimetra swojego ciała żelazną, zwierzęcą wolą zwycięstwa. W tamtym momencie nie widziałem tego u Głowackiego. U Cieślaka dostrzegam ten właśnie błysk w oku.
Co będzie kluczowe?
W ringu Cieślak będzie musiał dać odpowiedź na dwa pytania. Po pierwsze, czy będzie go stać na to, żeby narzucić swój styl walki i wywrzeć presję, która nie pozwoli Okoliemu się rozkręcić. Po drugie, czy nie zostawi Brytyjczykowi zbyt wiele miejsca, które on bardzo lubi. Ale nie tylko postawa samego Cieślaka będzie kluczowa. Pytanie, czy Okolie będzie faulował, bo on lubi to robić, i czy pozwoli na to sędzia ringowy.
Cieślak walczył już o pas w jaskini lwa. W starciu z Ilungą Makabu dochodziło do kuriozalnych scen. Nie ma obaw, że tym razem również trzeba będzie rozstrzygnąć walkę przed czasem?
Oczywiście, że się obawiamy. Cieślak po raz drugi w karierze jedzie do domu mistrza świata, żeby odebrać mu pas. Nie spodziewam się aż takiego kabaretu, jaki miał miejsce w Kinszasie. Jak już wspomniałem, w tym przypadku kluczowa będzie postawa sędziego ringowego Michaela Alexandra. Z jednej strony, to doświadczony arbiter, który prowadził starcie Joshua - Usyk. Z drugiej, mieliśmy do niego pretensje po jednej z walk Michała Syrowatki. Na pewno podejmiemy pewne działania wyprzedzające.
Jakie?
Podczas omówienia zasad będziemy mocno akcentować, że liczymy na staranną pracę sędziego. Nie ma się co oszukiwać, Okolie w chwilach zagrożenia fauluje: trzyma, klinczuje, uwiesza się na przeciwniku. To wszystko bardzo przeszkadza, zabiera siły i utrudnia realizację taktyki.
Niewiele brakowało, a do walki mogło nie dojść. Huragan zniszczył dach w londyńskiej O2 Arenie. Czy rozmawiał pan na ten temat z organizatorami?
Kiedy zobaczyłem zdjęcia dachu, myślałem, że to jakaś abstrakcja, fotomontaż. Znam tę halę doskonale i w życiu bym nie pomyślał, że wiatr może zniszczyć jej dach. Nie wiem, jak to wytłumaczyć, ale organizatorzy gal bokserskich zawsze mierzą się z nieoczywistymi sytuacjami. Jeśli coś dzieje się po raz pierwszy, to zawsze dotyka to boksu. Na szczęście sytuacja została opanowana.
Tych w miniony weekend dostarczył Mariusz Wach. Szkoda, że tylko w pierwszych rundach walki z Arslanbekiem Machmudowem. Jak pan ocenia to, co stało się w Montrealu?
Przede wszystkim bardzo szanuję Wacha za to, że nie boi się wyzwań. Ponadto w pierwszej fazie walki boksował bardzo mądrze. Gołym okiem było widać, że był dobrze przygotowany. Pozostaje żal, że został bardzo głupio rzucony na walkę z niewygodnym Machmudowem. Z tego, co wiem, za ten pojedynek otrzymał grubo poniżej stu tysięcy dolarów. Za podobne pieniądze mógł walczyć z Muratem Gassijewem. Po tak solidnych przygotowaniach miałby szansę z nim wygrać, bo Gassijew nigdy nie walczył z takim kolosem, jakim jest Wach. Nazwijmy rzeczy po imieniu: rzucenie go na walkę z Machmudowem było kompletnym nieporozumieniem. Niestety, Wach jest przykładem, że nierozsądni doradcy są w stanie zepsuć karierę każdego pięściarza.
Wszystko wskazuje na to, że walka Cieślaka będzie wydarzeniem roku w polskim boksie. Czy możemy mówić o kryzysie pięściarstwa nad Wisłą?
Absolutnie nie. Jeśli w roku kalendarzowym uda się zorganizować chociaż jedną walkę Polaka o pas mistrza świata, to będzie to ogromny sukces. Wbrew pozorom kondycja polskiego boksu nie uległa zmianie. Zrobiła się po prostu moda na narzekanie. Co chwila Polak jest bohaterem prestiżowej walki. Zgadzam się, że tych spektakularnych zwycięstw nie ma aż tak dużo, ale w tym złotym okresie też bywało różnie. Wierzę, że Michał Cieślak odwróci w Londynie ten niekorzystny trend.