W nocy z sobotę na niedzielę polskiego czasu Ołeksandr Usyk został niekwestionowanym mistrzem świata wagi ciężkiej. Ukrainiec w najbardziej wyczekiwanej walce bokserskiej od lat pokonał podczas gali w Arabii Saudyjskiej Tysona Fury'ego. Decyzja sędziów była niejednogłośna, a panowie stworzyli w ringu świetne widowisko.
Starcie Ukraińca z Brytyjczykiem wywoływało ogromne zainteresowanie kibiców boksu. Sęk w tym, że prawa do transmisji tego starcia wykupiły jedynie Sky Sports, TNT Sport i DAZN. Opłata za wykupienie dostępu do kanałów pay-per-view wynosiła jednak 25 funtów.
W Polsce można było obejrzeć tę walkę na platformie streamingowej DAZN, za co należało zapłacić 89,99 zł. Cena ta obowiązywała jednak tylko subskrybentów platformy. Pozostali musieli doliczyć do tej kwoty 39,99 zł w ramach miesięcznej opłaty za korzystanie z DAZN.
ZOBACZ WIDEO: Szpilka przyszedł do jego szatni. Wrzosek zdradza treść rozmowy i ocenia walkę
Niektórzy kibice znaleźli jednak sposób, aby uniknąć konieczności wydawania pieniędzy. Skorzystali bowiem z nielegalnych streamów. Jak donosi "Daily Mail", na takie rozwiązanie zdecydowała się szokująco duża grupa. Co najmniej... 20 milionów widzów, co wynika z analizy przeprowadzonej przez firmę wywiadowczą Yield Sec.
Osób tych mogło być jednak znacznie więcej. Założono bowiem, że jeden stream oglądała tylko jedna osoba. Wskazana liczba musi robić wrażenie i jest jedną z największych w historii, jeżeli chodzi o oglądanie nielegalnych streamów z wydarzeń sportowych.
Z przeprowadzonej analizy wynika, że 45 proc. nielegalnego streamingu miało miejsce w Europie, 25 proc. w Ameryce Północnej i 16 proc. w Azji. W samej Wielkiej Brytanii walkę z udziałem swojego faworyta miały zobaczyć w ten sposób prawie 4 miliony osób.
Szacuje się, że w związku z nielegalnymi streamami posiadacze praw telewizyjnych do walki Usyka z Furym stracili nawet 95 milionów funtów. Sytuację tę skomentował rzecznik platformy DAZN.
- Piractwo sportowe to kradzież. DAZN inwestuje znaczne kwoty w walkę z nim, wykorzystując technologię do monitorowania aktywności użytkowników i edukując fanów na temat zagrożeń. Może się wydawać, że jest to przestępstwo bez ofiar, ale większość nielegalnych kanałów jest dostarczana przez sieci przestępcze lub wiąże się z ryzykiem phishingu i kradzieży tożsamości. Nasza rada brzmi: nie ryzykuj sportu, na którym ci zależy, ani własnych danych, korzystając z nielegalnych kanałów - podsumował w rozmowie z "Daily Mail".
Zobacz także:
Adamek wyprowadzony z samolotu do USA. Nagły koniec skandalu
"Jesteśmy honorowi". Jasna deklaracja z obozu Usyka