O "walce stulecia" mówiło się od co najmniej pięciu lat i wielu kibiców zastanawia się, czy nie jest na nią za późno? Przemysław Saleta uważa, że paradoksalnie czas może wpłynąć pozytywnie na poziom emocji i dramaturgii w ringu.
- Parę lat temu ta walka stałaby na wyższym poziomie sportowym, natomiast teraz zyska widowiskowość. Jednocześnie uważam, że Pacquiao ma dużo większe szanse, niż jeszcze kilka lat temu. Nogi Mayweathera nie pracują już jak dawniej. W związku z tym, Filipińczykowi będzie łatwiej przedrzeć się do półdystansu. Amerykanin oczywiście wciąż się świetnie broni, widzi wszystko, natomiast Pacquiao jest niebywale szybki, zadaje ciosy seriami. To on będzie znacznie aktywniejszy w ringu, ale skuteczność będzie domeną "Pięknisia", który nie jest typem "punchera" i trudno sobie wyobrazić, że znokautuje rywala.
[ad=rectangle]
Stawką dwunastorundowej batalii będą aż trzy pasy mistrzowskie w wadze półśredniej. Na szali znajdują się tytuły WBC, WBA i WBO. Były mistrz Europy odważnie stawia na "Pac Mana", ale...
- Bardzo duże znaczenie będzie miało przygotowanie kondycyjne. To będzie prawdziwa wojna. Wcale się nie zdziwię, jeśli Pacquiao wygra, choć biorę też pod uwagę kontrowersyjny triumf Mayweathera, który uzasadniałby rewanż.
W boksie zawodowym mieliśmy wiele przykładów nieuczciwego sędziowania. Czy taka sytuacja może wydarzyć się w MGM Grand w Las Vegas?
- Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych i nie sądzę, by nie pozwolono Mayweatherowi zakończyć kariery z zerem po stronie porażek. Sędziowanie w boksie, nawet na najwyższym poziomie, czasem jest kontrowersyjne, a czasem wręcz skandaliczne. Wynika to z tego, że boks jest sportem subiektywnym do oceniania. Niejednokrotnie rolę odgrywa sympatia arbitra do danego promotora. Nie zakładam tego w nocy z soboty na niedzielę, choć myślę, że sama walka będzie trudna do punktowania - dodał Saleta, który poważnie przymierzany jest do pojedynku z Tomaszem Adamkiem.